Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Dość często ostatnio można znaleźć wyznania osób, które odeszły z organizacji Świadków Jehowy tak jak ja dlatego również postanowiłem się podzielić moją historią i przemyśleniami. Trochę zajęło mi zebranie myśli i napisanie tego wszystkiego dlatego proszę o poważne podejście do tematu i rzeczową rozmowę w komentarzach. Tekst został podzielony na akapity żeby był bardziej przejrzysty.

1. Dzieciństwo w organizacji
Moi rodzice zostali świadkami kiedy byłem jeszcze małym dzieckiem. Oznacza to, że organizacja mnie wychowała i wyprodukowała mój światopogląd (do pewnego momentu). Pierwsze lata mojego życia nie różniły się bardzo od moich kolegów ale zawsze czułem, że jestem trochę inny. Pierwszymi barierami dla dziecka jak ja były święta. Nigdy w życiu nie obchodziłem urodzin, gwiazdki, wielkanocy. Nigdy nie dostałem z tych okazji prezentów, nigdy nikt nie bawił się na mojej imprezie urodzinowej ani ja na czyjejś. Rodzice i reszta świadków miała na to przygotowane wytłumaczenia. Jako, że byłem za mały żeby mi tłumaczyć doktryny wiary to mówiono mi po prostu, że Bogu się to nie podoba bo to święta Szatana i że świadkowie mogą sobie i dzieciom dawać prezenty bez okazji a nie tylko 2-3 razy w roku. W rzeczywistości ja prezentów nie dostawałem nigdy. I nie chodzi mi tu o to, że czułem się źle bo nie dostawałem rzeczy czy pieniędzy. Prezent jest gestem niezależnie od ceny chociaż moi rodzice nie byli biedni i prezent o wartości finansowej jak np rower nie byłby dla nich problemem. Czułem się źle bo nie było mojego dnia, nie było czasu kiedy mógłbym być wyjątkowy i cieszyć się swoim świętem. Kiedy przychodził dzień moich urodzin moja mama gdzieś w przerwie między serialami czasem rzuciła coś w stylu „no! Masz już 6 lat”. I tyle. To była moja celebracja, moje 3 sekundy świadomości, że ktoś pamiętał o mnie i że dzisiaj jest mój dzień. Koledzy mniej więcej wiedzieli o co chodzi i nikomu to nie pzeszkadzało, byliśmy w końcu tylko dziećmi. Czasem tylko było mi przykro jak widziałem ich nowe rowery, komputery, korki do gry w piłkę czy rolki. Mama pocieszała mnie, że w ten sposób moi koledzy służą Szatanowi a Jehowa ich nienawidzi i zginą w ogniu armagedonu. Czuję lekkie przerażenie czytając to zdanie teraz i myśląc co mogłem mieć w głowie słysząc to w wieku kilku lat. Generalnie od najmłodszych lat wpajano mi podział na dobro i zło. Jest Jehowa i Szatan, dwie przeciwne strony a każdy człowiek musi się opowiedzieć po jednej z nich. Nie ma półśrodków. Jak żyjesz zgodnie z tym co każe organizacja to podobasz się Jehowie, jest z ciebie dumny, jak nie to automatycznie zaczynasz służyć Szatanowi i spłoniesz w armagedonie. Pójście do szkoły było dla mnie traumą. Wtedy uświadomiłem sobie podział na my i oni. Zrozumiałem, że zawsze będę inny i nigdy nie będzie łatwo. W pierwszych klasach podstawówki tata poszedł do szkoły i przedstawił sprawę nauczycielom. Żadnych świąt, brania cukierków od kolegów jak mają urodziny, rysowania kartek świątecznych, śpiewania kolęd, stania na baczność do hymnu. Mimo to zdażały się sytuacje kiedy nauczycielka ni stąd ni zowąd kazała mi śpiewać kolędę a ja z przerażeniem w oczach wyjąkiwałem, że jak to, przecież ja nie mogę. Pamiętam to jak dziś. Zawsze byłem jednym z najlepszych uczniów w szkole a tego dnia dostałem pierwszą jedynkę w życiu. Byłem zdruzgotany, załamany a mój 8 letni świat się zawalił. Po wizycie taty w szkole i anulowaniu jedynki usłyszałem od niego tylko, że następnym razem nie będzie szedł do szkoły tylko do sklepu po pasek na mnie. Do tej pory tego nie rozumiem. Kiedy szedłem do gimnazjum tata również rozmawiał z nauczycielami ale tym razem powiedział, że muszę wstać i oznajmić klasie o tym sam. Pierwsza lekcja z wychowawczynią, cała klasa obcych ludzi i nagle nauczycielka pyta czy chciałbym coś klasie oznajmić. Na moment serce mi stanęło, nie mogłem wydusić z siebie słowa więc opuściłem tylko głowę i odburknąłem, że nie. Nigdy wcześniej nie czułem się tak upokorzony.

