Wpis z mikrobloga

tl;dr


Pić zacząłem mając 13 lat, w gimnazjum. Zadawałem się wtedy z szeroko pojmowaną patologią osiedlową, więc siłą rzeczy po wejściu do gimnazjum jakoś się zaczęło. Paliłem też wtedy fajki i trawę, parę razy wciągałem amfę, ale w żadną z tych używek się specjalnie nie wkręciłem. Fajki rzuciłem po 3 latach, trawkę obecnie popalam kilka razy do roku, z amfy w ogóle zrezygnowałem bardzo szybko.

Z alkoholem było gorzej.

Nie sądzę, żeby od tego czasu zdarzył mi się miesiąc bez żadnego picia. Właściwie, to jestem pewny, że się nie zdarzył. Czasami bywały trzeźwe tygodnie, ale też raczej rzadko. Przez okres gimnazjum zwyczajnie chlaliśmy wszyscy na podwórkach, nie wczuwałem się w to specjalnie, po prostu jak spotykaliśmy się z kumplami to zawsze się coś piło, a spotykaliśmy się często. Z perspektywy czasu myślę, że problem zaczął się mniej więcej wtedy, kiedy zakończył się mój romans z ulicą xD

Bo wiecie, jak tak się nad tym zastanawiam, to byłem pijany w każdym ważnym momencie mojego życia. Nawet na egzaminy gimnazjalne, które swoją drogą napisałem najlepiej ze szkoły, przyszedłem #!$%@? xD 90% moich znajomych poznałem po pijaku. Wszystkie fajne imprezy, wszystkie ciekawe momenty, wszystko co wspominamy dzisiaj ze śmiechem, było okraszone alkoholem. Nigdy nawet nikogo na trzeźwo nie podrywałem xD Pierwszy raz całowałem się #!$%@?, pierwszy raz uprawiałem seks #!$%@?, oba moje związki zaczynały się po pijaku. Kończyły tak naprawdę też, ale do tego jeszcze zaraz dojdę.

Można powiedzieć, że wchodziłem w życie #!$%@?.

A to wszystko przez to, że po alkoholu było jakoś łatwiej. Na trzeźwo jestem w ogóle mało kontaktowy, słabo się dogaduje z ludźmi - zwłaszcza tymi, których nie znam - nie umiem się zabrać za podrywanie panienek, a w ogóle to się w towarzystwie zwyczajnie nudzę, a ludzie mnie #!$%@?ą. Ci którzy poznają mnie trzeźwego też zazwyczaj za mną nie przepadają, no bo dochodzą do wniosku, że jestem jakiś nudny, co jest zresztą prawdą xD Dlatego do wszystkich spotkań towarzyskich lubiłem sobie wypić flaszkę/parę browarów z kumplami, jak się spotykałem z dziewczynami to jakieś hehe winka, i tak to wszystko zawsze grało. Jak ktoś mnie #!$%@?ł, to szedłem się napić, jak się z czegoś cieszyłem, to szedłem to opić, a jak coś mi nie wyszło, to szedłem to zapić. Żyć nie umierać.

No, może nie do końca.

Zawsze miałem najmocniejszą głowę w towarzystwie - w takim kontekście, że za każdym razem trzymałem się do końca, nie odpadałem, nie zgonowałem. Jednak nie znaczy to, że alkohol na mnie nie działa. Działa, tylko troszkę inaczej. Otóż po pijaku mi zwyczajnie #!$%@?. Kontroluję ruchy, wyglądam na w miarę ogarniętego, ale zachowuję się jak debil. Tu też dochodzimy do tych wspomnianych wcześniej związków. Co prawda rozstawaliśmy się na trzeźwo, ale takie akcje jak kazanie dziewczynie bez żadnego powodu #!$%@?ć czy nazywanie jej tępą strzałą pewnie relacjom nie sprzyjają xD żeby było śmieszniej, to pierwsze miało miejsce w przypadku obu moich związków, nie wiem do końca czemu. Po prostu niespecjalnie ogarniam co mówię jak się #!$%@?ę. Było też parę niedoszłych związków, które przez moje #!$%@? po alko ostatecznie nigdy się nie zaczęły xD Jedynym co uważam za mały sukces jest to, że niezależnie od ilości wypitego alkoholu, zawsze byłem wierny - odwalałem nawet takie akcje że np. na melanżu zrzuciłem z kolan jakąś nawaloną dupę, która się na mnie władowała i chciała całować, powiedziałem jej żeby się poszła "zbolcować butelką", po czym #!$%@?łem z buta do domu xD Często rzucałem się do bójek, czasem z obcymi, czasem z kumplami, #!$%@?łem znajomych, a kilka dziewczyn doprowadziłem do łez.

