Wpis z mikrobloga

Mirasy, przypomniało mi się #coolstory o cebulactwie. Kilka lat temu mój różowy pasek pracował w sklepie należącym do dużej polskiej sieciówki ubraniowej. Głównym celem było oczywiście wyrobienie odpowiedniego dziennego zysku - nic innego się nie liczyło.

W pewnym momencie zaczęło się dużo zwrotów towaru od klientów, a to przekłada się na odjęcie ceny zwróconego towaru od zysku. Różowy pasek zorientował się, że niemal wszystkie zwroty były zakupione w innym sklepie (zwracać można było w dowolnym sklepie sieci, nie tylko tym, w którym się robiło zakup).

Okazało się, że załoga tamtego sklepu co chwilę robiła duże zakupy u siebie (generując sobie zysk), a potem robiła zwroty u kogoś innego (generując temu komuś straty). W ten sposób nabijali sobie bardzo duże obroty przy stosunkowo małej liczbie klientów, przez co stawali się nietykalnym ulubieńcem centrali, a przy okazji niszczyli obroty innym sklepom i doprowadzali je do redukcji ilości pracowników lub nawet zamknięcia.
Pobierz
źródło: comment_MEs21LdEQoOpo9B4RSyXJse2mfp5O8mo.jpg
  • 67
@mazursky: to polska sieciówka, z zagranicy nie przyszła. Premie miałyby jeszcze sens, ale problemem jest tu zasada, że przy zwrotach leci się po obrotach sklepu przyjmującego zwrot, a nie tego, który sprzedał produkt. To jest tak idiotyczny zapis, że aż mam podejrzenia, że celowo zostawiono taką furtkę.

@MonsterNajleprzy: różowy pasek też miałby pełno takich historii - jak wróci do domu to może jeszcze opiszę to i owo. Na pewno jedną
O, dopiszę jeszcze jedną rzecz (lekko związaną z tematem w sumie). Często na mirko są oburzenia z powodu ochroniarzy w sklepach, którzy rzekomo #!$%@?ą się na siłę, mają czelnośc prosić o otworzenie torby itp. Wiecie skąd to się bierze? Ano z tego, że w sklepach kradnie się na potęgę. W ciągu tygodnia pracownicy udaremniali 5-7 prób kradzieży, a mimo to i tak KAŻDEGO miesiąca straty spowodowane złodziejami wynosiły od klikuset do kilku
@Rga79:

i nikt z centrali się nie zorientował, że większość zwrotów jest z tamtego sklepu?


@rss:

no właśnie to też jest ciekawe, bo albo się nie zorientowali, albo się nie chcieli zorientować.


Ręka rękę myje. Było im to na... rękę. Ci wyżej też się muszą komuś tłumaczyć, więc pewnie było to na zasadzie "czemu w tym sklepie jest tak licho?" - "ale patrzcie jak tu zajebiście, dobrze Mirki wam idzie".
@avangarda: też możliwe. Tym bardziej, że wyrobienie limitów często było zwyczajnie niemożliwe, bo były ustawiane na astronomicznych poziomach. Zdarzało się, że sklep na jakimś zadupiu dostawał identyczny limit, co taki w wielkiej galerii handlowej w centrum miasta. Ogólnie wszyscy (ale to naprawdę wszyscy) na bardziej znaczących stanowiskach zachowywali się tak, jakby mieli firmę w dupie, ew. byli od konkurencji i starali się działać na jej niekorzyść.

PS: ciekawostka: różowy pasek pracował
@xkorzen: Jeśli patrzeć na to przez pryzmat opowieści znajomych, rodziny i własnego doświadczenia w obecnej firmie, to ja już nie wątpię, a wręcz zazwyczaj węszę spisek. Ale też często mam wrażenie, że nie mówi się o rzeczach dobrych, a te złe przekazywane są bardzo szybko. Tak lekko #!$%@?ąc, kto z zapytanych przedsiębiorców, pracowników itd., na pytanie jak się mu wiedzie odpowie, że jest super i niczego mu nie brakuje? Zawsze będzie
@rss: ja przy 12h mam 40 minut przerwy i dziele sobie na 3 najczesciej i wychodze na szluga, nic tam nie jem bo przy takiej robocie sie porostu nie chce, za to do toalety moge kiedy chce i napic sie tez mogę kiedy chce he he