2. System nagród i kar oraz pięcie się po szczeblach zborowej kariery.
Jeśli myślisz, że organizacja to tylko szeregowi świadkowie chodzący po domach i słuchający wykładów na zebraniach to grubo się mylisz. W zborze istnieje ścisła hierarchia, podział zadań i przywilejów. W gimnazjum zostałem głosicielem, jest to pierwszy i najniższy stopień. Po rozmowie ze starszymi zboru, która miała wyjaśnić czy posiadam podstawową wiedzę i nastawienie zostałem ogłoszony na zebraniu jako nowy głosiciel i przywitany gromkimi brawami. Po zebraniu od razu zebrała się grupka osób gratulujących mi i proponujących wspólne wyjście do służby (głoszenie od domu do domu). W tym okresie stałem się częścią społeczności. Nawiązywałem nowe kontakty, chodziłem do służby z różnymi ludźmi, czytałem biblię i publikacje Strażnica żeby móc czynnie uczestniczyć w zebraniach (odpowiadanie na pytania do artykułu omawianego na zebraniu), chodziłem na zbiórki (spotkania w małych grupkach zazwyczaj w sobot rano przed wyjściem do służby, przez kilkanaście minut uczy się tam nowych wstępów do rozmowy, wybiera publikacje do rozpowszechniania i dobiera w pary do głoszenia). Za każdą z tych czynności dostaje się punkty u Jehowy. Jehowa jest ze mnie dumny, cieszy się jak widzi moje postępy, Jehowa pokazuje mnie Szatanowi jako przykład gorliwego sługi, takie komentarze padały w moją stronę napawając mnie dumą. W tym momencie byłem przesiąknięty organizacją do szpiku kości i wrosłem w nią tak głęboko, że mógłbym mieć napisane na czole „Świadek Jehowy”. Kolejnym oczywistym krokiem był chrzest, po którym stałem się pełnoprawnym członkiem organizacji. Gratulacje, atmosfera uniesienia, modlitwy, duchowe uniesienie podobne do narkotykowego haju. Po tym kroku otworzyło się przede mną mnóstwo drzwi. Na zebraniach mogłem nosić mikrofon i obsługiwać sprzęt nagłaśniający, mogłem też publicznie mówić modlitwę w intencji zebranych, wygłaszać przemówienia na zebraniach, stały się też dostępne kolejne awanse na sługę pomocniczego, starszego zboru itd. Kiedy się w to zaangażujesz, nie potrzebujesz wcale świata zewnętrznego. Jesteś w zamkniętym hermetycznie społeczeństwie przekonanym święcie o swojej wyjątkowości gdzie jest kilka ścieżek rozwoju. Jednak okres ten zbiegł się z moim okresem dojrzewania więc poznałem też dobrze smak kar. Na początku chciałbym wyjaśnić jak działa przepływ informacji. Mieszkałem w dość małym bo 100 tys mieście. Wszyscy świadkowie się znali mimo, że było aż 12 zborów. Jako świadek nie masz prywatności, intymności ani sekretów. Posiadanie ich jest grzechem, jeśli widzisz brata, który robi coś ‘złego’ musisz na niego donieść, inaczej sam popełniasz poważny grzech. Za grzechy traciło się przywileje jak możliwość zgłaszania się na zebraniach itp co było wielkim upokorzeniem i utratą pozycji w społecności. Jeszcze kilka lat temu funkcjonowały raz w tygodniu godzinne zebrania w małych grupkach, omawiano tam atykuły z książek towarzystwa Strażnica. Pewnego dnia na owym zebraniu byłem jedynym ochrzczonym (oprócz brata prowadzącego) mężczyzną w grupie. Obowiązujące zasady mówiły, że kobieta może publicznie się modlić, być lektorem na zebraniu itp tylko jeśli nie ma obecnego żadnego brata. Byłem więc pewny, że zostanę lektorem, wcześniej przygotowałem się, żeby umieć przeczytać tekst artykułu jak najlepiej. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zamiast mnie do tej czynności została wybrana jedna z sióstr. Ponownie straszne upokorzenie, nie wiem nawet za co to była kara, chyba za dojrzewanie. Nikt ze mną nie rozmawiał, nikt mi nic nie powiedział, zostałem po prostu zdegradowany. Po kolejnych moich ciężkich grzechach jak wyjście do baru z ludźmi ze świata(spoza organizacji), czy spotkanie się z dziewczyną straciłem większość przywilejów, nie mogłem się nawet zgłaszać na zebraniach.