W każdym razie, całe życie tak naprawdę byłem #!$%@?, a połowę ważnych, fajnych, ciekawych chwil ledwo pamiętam. Czuję się trochę tak, jakby alkohol zabrał mi pół życia. Zrobiłem w tym czasie wiele głupich rzeczy, popełniłem sporo błędów, podjąłem wiele złych decyzji, i po prostu #!$%@?łem sporo spraw, w tym sporo tych dla mnie ważnych. Nie jest to żadne zrzucanie z siebie odpowiedzialności na alkohol, bo zawsze wiedziałem jak to gówno na mnie działa, więc wiem doskonale, że sam jestem sobie winny.

12 dni temu doszedłem do wniosku, że pora się ogarnąć, i postanowiłem przestać pić. Znaczy się postanowiłem to już wcześniej, ale wybrałem taki a nie inny termin, żeby mieć czas by się z tym na spokojnie oswoić.
Piszę ten wpis dlatego, że według Cialdiniego, dużo łatwiej trzymać się postanowień, gdy jak najwięcej osób o nich wie. Poza tym, traktuję to jako taką małą spowiedź, bo mimo że znajomi wiedzą o tym, że kończę z piciem, to jednak nikomu nie wyjaśniałem przyczyn, jakoś wolę to zrobić tutaj.

#abstynencja #alkoholizm #coolstory póki co trochę #przegryw, ale liczę że to wyzwanie skończę jednak jako #wygryw
  • 27
@OldFuckinPyroRex: @HetmanPolnyKoronny: mam 20, celowo nie pisałem, żeby uniknąć pierwszego komentarza "hehe beka, co to jest 7 lat" xD Nie patrzcie na to jak na 7 lat, tylko jak na cholernie ważne 7 lat, które większość ludzi opisuje jako "najlepszy okres w życiu", przez które człowiek powinien dojrzewać, uczyć się życia i radzenia sobie z przeciwnościami, a zamiast tego wali wódę maratonami po 7 dni pod rząd ( ͡º
@laki1: Póki co znajomi są bardzo spoko, byłem już w tym czasie na 2 imprezach (swoją drogą wcale się źle nie bawiłem, co mnie nawet trochę zaskoczyło), i większość życzyła powodzenia, nikt nie wyskakiwał z żadnym "ze mną się nie napijesz?", "jedno piwo ci przecież nie zaszkodzi", ani niczym takim xD jak do mnie ostatnio kumpel zadzwonił z pytaniem czy idę na piwo, to na informację że nie piję zareagował "to
@Salieri_: życzę powodzenia, mi dzisiaj mija drugi miesiąc całkowitej abstynencji od alko+fajek+mj. I nie jest tak źle, moi znajomi tez pomagają mi i nie namawiają. Teraz mogę przebywać wśród ludzi którzy pala, piją czy wciągają i nie mam żadnej ochoty żeby się dołączyć. Jeżeli wytrzymasz pierwsze ciagoty to zauważysz ze swiat na trzeźwo jest zajebisty, ja tak mam i stwierdzam powoli, że tak mi lepiej, większa kontrola nad życiem to największy
@Salieri_: no stary, wszystkiego dobrego, trzymam za ciebie kciuki, niestety mam wszystko tak samo jak ty, ale nigdy nie piłem nałogowo, ostatnio w ogóle mało piję, nigdy nie miałem problemu z alkoholem (chociaż jak się pierszy raz całowałem, to też nie byłem trzeźwy ( ͡° ͜ʖ ͡°) ) , ale mam wrażenie, że zawsze to gdzieś we mnie głęboko siedziało (geny?), a że #!$%@? życiowego ostatnio pod
@Salieri_: Po pierwsze to powodzenia. Dobrze, że teraz ogarnąłeś, dasz radę. Ja mam (miałem...) kumpla z osiedla, z którym całe dzieciństwo graliśmy w piłkę, chowanego itd; później alko, balety i dupeczki. Potem cała ekipa z osiedla na studia/do pracy, a on dalej imprezował... I teraz ma 27 lat, siedzi w domu od ok. 6 lat i wali browary całymi dniami. Trzęsie się, coraz słabiej mówi. Był przystojnym, normalnym 20-latkiem, a teraz
@Salieri_: Mam dla ciebie smutną wiadomość - wpędziłeś się w silne uzależnienie i masz przed sobą właściwie dwie drogi życiowe - albo przestajesz zupełnie pić, albo przez resztę życia szarpiesz się i przeplatasz własne życie epizodami o tytułach "leczenie uzależnienia" i "powrót do nałogu". Według statystyk różnych grup anonimowych alkoholików, około 0,25% z nich udaje się pozostać trzeźwym przez co najmniej 2 lata, reszta wraca do nałogu, a praktycznie 100% prób