Wpis z mikrobloga

CZĘŚĆ 1
CZĘŚĆ 2
CZĘŚĆ 3

Arabelle zamknęła drzwi do pokoju i uklękła obok Rio.

- Dasz radę wstać kochanie?

Mężczyzna próbował wesprzeć się i podnieść, ale był wciąż potwornie osłabiony. Z całych sił starał się, żeby zapanować nad bólem głowy i swoim ciałem. Bezskutecznie.

- Pomóż mi proszę. – powiedział zrezygnowany wyciągając w jej kierunku dłoń – Pomóż mi dojść pod prysznic.

Wstała i chwyciła za nią. Z całych sił starała się pomóc mu się podnieść. Rio drugą ręką zapierał się i próbował unieść swoje ciało, aż wreszcie udało się im go spionizować. Kobieta szybko podbiegła do niego i zarzuciła na swoją szyję jego ramię. Wiedziała, że jest ciężki, jednak teraz jego ciało było praktycznie bezwładne. Każdy krok był zarówno dla niej, jak i dla niego wielkim wyzwaniem. Powoli doczłapali się do łazienki i pod prysznic. Rio odzyskał nieco sił. Z pomocą Arabelle wszedł do kabiny i odkręcił kurek z lodowatą wodą. Drobne igły zimnych kropel kłuły jego skórę. Pierwsza fala wody spowodowała, że Rio zachłysnął się powietrzem, kabina prysznicowa zawirowała i prawie upadł, ale Arabelle go przytrzymała. Głowa mu pękała, ale zaczął powoli odzyskiwać jasność umysłu i panowanie nad swoim ciałem.

- W mojej torbie jest Aspiryna. Podaj mi ją.

Wyszła z łazienki i poszła do szafy. Szybko odszukała jego weekender z czarnej skóry i spod ubrań wygrzebała zielone pudełko z lekarstwem. Przez chwilę zastanawiała się czy wziąć jedną tabletkę czy całe opakowanie. Wróciła z tabletkami do łazienki, gdzie Rio już wycierał się niezgrabnie ręcznikiem. Spojrzał najpierw na nią, a później na zielone opakowanie i wyciągnął bez słowa dłoń w jej kierunku. Wyjął listek i wziął dwie pastylki popijając woda prosto z kranu. W myślach modlił się, żeby nie zwymiotować zanim tabletka nie zacznie działać.

- Powiesz mi teraz co się stało? – zapytała go – Co ty do cholery zrobiłeś?
- Poślizgnąłem się na kałuży. Woda z kubełka po lodzie się wylała, a ja tego nie zauważyłem. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo nie pamiętam dokładnie wszystkiego. – fala bólu głowy znów wezbrała i uderzyła, syknął z bólu – M-musimy się zbierać.

Powiedział to i wolnym krokiem poszedł w kierunku łóżka.

- Musimy się zbierać w dalszą drogę.
- Przecież ty ledwie chodzisz Rio, jak ty chcesz dalej jechać! – oburzyła się – Powinniśmy jechać do lekarza, a potem zostać tu jeszcze kilka dni. Zaraz zadzwonię na recepcję.

Wzięła do ręki słuchawkę telefonu. Rio wyrwał ją z dłoni kobiety. Arabelle spojrzała na niego zaskoczona.

- Musimy wyjechać dzisiaj. Teraz. Natychmiast. – powiedział spokojnie – Czeka na nas samochód i nowe dokumenty. Musimy wyrzucić nasze telefony po drodze, a nowe mamy w samochodzie. Jeżeli nie będziemy się trzymać planu, znajdą nas, a tego nie chcemy prawda?

Spojrzał jej w oczy i położył dłoń na odkrytym udzie. Miała na sobie luźny, biały T-shirt bez żadnych nadruków oraz jeansowe shorty. Uwielbiał patrzeć w jej oczy.

- Ufasz mi? – zapytał.
- Tak. – mówiąc to odwróciła wzrok. – Ufam. Jedźmy do Acapulco.
- To mi się podoba, złotko! Czuję się już nieco lepiej. Pakujmy się i zmywajmy się stąd.

***

- Dzień dobry, chcieliśmy się wymeldować.
- Oczywiście. Państwa numer pokoju?
- 505.
- Państwo Bennett. – recepcjonistka stukała w klawiaturę marszcząc przy tym brew – Czy byli państwo zadowoleni z pobytu?
- Oczywiście! – powiedział Rio, poprawiając okulary przeciwsłoneczne – Myślę, że jeszcze państwa odwiedzimy w przyszłości. Mam jeszcze pytanie, gdzie znajdę Viks Chaat? Podobno mają tam świetne steki.
- To dwie przecznice stąd. Na piechotę jakieś 5 minut. Muszą państwo po wyjściu z hotelu skierować się w lewo, a potem na drugich światłach w prawo. – recepcjonistka ruchami ręką instruowała ich, gdyby przypadkiem zapomnieli kierunków – Zobaczycie państwo duży parking, a za nim jest właśnie Viks Chaat. Obawiam się jednak, że o tej porze będzie jeszcze zamknięte.
- W takim razie udamy się tam później. – Rio wyciągnął banknot pięćdziesięciodolarowy i położył na kontuar – To dla pani, za pomoc.