3. SEX!!!!!
Sex jest największym grzechem, jest paskudny, obrzydliwy i haniebny. Za kontakt płciowy poza łożem małżeńskim (również np dotknięcie piersi) groził komitet sądowniczy (spotkanie trzech braci starszych z oskarżonym, na którym decyduje się czy go wykluczyć). Oczywiście jak każdy chłopak w moim wieku zacząłem się interesować dziewczynami. I to był już wielki grzech. Jeśli chcesz się spotkać z dziewczyną to musisz być już zdecydowany na małżeństwo z nią. Spotkania towarzyskie z płcią przeiwną powinny się odbywać w towarzystwie starszej siostry lub brata a najlepiej w obecności rodziców. Inaczej jest to prosta droga do grzechu a co za tym idzie śmierci w piekielnym ogniu armagedonu. Sex był demonizowany i zwalczany na każdym kroku do tego stopnia, że w dorosłym życiu, 7 lat po odejściu od organizacji dalej odczuwam tego negatywne skutki i wiem, że chyba nigdy nie będę miał normalnych zdrowych kontaktów z kobietami. Jako 16 latek spotykałem się z dziewczynami trzymając to w tajemnicy bo to było coś złego. Nie mogłem absolutnie przyprowadzić żadnej do domu, nie mogłem się z nią pokazać na mieście żeby nikt mnie nie zobaczył. Nie zawsze się udawało. Kiedy już starsi zboru dowiadywali się o tym następowała rozmowa. Pierwszym pytaniem zawsze było „czy ona kocha Jehowę”. Nie bez powodu nie były to pytania w stylu „czy chcesz ją przyprowadzić na zebranie, czy rozmawiasz z nią o wierze, czy ona wierzy w boga” bo z tej pozycji jest szansa na obronę. Na pytanie czy ona kocha Jehowę jest jedna odpowiedź – nie, bo niby jak i nie ma z tym żadnej polemiki. Skoro nie kocha Jehowy to znaczy, że służy Szatanowi i zginie w ogniu armagedonu a ty razem z nią jak jej nie zostawisz . Jest czarne i białe, nie ma odcieni szarości ani kolorów. Po tym jak kilka razy byłem widziany z dziewczyną i alkoholem zostałem w końcu postawiony przed komitetem sądowniczym. Miałem niecałe 17 lat. Na rozmowie musiałem odpowiadać dokładnie ile alkoholu, w jakich ilościch, jak często, z kim, gdzie i po co piłem. Nie było tak źle dopóki nie zaczęli tematu dziewczyn. Zostałem zmuszony żeby opowiedzieć wszystko. Pisząc ‘wszystko’ grymas obrzydzenia przeszedł mi po twarzy bo tylko to czuję do owych starszych i do tej rozmowy. Posłusznie opowiedziałem, gdzie, kiedy, jak często się z nią spotykałem, gdzie ją dotykałem, jak długo to trwało, gdzie ona dotykała mnie, jak daleko się posunęliśmy, co czułem podczas tego. Po wyjściu z pomieszczenia czułem się jak po kąpieli w szambie. Zostałem tą rozmową obdarty z godności, prywatności i intymności. Siedziałem pod drzwiami czekając co łaskawy komitet sądowniczy zdecyduje ze mną robić. Tym razem skończyło się na upomnieniu. TYLKO upomnienie oznaczało utratę absolutnie wszystkich przywilejów w zborze oraz publiczne ogłoszenie na zebraniu z imienia i nazwiska, że zostałem upomniany przez komitet sądowniczy. Publiczne upokorzenie i utrata pozycji społecznej po raz kolejny. Ulubiony bat świadków na niepokorne owieczki.

