Wpis z mikrobloga

Dawno nic tu nie skrobałem i zrobiło się trochę nudno ;] dlatego poniżej kilka słów o paru starszych i/lub mniej popularnych filmach:

Nocne zło/Night flier 1997

B-klasowy horror na podstawie opowiadania Kinga. Moim zdaniem jest to jedna z najlepszych ekranizacji jego twórczości, choć nie wiem czy wierna. Bardzo mroczna, klimatyczna i pesymistyczna historia dziennikarza szmatławca specjalizującego się w skandalach i brejkingniusach, a nic tak nie szokuje jak stara, dobra, krwawa jatka. Bohater - kapitalny Miquel Ferrer, którego nikt nie kojarzy z nazwiska, ale twarz znają wszyscy - urodził się po to by być dziennikarską hieną: jest egoistą, cynikiem i mizantropem bez sumienia i skrupułów, ale też jest cholernie dobry w swoim fachu. Jego nowe zadanie polega na opisaniu sprawy brutalnych morderstw popełnianych na małych lotniskach. Jak to zwykle bywa w tym gatunku - prawda go przerośnie.
8/10

Igła/Eye of the Needle 1981

Osadzony w czasach 2WŚ thriller szpiegowski z elementami melodramatu, na podstawie powieści Kena Folletta. Niemiecki super szpieg - tytułowy Igła grany przez Donalda Sutherlanda - będąc w posiadaniu informacji mogących zmienić przebieg wojny trafia na samotną wyspę gdzie dogorywa małżeństwo. Mąż to zgorzkniały, złośliwy i sparaliżowany niedoszły żołnierz, a żona to kobieta, która to po prostu znosi. Są rozterki, tajemnice, romans i fatum unoszące się nad bohaterami.
Całkiem niezły film, nie ma w nim za dużo akcji, ale opowieść się klei, a Sutherland jest bardziej niż wiarygodny i właściwie dzięki niemu dobrze się "Igłę" ogląda.
6/10

gliniarz/the guard 2011

Bardzo dobra, baaaardzo czarna komedia ze świetnym Brendanem Gleesonem w roli głównej. Reżyseruje John Michael McDonagh, którego brat Martin nakręcił wspaniałe "Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj" i "7 psychopatów". Poczucie humoru i brak świętości bracia mają zdecydowanie wspólne.
8/10

Biały kanion/big country 1958

Kapitan statku James McKay przybywa do mieściny na dzikim zachodzie by poślubić wcześniej poznaną córkę majora, który obecnie zajmuje się wypasaniem bydła. Trafia w sam środek konfliktu między swoim przyszłym teściem i innym ranczerem. Spór dotyczy korzystania z jedynego wodopoju w okolicy, który nie znajduje się na ziemiach żadnej ze stron. To jest główny wątek fabularny i mimo banalności mojego streszczenia zapewniam, że historię opowiedziano tak kunsztownie, że od ekranu nie można się oderwać. Składająca się głównie z dialogów opowieść przybija do fotela na prawie 3h. Dlaczego tak jest? Z kilku powodów.

Przede wszystkim dialogi nie są tylko motorem fabularnym, z nich dowiadujemy się wszystkiego o bohaterach, ich losach, motywacjach, poglądach i pragnieniach. Przy czym nie jest to debilna paplanina typu: byłem tam, kręci mnie to, chcę tego i tamtego. Widz na podstawie wypowiadanych kwestii sam buduje obraz świata. A że istotniejsze postacie są raczej liczne zabawa jest przednia.

