Nie rozumiem kultu kupowania klitek bezpośrednio w dużych miastach. Może być nawet na zadupiach daleko od centrum, byleby to było jeszcze w mieście X. Co z tego, że miasteczko 20-30 minut autostradą oferuje niższe ceny na rynku pierwotnym i niższe koszty życia. A rozrywki? - nie mówcie, że codziennie chodzicie do opery, na koncerty, mecze i inne imprezy masowe, na które nie możecie przybyć pociągiem/autem.
Praca? - oczywiście że większe miasto wygrywa
Praca? - oczywiście że większe miasto wygrywa
I trochę nie kumam, bo jeśli stopy są niższe od inflacji to przecież zawsze i tak na końcu zapłacą za obywatele którzy kredytu nie wzięli, tylko w trochę innej formie.
A druga