4. Brud pod paznokciami
Organizacja Świadków Jehowy jako hermetycznie zamknięta społeczność wytworzyła swoje własne specyficzne patologie. Jedną z największych myślę, że do tej pory jest plotkarstwo i donosicielstwo. Przodowały w tym kobiety, szczególnie starsze. Znudzone własnymi ułożonymi życiami i bez możliwości kontaktu ze światem zewnętrzynym karmiły się plotkami ze zboru. Kto jaki popełnił grzech, za co ma komitet, kto z kim, jak, kiedy. Sensacje przetaczały się przez zbory z prędkością błyskawicy. Po każdej aferze można było zobaczyć grupki sióstr z rozszerzonymi do granic możliwości źrenicami opowiadające sobie o najnowszych zdarzeniach. Fakt, że starsi zboru po komitetach i rozmowach dzielili się ze swoimi żonami ich treścią napędzał ten proceder. Kobiety oprócz głoszenia nie mają żadnych przywilejów więc bycie żoną starszego zboru jest nie lada awansem społecznym właśnie ze względu na dostęp do świeżych plotek, którymi chętnie się dzieliły z koleżankami w wierze. Podobnym kanałem tylko w odwrotną stronę płynęły donosy. Kiedy pisałem, że spotkania z dziewczynami były w pełnej konspiracji nie żartowałem. Każde publiczne pokazanie się narażało na konsekwencje. Zawsze w jakimś oknie był ktoś kto cię widział. Idąc z dziewczyną za rękę, wybierałem najmniej uczęszczne miejsca, oczy miałem dookoła głowy i obserwowałem każdego przechodzącego człowieka a i tak nawet tego samego dnia na wieczornym zebraniu potrafiłem mieć rozmowę o tym. Starsi wiedzieli już wtedy kto to był, gdzie się z nią widziałem, jak długo, co robiliśmy. Pełna inwigilacja każdej prywatnej dziedziny życia odbywała się za zgodą wyznawców bo przecież Jehowa i tak widzi wszystko więc jeśli nie grzeszysz to czemu chcesz coś ukrywać? W ten sposób doszło do mojego kolejnego komitetu. Byłem już trochę starszy i mimo okropnego stresu nie dałem się zmusić do żadnych intymnych wyznań. Alkohol piłem z umiarem a spotkania z płcią przeciwną nie poskutkowały popełnieniem grzechu, to jedyne co mogli ode mnie usłyszeć. Z braku dowodów i bez mojego wyznania winy nie mogli mnie wykluczyć więc powtórnie zostałem publicznie upomniany. Niestety poskutkowało to tym, że urządzono polowanie. Mięliśmy w zborzę grupkę młodych chłopaków, trzymaliśmy się razem i byliśmy przyjaciółmi. Bracia starsi postawili sobie na cel pozbyć się nas wszystkich więc szukali na nas brudów jak tylko mogli. Od tego momentu byliśmy na celowniku więc poprawiła się też nasza czujność, nie chcięliśmy im dać tej satysfakcji. Oczywiście co chwilę miałem rozmowy. A to włosy za długie (grzywka opadająca na oczy), 3 dniowy zarost (legalne są tylko wąsy), mało godzin w służbie, brak aktywności. Czuliśmy się jak podgryzani przez stado sępów. Wszystkie spotkania z udziałem alkoholu urządzaliśmy w zaufanym gronie w zamkniętym miejscu żeby nic nie przedostało się na zewnątrz (mimo, że każdy z nas był