Metro 2137, cz.2
Zrywając się z łóżka, przetarłem zalane zimnym potem czoło. Chyba miałem koszmar… Nie. To tylko wydarzenia z poprzedniego dnia. Owego wieczoru zmuszony byłem schować pod posłaniem, czarny worek, którego zawartością były zwłoki stryja Szczepana. Na moich rękach, wciąż dało się czuć zapach fekaliów, które po jego spadnięciu z rowerka zmuszony byłem uprzątnąć. W głowie setki myśli; co #!$%@? zrobić z ciałem; co jeśli ktoś zacznie o niego pytać; co
Zrywając się z łóżka, przetarłem zalane zimnym potem czoło. Chyba miałem koszmar… Nie. To tylko wydarzenia z poprzedniego dnia. Owego wieczoru zmuszony byłem schować pod posłaniem, czarny worek, którego zawartością były zwłoki stryja Szczepana. Na moich rękach, wciąż dało się czuć zapach fekaliów, które po jego spadnięciu z rowerka zmuszony byłem uprzątnąć. W głowie setki myśli; co #!$%@? zrobić z ciałem; co jeśli ktoś zacznie o niego pytać; co
- Witamy w Szczuropolis. – usłyszałem chwilę po przebudzeniu się. Niestety niedanym mi było długo nacieszyć się stanem otrzeźwienia, gdyż zwieńczeniem wypowiedzi umięśnionego gryzonia, był bolesny cios w twarz, który powalił mnie na wilgotną posadzkę.
- Dość tego. Zostawcie go! A teraz precz! No już, wstawaj – szczur z hiszpańskim wąsem wyciągnął na wznak rękę – nie tę, w której trzymał butelkę tequili, a tę z naderwanym palcem.