zastanawia mnie na jakiej zasadzie działa terapia uzależnień. chodzi o to, że terapia uzależnień ma jedynie prawo działać wtedy jak przestaniesz brać. a jak przestaniesz brać to nie potrzebujesz żadnej terapii. gdzie tu jakiś sens? ktoś powie no przestać brać a terapia ma ci to pomóc utrzymać. jak na moje to ma ci pomóc utrzymać przekonanie ze ci pomaga i musisz tam przychodzisz zostawiac kilka stówek
terapia uzależnień ma jedynie prawo działać wtedy jak przestaniesz brać
- błędne założenie, które skutkuje błędnym wnioskiem. Niebranie (stała trzeźwość) to cel. Do osiągnięcia celów zwykle prowadzi jakaś droga (proces). Terapia służy temu, żeby pozostawać na tej drodze, wracać na nią gdy się zboczy i ostatecznie (oczywiście lepiej szybciej niż później) dotrzeć do obranego celu.
@kopytakonia: nie mnie to osądzać, ale na tę akurat „chorobę” nie zapada się bez czynników społecznych. Nikt nie popada w alkoholizm od jednego szota ani okolicznościowej lampki wina.
@kopytakonia: nie do końca pogardę, i nie tylko do alkoholików, ale to jedna z grup społecznych z problemami, których źródło jest zazwyczaj silnie związane z głęboko zranionym ego. A wracając do głównej tezy, wychowanie ma tu moim zdaniem ogromny wpływ.
@catsky: lubię się onanizować do własnych komentarzy, więc często je przeglądam - to gwoli wyjaśnienia czemu tak nagle po dwóch tygodniach. A odnośnie tego, że ciekawi - to to jest dziwniejsze. Jednak wstawiłeś tu ten post, to chyba sprawa jakiejś wagi, nie?
Nom, to skoro to już mamy wyjaśnione, to wróćmy do meritum :)
Erich Fromm pytał „mieć czy być?”, a przecież w dzisiejszych czasach trzeba mieć, żeby być. Choć w gruncie rzeczy czy były czasy, w których nie trzeba było?