Wpis z mikrobloga

Pamiętam to jakby miało miejsce wczoraj. Jest marzec 2008. roku, kończę właśnie dwumiesięczną wyprawę po Azji Południowo-Wschodniej.

To ostatnie dni, by skorzystać z uroków Kambodży, po intensywnym zwiedzaniu zatrzymuję się w Krong Preah. Miejsce popularne wśród poszukujących płatnych, miłosnych uniesień, niestety nie tylko z zepsutymi, dorosłymi prostytutkami, ale także z osobami na tyle młodymi, że w Europie troskliwe mamy zakrywałyby im oczy przy scenach zbliżeń w trakcie rodzinnego oglądania filmów akcji.

Godzina szesnasta, jest przyjemnie ciepło, nie gorąco, z powodu morskiej bryzy. Spaceruję 20m od morza po drewnianych deskach, żeby rozgrzany piasek nie parzył stóp, mijam długi na dwieście metrów rząd barów. Wszystko to w okolicy kompleksu willi i luksusowych (jak na azjatyckie warunki) hoteli.

W jednym z barów, niczym nie wyróżniającym się od pozostałych, nie gra muzyka, światła są wygaszone, a na środku lady, oparta o puste butelki po Blue Caracao, stoi kartka. Jej treść po angielsku, ale bardzo bezpośrednia i prosta w odbiorze: "Sprzedam bar z powodu powrotu na stałe do Australii, $25 000". Pod spodem małym druczkiem dopisane "W cenę wliczony roczny zapas alkoholu i licencja na 10 lat".

Stoję jak oniemiały i kalkuluję; dolar jest po 2,40 zł, w spadku po babci otrzymałem mieszkanie warte minimum 140 000 zł, poza tym mam pewne oszczędności. Wystarczyłby jeden telefon do banku i fajnie wyglądający bar z własnymi stolikami, leżący 5 metrów od deptaku i 25 metrów od morza, byłby moją własnością.

Czemu wtedy zrezygnowałem? Może to była kwestia dziewczyny, którą naprawdę kochałem i z którą snułem  plany na resztę życia, a była w trakcie aplikacji prawniczej?

Może pewien wpływ miał poprzedni dzień, kiedy w mieście widziałem obrzydliwego, grubego Rosjanina obejmującego 11-letnią dziewczynkę i nie chciałem mieć podobnej klienteli?

Dzisiaj już sam nie wiem, jednak na pewno nie była to kwestia pieniędzy, gdyż niedługo po powrocie za większą kwotę kupiłem Golfa VI.

Aktualnie moja dziewczyna jest już cztery lata po ślubie z szefem kancelarii (zostawiła mnie pół roku po powrocie), a mój Golf jest warty 20 000 zł. Piszę te słowa z mieszkania po mojej babci, w mieście, którego nazwy nie podam, ale na pewno znasz to uczucie, kiedy wchodzisz do windy, a ludzie spoglądają na Ciebie jakbyś otruł im kota.

Mirku, Mirabelko, nie rezygnuj ze swych marzeń kierując się rozsądkiem lub presją wywieraną przez społeczeństwo. Jeśli chcesz zostać kurierem rowerowym w Amsterdamie, jedź tam i zacznij szukać pracy choćby jutro. Jeśli chcesz zostać aktorką teatralną, już dziś zacznij ćwiczyć, zapisz się do grupy.

Niczego w życiu nie żałuje tak mocno, jak tego, że w marcu 2008. roku nie wykonałem przelewu na swoje konto walutowe i nie kupiłem tego przeklętego baru.

Tyle, takie tam #gorzkiezale #oswiadczenie #podroze
  • 10
@jrider: Jak twoje, to technicznie rzecz biorąc to nie pasta, ale tagując #gorzkiezale sugerujesz, że to prawdziwa historia.
Tak w ogóle, to daj jakieś zdjęcia z podróży zamiast takiego pierdzielenia, to nikogo nie zmotywuje.
Natomiast twoje zdjęcia z twojej podróży i z jakimś opisem mogą być czymś co wpłynie pozytywnie na kogoś. Nawet sam coś takiego zaplusuje lub wykopię.
@flager: ok, rozumiem. Dziekuje bardzo, ale wiesz, nie chciałbym aż tak się uzewnętrzniac, poza tym to zbyt cienka wycieczka i w zbyt popularne miejsca, zeby bylo o czym pisac. Kiedys, jak zrobie Wielka Podroz, to na pewno umieszcze relacje. Teraz sporo czasu spedzam w swiatyniach lub samotnie na plazy, mam mnostwo czasu na rozmyslanie, zostalem zainspirowany opowiesciami przygodnie spotkanych ludzi, stad ten wpis. Trzymaj sie, do zobaczenia!