W temacie Morskiego Oka i ogólnie Stolicy Polskich Gór. W tamtym roku sprzedali nam bilety na Morskie o chyba 15:00 i nikt słowem nie wspomniał żebyśmy nie wchodzili o tej godzinie (i tak nie mieliśmy zamiaru na sama górę) bo nie zdążymy tylko wszystkie gorole szczęśliwe bo można orżnąć na busie i bilecie wstępu. Jak już place za wejście na szlak zlozony z asfaltowej drogi i pisze ze do 17:00 jezdza konie
konto usunięte via iOS
Sprzedałem na chwile Jawę 350 TS, by zaraz odkupić, góra rok bez moto miał być, potrzeba kasa na mieszkanie i takie tam. Rozumiecie. Guzik prawda! Nie odkupiłem po roku, po pięciu a nawet po piętnastu latach. Równo 20 lat czekałem, aż będzie ten odpowiedni czas. I on nadszedł - w wieku 40 lat. Ludzie mówią, że mężczyzna przeżywa wtedy kryzys wieku średniego. Że dostaje małpiego rozumu. Głowa siwieje ciało szaleje. I takie tam powiedzenia można usłyszeć na ten temat. Nie nazwałbym tego kryzysem. Po prostu, któregoś dnia uświadomiłem sobie (a raczej zrobił to mój chrzestny, ciągle aktywny motocyklista), że nie ma na co już czekać. Za parę lat może być za późno, może zacząć zdrowie szwankować i już nigdy nie poczuje wiatru we włosach (w sumie nie poczułem go do dziś, bo po pierwsze teraz kaski mają szybki a za moich czasów śmigaliśmy w pomilicyjnych orzeszkach lub bez, a po drugie z włosami u mnie licho).
Jako że prawa jazdy na motocykle nigdy nie miałem, bo 20 lat temu nikt się tym za bardzo nie przejmował, postanowiłem rozpocząć a raczej kontynuować moją przygodę z motocyklami od czegoś, na czym mogę jeździć legalnie mając prawo jazdy kat. „B” czyli 125ccm. Wybór motocykli o tej pojemności jest ogromny. Okropnie podobały mi się choppery, ale że ciągle czuje się młodo, dlatego wybór padł na coś bardziej sportowego czyli legendę 125-tek poczciwą Hondę Varadero. Szukałem tej mojej ponad miesiąc, zwiedzając małe i duże miasteczka w województwie śląskim i małopolskim. Od początku odpuściłem wersje gaźnikowe, bo trzeba je otaczać szczególną opieką (synchronizacja gaźników, odpalanie na ssaniu) a mechanik ze mnie marny i lubię jak coś działa bezobsługowo. Ofert było dużo, ale stan większości z nich pozostawiał wiele do życzenia, aż w końcu trafiłem na ogłoszenie z Krakowa z dosyć wysoką ceną.
Pojechałem