Kolejna sprawa to wzajemne relacje bohaterów i kontrast między nimi. Każda postać jest inna, chce czegoś innego, a jeśli mają zbieżne cele, to chcą je osiągnąć inną drogą. Różnorodność jest ogromna, a przy tym tak bardzo wyraźna i łatwa w odczytaniu.
Jest jeszcze sprawa kontrastu między McKayem a kowbojami. I to jest, moim zdaniem, istota filmu dotycząca demitologizacji legendy Dzikiego Zachodu.
W klasycznych westernach świat ma się prosto: są dzielni kowboje, źli bandyci, źli Indianie. W nadchodzącym w latach '60 antywesternie zrezygnowano z podziału czarne-białe, nawet szeryf ścigający bandytę mógł być ostatnim #!$%@?, lub dwóch bandytów walczących między sobą, ale jeden jest trochę lepszy, choć nadal zabija bez mrugnięcia okiem. Wydaje mi się, że "Biały Kanion" mógł mieć udział w powstaniu powyższego podgatunku filmowego. Ale to tylko takie moje przemyślenia.

W każdym razie pokazanie mieszkańców dzikiego zachodu w "Białym kanionie" jest dalekie do idealnego. Nie będę spojlerował, ale każdy ma jakąś wyraźną skazę i może się cieszyć, jeśli przypisano mu pozytywne cechy. Podkreślone to jest tym bardziej w porównaniu z McKayem, który jest dosłownie archetypicznym prawdziwym mężczyzną (różowym paskom zmiękną kolana:)) wyznającym niemal rycerskie wartości. Dodatkowo za każdym razem gdy przeciwstawia się zwyczajom panującym na prerii wyraźnie uzasadnia swoje stanowisko bez uciekania w patos. Jego wizja świat i siebie jest po prostu piękna. Kowboje rozwiązujący problemy ołowiem i pięściami to przy nim dzikusy.

9-10/10 Gorąco polecam, wyjątkowy film.

#film #horror #ogladajzwykopem #stephenking
  • 6
@sejsmita: Łap plusa. Widziałem tylko Night flier i niestety dla mnie był porażką...
Reszta (oprócz westernu, bo nie przepadam za tym gatunkiem) leci na listę ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Edit: Jednak "Gliniarza" też już oglądałem, więc na listę trafia tylko Igła :)
@Duke_Nukem: To mnie zaskoczyłeś. Co Ci się nie podobało w Night Flier? Już kiedyś go widziałem i za pierwszym razem przypadł mi bardzo do gustu. Kapitalną atmosferę ma ten obraz, ciężką i mroczną, trochę nawet nihilistyczną. No i finał był wg mnie świetny. Co jak co, ale jakbym miał się zakładać to powiedziałbym, że Tobie i @tubbs spodoba się na bank.

Co do "Białego kanionu", to nie jest stricte western, raczej
@sejsmita: @sejsmita: serwus Panowie!

"Night flier" czytałem, jeśli się nie mylę było w zbiorze "Marzenia i koszmary". Opowiadanie bardzo fajne, jednak mam dość dużą awersję co do ekranizacji "kingowskich" opowiadań. Ale skoro zachęcasz( ͡° ͜ʖ ͡°)

2 i 3 pozycja leci na listę, a western... mam tak jak @Duke_Nukem;)

Coś bym wrzucił od siebie, bo mój tag porósł już mchem, ale ostatnio czasu mam mało
@tubbs: Taka chyba natura tych list, że ciągle rosną. A im bardziej ktoś jest 'we filmy', tym więcej rzeczy ciekawi. Smutny żywot filmożera. lol. U mnie podobnie, a jeszcze znalazłem w mieście 2 lumpexy elektroniczne i znoszę co chwila filmy do domu. Część widziałem i są takie że warto mieć, a część mnie wali czy okaże się gniotem, jak kosztował kilka złotych. Straszne odkrycie, nie życzę nikomu. xD
@sejsmita: Night flier oglądałem dość dawno. :)
Niestety tam gdzie dla Ciebie jest mroczny i ciężki, dla mnie jest po prostu nudny. Pamiętam, że męczyłem się oglądając. Nihilistyczny? Może trochę jakby się zagłębić, jednak nie robi to od razu dobrego filmu. Końcówka chyba była dość krwawa (to na plus :)) niestety sama postać wampira już ściąga film w dół. Ferrer jako główny bohater też nie był najlepszym wyborem.
King jest niewdzięcznym