pełnoletni). Często było to w moim domu bo rodzice powoli zaczęli zauważać tą niesprawiedliwość i chcięli nas chronić. Trwaliśmy w takim impasie aż do jednego spotkania w moim domu. 5 zaufanych przyjaciół, kilka piw, śmiechy, zabawa do rana. Kiedy się obudziłem jeden z kolegów już pojechał do domu. Jak się okazało tydzień później ten szczegół nas zgubił. Ojcem tego kolegi był świeżo upieczony starszy zboru. Mogę sobie tylko wyobrażać jak skacze ze szczęścia, że znalazł w końcu na nas haka. Jeśli znacie eksperyment więzienny Zimbardo to możecie sobie wyobrazić w jaki sposób zachowywał się człowiek, który był nikim przez całe życie, biedny kierowca autobusu nagle dostaje pieczę nad ponad setką wiernych. Tak, odbiło mu kompletnie. Jako linię ataku na zorganizowanym dla mnie komitecie (już trzecim) obrał to, że pozwoliłem jego synowi jechać rano na kacu do domu (przypomnę, że jak się obudziłem tego kolegi już nie było). Drugi z braci zadawał mi pytania typu „po co w ogóle pić alkohol”. Trzeci dbał o płynność wysuwanych mi oskarżeń. Moje argumenty, tłumaczenia i logika nie miały żadnego znaczenia, nikt mnie nie słuchał bo wyrok został wydany już dawno temu, czekano tylko na okazję. Na szczęście dla mnie pan busiarz dał się ponieść nerwom tak mocno i wysuwał tak absurdalne i bezsensowne oskarżenia i wnioski, że jego zachowanie odbiło się echem w całym światku na tyle, że nie mogli mnie wykluczyć bo taka decyzja byłaby do podważenia. Więc znowu upomnienie. Dodam tylko, że każdy z uczestników tej imprezy miał komitet oprócz rzeczonego syna busiarza a on sam nie poniósł żadnych konsekwencji swojego zachowania wobec mnie, na wszelki wypadek jakby ktoś miał wątpliwości czy w organizacji występuje kumoterstwo i kolesiostwo. Hipokryzja też jest czymś normalnym. Dwaj z trzech braci na moim komitecie było znanych z umiłowania do kieliszka. Sam słyszałem jak busiarz kiedyś opowiadał, że przed snem lubi wypić butelkę śliwowicy. Już po moim odejściu jego syn wżenił się w rodzinę handlarza paliw. Jego teść się ukrywał poszukiwany przez CBŚ za przekręty na paliwach dlatego on przejął interes a jego ojciec, szanowany starszy zboru został kierowcą cysterny. Cały proceder przestępczy trwał kilka lat, dorobili się na nim sporych nielegalnych pieniędzy, które pewnie też zasilały skrzynki z dobrowolnymi datkami. Nie muszę mówić, że nie ponieśli żadnych konsekwencji. Konsekwencje ponoszą tylko szeregowcy za napicie się piwa i chodzenie za rękę z dziewczyną. Syn drugiego z moich sędziów, śliski jak zaskroniec, zupełnie jak ojciec. W sobotę potrafił się uchlać jak świnia, wdać w bójkę z dresami, i poprzestawiać autem wszystkie słupki na parkingu a na niedzielnym zebraniu prowadził wykład o doborze towarzystwa mówiąc, że dla niego nawet w zborze nie wszyscy są dobrym towarzystwem. Jeden z najmłodszych sług pomocniczyć w kraju, podziwiany i gorliwy brat.