Rio wysilił się na uśmiech po czym odwrócił się i poszedł w kierunku Arabelle, która siedziała na skórzanej kanapie gapiąc się w swojego smartphona. Wciąż bolała go głowa i miał zawroty, ale czuł się znacznie silniejszym. Co prawda obawiał się jazdy samochodem, ale wiedział, że ona może go zastąpić jeżeli będzie to potrzebne.

- Idziemy?
- Mhm. Tylko odpiszę. – odpowiedziała nie patrząc na niego – Już.
- Arabelle, prosiłem cię, żebyś przynajmniej przez jakiś czas nie korzystała z Insta. Wiesz, że nas mogą namierzyć.

Kobieta spojrzała na niego spod wielkich okularów, które zakrywały jej pół twarzy. Wydęła wydatne usta i prychnęła na niego.

- I w jaki sposób nas niby znajdą? Przecież nie wrzucam postów, tylko odpisuję na wiadomości. – wstała i włożyła telefon w tylną kieszeń shortów – Nie znajdą nas, o to się nie bój.
- Cały czas twój telefon łączy się z różnymi sieciami. Zostawiasz ślady i pewnie już ktoś nas szuka, jeżeli twój mąż zgłosił zaginięcie. Policja z pewnością jeszcze nie zaczęła poszukiwań, ale doskonale wiesz, że Tom tak łatwo nie odpuści i może wynajął jakiegoś psa gończego. Staram się zachowywać maksimum ostrożności.
- Jesteś przewrażliwiony według mnie. Tom to straszna sknera i wiesz o tym doskonale. Prawie dwa lata go prosiłam o pieniądze na powiększenie ust, a on wiecznie się ociągał. To samo z powiększaniem cycków! A jak wiesz, efekt jest piorunujący. – uśmiechnęła się szelmowsko do niego – Nie pamiętam, żebyś narzekał.
- To niczego nie zmienia, że jest sknerą. Będzie cię szukał. – rozejrzał się po lobby potem chwycił w prać dłoń swój weekender, a lewą podał kobiecie – Zbierajmy się.

Arabelle chwyciła dłoń Rio i ścisnęła ją mocno. Zabrała swoją wielką, jaskrawozieloną walizkę na kółkach i wyszli z hotelu. Przedpołudniowe słońce uderzyło w ich twarze swoimi promieniami. Nie było jeszcze upalnie, ale za dwa, może trzy kwadranse słońce zacznie ostro przypiekać, a skwar zacznie się dawać we znaki. Poszli zgodnie ze wskazówkami recepcjonistki w lewo. Rio przez całą drogę starał się bacznie obserwować otoczenie, mijane przez niech samochody oraz osoby idąc chodnikiem. Minęli dwie grupki nastolatków, którzy bacznie im się przyglądali, jednak byli oni bardziej zainteresowani Arabelle, która swoim wyglądem i stylem bycia zawsze przyciągała męskie spojrzenia. Rio wiedział, że ona robi to celowo, a męski spojrzenia są dla niej rodzajem komplementu. Irytowało go to okropnie, ale nie wzbudzało zazdrości. Widział, że pomimo jej próżności i chęci do kolekcjonowania męskich spojrzeń, jest mu oddana. Przeszło mu przez myśl, że być może tak samo myślał Tom. Znał jednak Toma i znał jego wady i zalety. Wiedział dlaczego Arabelle go zostawiła dla niego i czuł niejako wyrzuty sumienia. Względem Toma i względem Arabelle, bo wyrządził ich rodzinie wielkie świństwo. A to dopiero początek.
Para doszła do świateł i skręciła w prawo. W oddali widział już lokal, w którym miał odebrać wszystkie rzeczy. Dotarli do parkingu. Rio szukał wzrokiem niebieskiej Hondy, ale nigdzie jej nie mógł zauważyć. Zaniepokoiło go to, ale ruszyli w kierunku wejścia do restauracji. Weszli do środka.
Lokal był jedną z tych modnych restauracji, gdzie wieczorami sala pękała w szwach od klientów. Przygaszone światło oraz smooth jazz z głośników, a w weekendy muzyka na żywo. Rio znał doskonale takie lokale.

- Zamknięte. – mężczyzna w średnim wieku wycierał dłonie w ciemno niebieską ścierkę – Otwieramy dopiero o 18, ale bez rezerwacji nie dostaną państwo stolika. Proszę zadzwonić albo zarezerwować online.
- Jestem od Pedro. – Rio położył torbę na ziemi – Mam tutaj do odbioru samochód.
- Proszę poczekać, zaraz poproszę Christopha. Usiądźcie państwo przy barze. Napijecie się czegoś?
- Wodę z lodem i limonką. – Rio spojrzał na swoją towarzyszkę – Dwa razy.

