Miesiąc temu skończyłem studia i jestem serio załamany rynkiem pracy w tym mieście. Przez całe liceum i 5 lat na uczelni kułem całki, rachunki różniczkowe, algorytmy i wzorce projektowe. Setki nieprzespanych nocy i mnóstwo stresu. I serio teraz mam zarabiać tyle co robol na taśmie albo karyna na kasie w biedronce?
Jestem absolwentem prestiżowego technicznego kierunku jednej z wiodących uczelni z kraju, stypendystą ministra a wszystkie oferty pracy które otrzymuję to max
Jestem absolwentem prestiżowego technicznego kierunku jednej z wiodących uczelni z kraju, stypendystą ministra a wszystkie oferty pracy które otrzymuję to max
Mam do zainwestowania +/- 100k. Jakbym miał 800k to bym kupił mieszkanie, no ale nie mam. I tak pomyslalem - może bym kupił działkę jakąś taką od 100 do 200k jako długoterminowe ulokowanie kapitału. Co o tym myślicie, warto? Moge dorzucic kredyt na to powiedzmy drugie 100k. Szukam czegos, co pozwoli nie trzymac kasy w banku, bedzie jakąś formą inwestycji i jednoczesnie nie wymusi brania potęznego kredytu.