Wpis z mikrobloga

#diablo #tlumaczenie #przeklad #lokalizacja #oswiadczenie #gorzkiezale #esejwewpisie #esej #wywod #wywody #pierdyliontagow

Ja rozumiem, że Diablo i jego kontekst, ale ja #!$%@?. Infernalny hełm.

Polscy lokalizatorzy mnie dobijają. Mają się na tym znać i wiedzieć na czym polega przekład a tu.. neologizmy, które aż w oczy kolą. A pod spodem komentarze odbiorców typu "hahahaha infernalny". Przecież o czymś to świadczy, że przeciętny człowiek śmieje się z karykaturalnego tworu językowego. Czuje on, że coś tu nie gra.

Pardon. Nie ma czegoś takiego jak lokalizator, korektor czy tłumacz. Dzisiaj każdy potrafi angielski i wie jak dobrze przełożyć tekst.

Dlaczego więc dzwoni do mnie pewnego dnia matka i pyta się co to jest "briefing" bo ktoś tak powiedział w telewizji i ona nie rozumie. Ano bo koleś, który operuje żółtą belką na dole TVN24 nie wie jaki jest polski odpowiednik słowa "briefing" i teraz ludzie mają się z dupy dowiedzieć o co chodzi.

Siedzę w tej dziedzinie i wiem doskonale, że język ewoluuje i nowe zapożyczenia będą asymilowane do naszego języka, ale na Boga, żeby tworzyć takie dziwadła, bo komuś nie chce się dopasować istniejącego ekwiwalentu, to jest szczyt..

No ale.. dzisiaj mamy wszędzie ekspertów z przekładu z angielskiego na polski i vice-versa.

Jednak znajomość angielskiego, a sztuka tłumaczenia to dwie różne światy, których przeciętny człowiek nie dostrzega.

#!$%@? mnie to. Bo teraz na każde stanowisko pracy biurowej jest wymagana znajomość angielskiego na poziomie matury, żeby w razie czego ten ktoś mógł przetłumaczyć.

Potem taka gazeta wali na okładkę wielgachnymi literami "Microsoft implementuje nowy pomysł"!

Celowy zabieg? Bo brzmi mądrzej? Czy może lenistwo i niewiedza redaktora, który właśnie przeczytał artykuł po angielsku i nie ma pomysłu na polski wyraz?

Wywiad z Panią w telewizji, która opisuje nam innowacyjny system monitorujący koryto rzeki:

"Te mmmm drony odlatują z bazy i skanują rzekę. Jak taki dron dolatuje do tak zwanego łejpointu renderuje nam wykres z którego odczytujemy wartości".

Jakiego tak zwanego? #!$%@?, nie tak zwanego łejpojntu. Co robi?

[BTW. Czasownik "to render" jest tak zajebiście uniwersalny w tym języku, że w pale się nie mieści.

Następnie filmik gościa, który recenzuje gry Duke Nukem.

"W tej spinoffowej części Duke rozwałkuje oponentów [...]" No słuchać się tego nie da :|.

Przykładów jest OGROM, w każdej dziedzinie życia.

To już redaktorom brakuje chodź odrobiny kreatywności?

Nie. Problem tkwi w tym, że mają blade pojęcie o sztuce przekładu, a biorą się do tego jak profesjonaliści i wychodzi bełkot. To zaś przenika do naszego języka, bo jest powielane w internecie i innych mediach. Powielane w mowie potocznej. Staje się zwyczajne, często spotykane.

No i spotyka się takich dwóch gimnazjalistów:

- Mój Paladyn zhilował go c nie a temten mu szadołboltem zdekresował całe hape. Myślałem, że jebne

- Masakra. Przeca on ma tyle dipiesu i pałeratak że mógłby cały rajd zhilować.

Śmiejcie się, że przytaczam taki skrajny przykład, ale ja to zjawisko widzę w mediach. W normalnym reportażu, który de facto powinien być po polsku, a czy on taki naprawdę jest? Briefing.

Szkoda nerwów. Liczy się kasa i oszczędność. Po co współpracować z tłumaczem, skoro można zatrudnić kogoś z angielskim na poziomie matury podstawowej.

Tylko teraz czy on będzie w stanie przetłumaczyć chodź jedno zdanie a vista czy konsekutywnie? Nie mówiąc o symultanicznym... i jego pamięci.

Nie mniej jednak, odbije się to na wizerunku firmy. Gdyby jeszcze tylko ludzie byli w stanie to dostrzec.

W.....e - #diablo #tlumaczenie #przeklad #lokalizacja #oswiadczenie #gorzkiezale #ese...

źródło: comment_QGin7iQDkIebIj32rkPMKIwa60OsUgfp.jpg

Pobierz
  • 9
  • Odpowiedz