Wpis z mikrobloga

172 147 - 101 - 4 = 172 042

#rowerowyrownik #100km


Nawet sporo jeżdżę na rowerze, a w tym sezonie każda trasa kończyła się na 70-90km, ale nigdy te wspaniałe okrągłe STO.
Na niedzielę zaplanowałam moje pierwsze sto in 2k16 do Czerska, ale @rdza wkręciła mnie w przelot przez Kampinos z @angusxx8, @tage i @spo_
Dzięxy za organizację, zapro, towarzystwo, że poczekaliście na moją kumpelę (już tu jest xD @mapetos) i chociaż przez chwilę coś pokręciliśmy.
Niestety pewien defekt mojego zdrowia przypomniał o sobie po 10 km w ww. składzie i pokonana przez pewien ból byłam zmuszona siedzieć i nie ruszać się w lesie ponad godzinę, i tutaj mega dzięki dla mojej 'sis' @mapetos, która dzielnie siedziała obok mnie ten żmudny czas, aż się jej szyszki wbijały w dupę.
Powiedziałam sobie „Nie ma #!$%@? i tak zrobię tę setkę, jak mi przejdzie”.
Odprowadziłam rowerem 'sis' pod chatę i kierunek Piaseczno.

Z Piaseczna miał być powrót w moje strony przez zadupia, ale Google Maps wskazał inne niż te, które kojarzę. Jak na złość, przypięłam tego dnia nową lampkę, nie wiedząc, jak bardzo jest #!$%@? na tych czarnych polach w porównaniu do mojej lidlowskiej.
#protip kupujcie rowerowe gadżety z lidla, są naprawde tanie i dobre, komplet lampek przód/tył za 35 cebulionów niezniszczalny i świeci niczym długie. A ja z innym cisnęłam przez te pola i ledwo widząc ujrzałam na niebie, w kierunku, gdzie jechałam – mega błyski. No do #!$%@? wacława… jadę na burzę, a jeszcze 20 km do domu, 30 do setki.

Jeszcze ta wredna nawigacja ciągnęła mnie tylko przez lasy i przyznam, że za pierwszym razem się skusiłam, bo nie wiedziałam, gdzie jestem i jak ogromne kółko mogę zrobić omijając je. Ale jako młoda bezbronna dziewczyna w czarnym gęstym lesie czułam się co najmniej niekomfortowo. Nie polecam bogatej wyobraźni. Jak dla mnie, za każdym drzewem mógł się czaić psychopata z siekierą, więc w pewnym momencie strach kazał mi zawracać z powrotem na asfalty. Ależ mnie ta nawigacja #!$%@?ła, nie znała innej opcji, krzyczała mi cały czas „Cho do lasu, cho do lasu”. Już kurde lecę :/
Ale co tam, zimno było, ciemno było, zaryzykowałam po raz drugi, jak szaleć to szaleć. Jeszcze te drzewka zaginające się nad wąską ścieżką robiły się coraz gęstsze i gęstsze, aż dotarłam do leśnej piaskowej „ślepej uliczki”. Dobra, panie Gugyl, koniec tej zabawy w ciuciubabkę. Jestem w Magdalence, prowadźże mnie po cywilizowanym terenie. Eh, wylądowałam na wielkim skupisku ślimaków i ekspresówek, które krzyczą rowery paszoł won. I co teras?

Cofka na krajówkę i jazda przed siebie, aż pojawi się coś mądrego na znakach. Nadzieją okazał się drogowskaz na Janki, bo z tych coś już w miarę kojarzę. Jakiś żywy człowiek do wskazówki by się przydał i nawet się pojawił. Utwierdził mnie w przekonaniu, że dobrze kombinuję z Jankami, bo inaczej to lasu nie ominę i o, zobaczy pani, tam burza akurat idzie z tamtych kierunków, lepiej niech się pani śpieszy. I dorwała mnie, #!$%@?. I ulewa, i burza i wiatr. I jedziesz tak cała mokra, zmarznięta, lasem wystrachana, to jeszcze ci #!$%@? tirowcy na mnie trąbili. Swoją drogą, co ich tak oburza? Nie jedziesz ekspresówką z zakazem wjazdu, masz światełko z przodu z tyłu, masz odblaski, nawet ultra sexy opaskę odblaskową założyłam na kostkę, więc niech #!$%@?ą ( ͡° ͜ʖ ͡°)

W międzyczasie ta moja sis, co jej się szyszki wbijały w dupę, wysyła mi na mesendżerze jakieś fajne dopingujące gify z kolarzami, prosi o lokalizację i pyta, jak test nowej lampki. No #!$%@?, co ci mogę powiedzieć. To bardzo miłe, ale #!$%@? w deszczu i nie będę teraz pisała. Mój chłopak pyta, czy żyję, bo w sumie parę godzin temu powiedziałam mu, że mam 20 km do domu i nie był już na bieżąco z moim uporem.

W Jankach dorwałam rowerzystę na światłach, zajebiście! Może ogarnia, jak jechać na Pruszków. Pytam gościa, a ten niepajemaju, bo on obcokrajowiec. Nosz kurna, typie, spadaj do siebie, a nie nadzieję robisz. Oczywiście wydusiłam zawiedzione „ok” tylko, bo tak naprawdę jestem bardzo kulturalnym człowiekiem.

Jak zobaczyłam Michałowice i Reguły, poczułam się jak w domu, ale po dotarciu do swojej wioski, okazało się, że wykręciłam 98 km. #!$%@?, czułam, jakby ktoś wlał mi w gacie wiadro wody i zimnica + stres kazały czym prędzej do domu, ale nie po to przeżyłam te wszystkie poświęcenia i emocje, żeby wrócić do domu z wynikiem 98.

DZIE-WIĘĆ-DZIE-SIĄT O-SIEM KI-LO-MET-RÓW. No fucking way.

Dokręciło się po uliczkach do 101i można wracać do domu. Victory. Dla wielu z was to niezłe śmiechy, ale ja tam, biorąc pod uwagę, że cały dzień wszystko było przeciwko mnie, jestem z siebie dumna.
W dodatku zaczęłam się odchudzać, dobry start ( ͡ ͜ʖ ͡)


Truskaw – Klaudyn – Izabelin – Bemowo – Włochy – Ochota- Mokotów – Ursynów – Piaseczno – czarna dziura – jakaś tam Iwiczna – Magdalenka – Nadarzyn – Janki – Michałowice – Reguły…

Następnym razem, gdy zachce mi się wyników, zrobię 15 pieprzonych kółek wokół Pruszkowa, bez kitu.
Aloha.


Pobierz aloszkaniechbedzie - 172 147 - 101 - 4 = 172 042

#rowerowyrownik #100km

SPOILER...
źródło: comment_hviPnMl2lmOA4gY4NWNLrDhnNnZRuwI0.jpg
  • 15
Przynajmniej miałaś co opisywać ;-) Gratuluję pierwszej setki. Następne to już formalność.


@Mortal84: dziękuję, może jeszcze uda mi sie powtórzyć setkę w tym sezonie
to pierwsza w tym roku, mój rekord to 160, ale sprzed ponad 10 lat...
nogi mam mocne, 4 litery nie dają rady na siodle i tu jest problem, ale w perypetiach, jak powyżej :P
Musiałam to z siebie wyrzucić, i nie wierzę, że komuś będzie się chciało