5. Konsekwencje
Zaraz po ostatnim komitecie wyjechałem z miasta na studia. Przesiąknięty tą patologią i społecznym bagnem odetchnąłem z ulgą w nowym dużym mieście,w którym nie musiałem się bać monitorowania na każdym rogu i szukania na siłę haka. W tym czasie rozpadła się moja rodzina. Nie będę wchodził w szczegóły, napiszę tylko, że organizacja wywarła taki wpływ na moich rodziców, że po części doprowadziło to do tych kłopotów. Zostałem sam. Przestałem chodzić na zebrania i utrzymywać kontakty ze świadkami. Zbierałem się z decyzją o odejściu 2 lata. Potrzebowałem czasu na to, żeby zwalczyć 20 lat urabiania. Musiałem pogodzić się ze zmianą swojego życia o 180 stopni, zerwaniem kontaktu z 80% znanych mi ludzi i wzięciem odpowiedzialności za swoje życie. Całe moje dotychczasowe życie byłem prowadzony przez organizację, właściwie przez nią wychowany i ukształtowany. Ale teraz zostałem sam, pierwszy raz w życiu czułem, że mam nad swoim życiem kontrolę i mogę decydować o sobie. Zacząłem budować od podstaw swoją moralność i osobowość ale wiem, że wielu rzeczy się nigdy nie wyzbędę. Nigdy nie dam rady obchodzić żadnych świąt. Nie mam problemów jeśli chodzi o urodziny ale wszystkie święta religijne są dla mnie ze względu na bardzo dobrą znajomość biblii i pochodzenia świąt po prostu hipokryzją i za nic w świecie nie dam rady ich obchodzić. Z tego powodu rozpadło się już moich kilka poważnych związków. Kontakt z kobietami choć już dużo lepszy dalej nosi znamiona nauk wpajanych mi przez całe życie. Dalej w pewnym stopniu coś tak naturalnego i normalnego jak związki czy sex wydaje mi się niemoralne. Z moich dawnych przyjaciół tylko jeden został w zborze, nie utrzymujemy kontaktów. Moja mama odeszła od zboru a ojciec ma spore wątpliwości i normalnie ze mną rozmawia. Z różnych źródeł wiem, że nasza grupa często pojawia się na językach, nasza historia jest dobrze znana w społeczności świadków. Po podpisaniu i wręczeniu listu o odłączenie czułem wolność i świerzość jakiej nie czułem nigdy. Tak jakby spadły mi z karku kajdany wbijające mi się w skórę przez całe moje życie. Szedłem z szerokim uśmiechem na ustach przysięgając, że już nigdy nie dam się tak zmanipulować i uzależnić. Jestem wolny od 7 lat. Jeśli dotrwałeś do tego miejsca chciałem ci podziękować i zachęcić do zadawania pytań.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
Po co to?
Dzięki temu narzędziu możesz dodać wpis pozostając anonimowym.
  • 103
@AnonimoweMirkoWyznania: Mogłeś to w 5 częściach puścić a nie takiego molocha xD Nikt tego nie przeczyta.


@Asterling: jak ktos chce to przeczyta

@AnonimoweMirkoWyznania: możesz coś więcej? Jakieś historie z przykładami? Np. Kwestia znajomości biblii... Jak to jest, że Świadkowie znają pismo tak dobrze?

Pisałeś o kobietach, że niewiele znaczą... Jak wygląda taki standardowy dzień rodziny? Jak mężowie odnoszą się do żon?

Jestem wstrząśnięty tym jak religia może niszczyć ludzi.
@AnonimoweMirkoWyznania: I co ja mam Ci chłopie napisać? Przeczytałem oczywiście całe, i #feels mocno, bo przeżywałem coś podobnego - tylko to nie ja byłem w tej - nazywajmy rzeczy po imieniu - sekcie, a bliska mi osoba. Wiem, ile to wszystko kosztuje, i wielki szacunek za to, że dałeś radę odejść sam. Odnośnie tego, że nie możesz w nic uwierzyć - spróbuj poczytać Biblię. Tak, wiem, jak każdy były czy obecny