Wpis z mikrobloga

Dziewczyna przeczytała mi newsa, że naukowcom udało się teleportować jakąś cząsteczkę, ale ta pierwotna musiała być zniszczona w celu skopiowania, a ta druga została jedynie odtworzona. Przypomniało mi to, że w zasadzie zawsze myśląc o teleportacji uważałem, że jest ona o tyle bez sensu, że prawdopodobnie będzie wiązała się z dezintegracją ciała w jednym miejscu, a więc praktycznie śmiercią, a w drugim miejscu zostanie "załadowana" kopia, aczkolwiek pełnowartościowa, ze wspomnieniami itd., czyli w sumie my.

Dopiero realność tego wynalazku popchnęła mnie do dalszych przemyśleń. Załóżmy, że w jakiejś przyszłości powstało pełnoprawne urządzenie, które jest w stanie w ten sposób teleportować ludzi. Oczywiście natura tego urządzenia będzie znana - bezboleśnie giniesz w jednym miejscu, ale jesteś odtwarzany w drugim, gdzie Twoja kopia ma przeświadczenie, że jest Wami, bo w zasadzie jest - ma te same wspomnienia, zachowania itd.

W scenariuszu w którym zniszczenie naszego ciała jest niezbędne do jego skopiowania pomińmy problematykę możliwości stworzenia wielu kopii albo zachowaniu naszego życia na wieczność (stworzona kopia mogłaby być odtworzona kiedykolwiek).

Wyobrażam sobie, że świat podzieliłby się na dwie grupy:
a) "ortodoksów", którzy nigdy by z teleportacji nie skorzystali, obawiając się, że ich oryginalne ja, a więc oni sami, zostaną zniszczeni.
b) "śmiałków" bardziej śmiałą i odważną grupę uważającą, że w sumie to ich jaźń jest tam, gdzie ich mózg, że nie ma jakiejś magicznego "ja", które mogłoby zniknąć, że nasze oryginalne ja i tak ginie za każdym razem kiedy zasypiamy, że w gruncie rzeczy najważniejsze jest pielęgnowanie własnej "postaci" i nazwiska, a teleportacja daje ku temu większe możliwości.

W rezultacie na tym gruncie doszłoby do ekonomicznej rewolucji. Ortodoksi popadliby w biedę i tworzyliby autarkie ludzi myślących w podobny sposób. Natomiast "śmiałkowie" ze względu na błyskawiczne podróże mogliby być/pracować w każdym miejscu na świecie, szybciej wymieniać informacje i zasoby, a przez to kumulując bogactwo świata. W rezultacie typowy przedstawiciel tej grupy byłby człowiekiem sukcesu, ale w rzeczywistości były 59214132 kopią samego siebie. Taki trochę paradoks statku Tezeusza ale jednak coś innego.

W scenariuszu w którym zniszczenie ciała nie jest niezbędne do jego skopiowania robi się nawet zabawnie. Wtedy możemy wysłać własne "ja" w delegację, a później żądać, że ciało po wykonaniu zadania podda się eutanazji/zniszczeniu, bo przecież raczej nie będziemy tworzyć swoich niezliczonych kopii. Minusem tego rozwiązania jest jednak to, że nie będziemy się uczyć, ani nie można wykorzystać takiej teleportacji do wzbogacania własnych doświadczeń. Choć de facto i tak ich nie wzbogacimy, bo w momencie teleportacji zginiemy. Chodzi więc o to, że nasze kolejne kopie nie będą się rozwijać, bo zamiast kopiować bardziej doświadczoną i lepszą wersję siebie, to będziemy ją usuwać.

Tak, ja tak na trzeźwo ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#fizyka #rozkminy #przemyslenia #przemysleniazdupy #nauka
  • 10
  • Odpowiedz
@kishibashi: Albo czy ludzie poddawali by się teleportacji która nie wymaga zniszczenia oryginału, jeżeli po teleportacji oryginał musiałby się poddać eutanazji. Defacto wychodzi na to samo, w obu przypadkach oryginał umiera, w obu przypadkach o tym wie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
  • 0
@qps666: jest jeszcze jedna kwestia. Co w zasadzie sprawia, że jesteśmy tym "oryginałem"? Tkanki mózgu będą takie same, mózg będzie pracował tak samo, nasze wspomnienia, osobowość itd. będą identyczne. Nasza teleportowana kopia będzie tak samo pewna tego, że jest nami, jak ja teraz, myśląc o sobie i pisząc te przemyślenia z dupy ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Wychodzi na to, że zakładamy, że istnieje jakaś ciągłość naszej świadomości,
  • Odpowiedz
@kishibashi: nasza świadomości to punkt w czasie, ty sprzed sekundy nie żyjesz.
Inna rozkmina, to co się teraz będzie twoim wspomnieniem za x lat, kiedy ludzie osiągnęli nieśmiertelność i twoja świadomość została przeniesiona do komputera ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@kishibashi:

Całe to męczenie konia jest trywialne, człowiek rozbity na atomy lub fale w Polsce w celu deportacji na Ukrainę w Polsce jest martwy, a ci, którzy go deportowali są zabójcami, problem 55 lat temu rozwiązał Janusz Christa teleportując w komiksie "W kosmosie" w "Wieczorze Wybrzeża" uwikłaną symulację orionidzkiego kosmonauty - kopiala.
  • Odpowiedz
@kishibashi: Mnie z kolei zastanawia czy po takim transporcie nie byłoby możliwe stworzenie więcej niż jednej kopii? Skoro całość istnienia zostałaby skompresowana do strumienia danych, co za problem wygenerować dowolną ilość identycznych obiektów na podstawie jednej instrukcji?

Tylko w takiej sytuacji pojawiają się problemy. Który z nich jest wtedy oryginalny? Któremu przypada majątek? Jak mają wyglądać ich relacje z dotychczasowymi znajomymi? Żadne rozwiązanie (pierwszy/wszyscy równo się dzielą) nie wydaje się być
  • Odpowiedz
@kishibashi: taka teleportacja gdzie oryginał umiera, to po prostu oddanie swojego życia innej istotcie, która jest do nas podobna w 100%. To już nie będzie moja świadomość, tylko innego organizmu. Zabicie się dla osiągnięć licząc, że pomoże to np. bliskim czy w byciu zapamiętanym jako osoba z sukcesami. Coś jakby spalenie się żywcem gwarantowałoby sławę po śmieri czy po prostu pieniądze dla rodziny, to tym byłaby właśnie taka "telportacja" - poświęceniem
  • Odpowiedz
Nasze oryginale ja na koniec dnia znika, umiera, ciągłość zostaje zerwana. To co budzi się rano to nowa jaźń bazująca na tych samych strukturach, tkankach, wspomnieniach. W rzeczywistości jesteśmy dzisiaj tylko milionową kopią naszej jaźni i umieraliśmy już tysiące razy. Każde zaśnięcie to bezpowrotna śmierć jednego z naszych ja, które nawet nie zdążyło się zorientować, że zniknęło


@kishibashi: ciągłość nie zostaje zerwana, skoro rano pamiętasz swoje sny, do tego jak potrenujesz
  • Odpowiedz