Piractwo e-booków – największe mity czytelników i branży wydawniczej
Czyli bzdury, które opowiada branża (tracimy 250 milionów rocznie...) albo sami czytelnicy (nikogo nie okradamy...)
Vroobelek z- #
- #
- #
- #
- #
- 256
Czyli bzdury, które opowiada branża (tracimy 250 milionów rocznie...) albo sami czytelnicy (nikogo nie okradamy...)
Vroobelek z
Komentarze (256)
najlepsze
Ci którzy by i tak nie zapłacili nie byliby nazywani złodziejami a entuzjaści i fani autora, czy książki mogliby wpłacić dowolną kwotę. Jestem pewien że wielu czytelników chciałoby zapłacić więcej niż wynosi aktualna wartość rynkowa, gdyby książka przypadła im do gustu.
To wymagałoby zmiany całego modelu biznesowego i możliwe że wydawcy by mniej zarabiali,
@matips: zakładam śmiało, że 99% klientów nie nazywa się "Kuźniar". XD
Lata temu tak z ~15lat temu, miałem okazję pracować na wyspach. Pracowała z nami lokalna nieletnia - znaczy dorabiała, prawo pozwalało na kilka h tygodniowo(max 10?). Laptopy jeszcze kosztowały majątek a internet był tylko na starym PC. Jeden z chłopaków dorobił się laptopa, a że coś by się posłuchało to zagadali do młodej czy jakiejś muzyki (wiadomix mp3) nie ma. Przy okazji przyniosła, stos ~50 oryginalnych
Często w dyskusji są odwoływania się do muzyki. Wykonawcy, choć przeklinają YT, to nie zdają sobie sprawy, że w rzeczywistości to ogromna i darmowa reklama. Wielokrotnie przesłuchałem danego wykonawcę lub zespół, po czym poszedłem na ich koncert. I to jest powszechne. Muzycy nie zarabiają na
@leon-san: Taka sytuacja ma miejsce w przypadku audiobooków, najczęściej minimum godzina udostępniona jest po prostu na YT. Różnica bierze się głównie stąd jak sądzę, że odbiór danego lektora dla większości słuchających ma znaczenie. Poza tym audiobooki bywają droższe niż książki/ebooki, ponieważ wymagają dodatkowego nakładu
Autor tekstu zapomniał też o starych książkach, których nie można już kupić. To też piractwo, że ktoś korzysta z dobrodziejstw technologii i umożliwia sobie i innym przeczytać stare publikacje?
Czytniki mają sporo funkcji, które aż proszą się o wykorzystanie (choćby linki wewnętrzne), ale większość książek tego nie używa. Po prostu kopiuje się treść z wersji papierowej i jak potrzebujesz przypisy sprawdzić, to musisz iść na koniec książki.
Wykresy, ilustracje, zdjęcia - też często dramat. Praktycznie wszystkie czytniki dziś są czarno-białe i mają nieduże ekrany, a potem dostaję wykres gdzie "czerwona
A mam w domu jakieś wydania 0. To są książki, które drukowane są przed ostateczną korektą. Trafiają na szybko do recenzentów, żeby w momencie premiery mieli gotowe recenzje. Trafiają