Mężczyzna przeszedł przez drzwi wahadłowe na zaplecze. Rio i Arabelle usiedli na stołkach barowych. Ten sam mężczyzna szybko wrócił z napojami i położył przed nimi.

- Christoph zaraz przyjdzie. Musi skończyć rozmawiać przez telefon.

Arabelle rozglądała się po restauracji. Tom nigdy nie chciał zabrać jej do takich miejsc, twierdząc, że to strata czasu i pieniędzy. Jej przyjaciółki regularnie spotkały się na lunche i kolację, tylko po żeby zrobić sobie kilka zdjęć i pochwalić się nimi w Internecie. Zamawiały kolorowe drinki i najbardziej wyszukane potrawy, których i tak nie jadły bo bały się, że będą musiały to potem odpokutować na siłowni. Podobały jej się stoliki z czerwonymi obrusami udekorowane żywymi kwiatami. Nad każdym stolikiem wisiała lampa rzucająca delikatne światło, tworząc intymną atmosferę. Na ścianie przed wejściem rzuciły jej się w oczy fotografie, na których kucharz i kierownik sali lub właściciel pozują do zdjęć z różnymi sławami. Rozpoznała na fotkach między innymi Kylie Jenner, Drake i Kevina Duranta. Już chciała poprosić Rio czy nie mogliby użyć jego dojść i zjeść tu dzisiaj kolację, jednak nie zdążyła bo do środka wszedł wysoki mężczyzna w koszuli w prążki. Za nim weszło trzech innych mężczyzn, którzy ubrani byli w identyczne czarne koszulki polo.

- Rio! Dobrze cię widzieć! – wysoki mężczyzna wyciągnął ręce i uśmiechnął się szeroko – Przedstawisz mnie swojej uroczej towarzyszce?

Rio wstał, przywitał się z wysokim mężczyzną, który zapewne był Christophem i powiedział.

- Christoph, to Arabelle. Arabelle, poznaj Christopha.

Christoph chwycił dłoń kobiety cały czas patrząc jej w oczy, a następnie ucałował jej dłoń. Arabelle przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Czuła się zażenowana jego zachowaniem, choć zdawała sobie sprawę, że mężczyzna chciał być szarmancki. Następnie Christoph podszedł do Rio, klepnął go ramię dwa razy. Jego wielki zegarek, którego bransoleta była za szeroka na jego nadgarstek zabrzęczał.

- Rio, Rio, Rio. – zrobił dramatyczną przerwę – Co my teraz z tobą zrobimy? Dzwonił do mnie mój łotewski przyjaciel, grożąc mi paluszkiem, że mamy trzymać się daleko od jego interesów. Podobno jakiś młody programista, europejczyk kręci się wokół niego. Wiesz coś na ten temat?
- Tak. – Rio oblał się potem – Grałem z nim w karty, ale nic mu nie powiedziałem. Daj mi samochód i resztę rzeczy, a już nas nie ma.
- Rio! Malutki Rio! – Christoph zaśmiał się patrząc na mężczyzn stojących za nim – Czy ty jesteś naprawdę tak naiwny? Aivars jest #!$%@?, bo myśli że chcemy zagrozić jego interesom. Teraz musimy się tłumaczyć z tego nieporozumienia! Dokładniej, to ja muszę się tłumaczyć. Aivars chce trzydzieśi procent od transakcji. Ty mu dasz te trzydzieści procent, a dla mnie pięć za fatygę, że go udobrucham. Dodatkowo chce zapewnienia, że nigdy już cię tutaj nie zobaczy. Rozumiesz to Rio?
- Dostaniesz swoją część i on też dostanie. – ból głowy wrócił z podwójną sił – Daj te #!$%@? kluczyki i dokumenty. Pedro #!$%@? się jeszcze bardziej jak nie będzie mnie za dwa dni na granicy.
- Nie tym tonem kolego. – Christoph powiedział zimno i wycelował w niego palcem wskazującym dotkając jego piersi – Pedro jest daleko stąd, to po pierwsze. Po drugie, Pedro nie dba o ciebie, tylko o biznes, a moi chłopcy cię mogą zastąpić bez problemu. Uważaj z kim grasz. – odwrócił się – Lenny, przynieś torbę i kluczyki.

Jeden z mężczyzn poszedł na zaplecze. Arabelle kompletnie nie wiedziała o co chodzi, ale była na tyle przerażona, że nie zadawała żadnych pytań. Nie znała Rio z tej strony. Jej ciekawość powoli przeważała nad strachem. Nie wytrzymała w końcu.

- Rio, o czym wy mówicie?

Christoph zaśmiał się głośno.

- O tobie, kotku! – zwrócił się do Rio – Ona jeszcze nie wie? Teraz to dopiero jesteś w dupie! Dawajcie swoje telefony, nowe macie w torbie. Samochód stoi za budynkiem. Pamiętaj Rio. Trzydzieści pięć procent!

#opowiadanie #proza