W końcu, na półmetku życia znalazłem swoje ikigai
Po ciężkim dniu w kołchozie, jadę rowerem najdalej jak się da na największą, podmiejską wioskę.
Wichura musi mieć tylko jedną rzecz - przystanek kolejowy.
Umęczony trasą (30, 40, 50km nieważne) kupuję sobie u lokalnej pani Krysi jedno zimne piwo, siadam na ławeczce (podmiejskie miejscowości często mają blaszaną wiatę) i sobie siedzę, sączę napój, patrząc na pole lub las.
Problemy są tam, w centrum stojącej
Po ciężkim dniu w kołchozie, jadę rowerem najdalej jak się da na największą, podmiejską wioskę.
Wichura musi mieć tylko jedną rzecz - przystanek kolejowy.
Umęczony trasą (30, 40, 50km nieważne) kupuję sobie u lokalnej pani Krysi jedno zimne piwo, siadam na ławeczce (podmiejskie miejscowości często mają blaszaną wiatę) i sobie siedzę, sączę napój, patrząc na pole lub las.
Problemy są tam, w centrum stojącej
Wczoraj jakoś tak bez planu wypaliłem do żony, że może pojedziemy na jeden dzień do Warszawy z dzieciakami zobaczyć to i owo. Stara chciała zobaczyć łazienki królewskie a dzieciaki Centrum Nauki Kopernik. Ja w sumie też nigdy nie byłem z Warszawie mimo, że mam 38 lat. Aha - mieszkamy w miasteczku powiatowym w Wielkopolsce i generalnie żyjemy jak pączki w maśle.
No