Wpis z mikrobloga

Wykorzystam chwilę z aferą plusową i skopiuję swój wpis o piwie w Pradze, dzięki temu dobry content będzie miał dużo plusów na tym #!$%@? świecie.

Dobra, niedziela była bardzo pracowita, nie udało mi się odwiedzić wszystkich miejsc z listy, ale koniec końców cośtam mam, więc cośtam napiszę. Jak ktoś nie wie, to skrót: byłem w Pradze i zrobiłem tournee po 10 pubach, cośtam o nich zanotowałem.

Najpierw może jakiś wstępik ogólny: Praga w okolicach staregomiasta to paskudnie turystyczne miejsce, wręcz cieżko jest usłyszeć czeski język. Mnóstwo Azjatów, prowadzą nie tylko restauracje, ale też zwykłe sklepy itp. Zwykłych pubów jest pełno, na każdym rogu coś z Kozelem, Pilsnerem Urquellem albo Staropramenem (3 najpopularniejsze piwa z tego co widziałem). Ja po mieście poruszałem się piechotką, nie było to zbyt męczące. 90 minutowy bilet na komunikację miejską kosztuje 32kć. Przy okazji, 1zł = ~6ć. 1kć = 0,16zł, oczywiście kurs się zmienia i tak dalej, więc mówię ile to mnie średnio kosztowało. W Czechach pije się na tygodniu. W weekendy niektóre puby/bary mają skrócone godziny otwarcia, a jeszcze inne zupełnie się zamykają.

W Pradze byłem w sobotnie popołudnie, zameldowałem się w hostelu, ogarnąłem troszkę i koło 20 wyszedłem, żeby jeszcze coś odhaczyć. Udałem się w południowo-wschodnią część centrum, w kierunku Zlý Časy (Złe Czasy), top1 pubu wg ratebeer.com, 3 piętra (3 różne bary), na każdym piętrze co innego na 16 kranach (w sumie 48). Do tego jakieś butelki oczywiście, między innymi BrewDoga. Na początek, jako iż byłem zmęczony, walnąłem sobie pszeniczne, orzeźwiające piwko Zvikovsky Raraśek. Ciekawie pachniało bananami, fajnie mętne, ładna piana, w smaku zajebiste, dokładnie to, czego mi było trzeba. Chyba najlepsze pszeniczne w moim życiu, kosztowało 39kć, czyli jakieś 6,5zł. W najlepszym pubie w Pradze, et cetera, et cetera. Faza. Byłem głodny, to wziąłem sobie hamburgera. Kosztował bodajże ze 150kć. Generalnie był w porządku, ale bułka była przypalona, co mi troszeczkę przeszkadzało. Jednakże fajnie zjeść burgera, w którym smak mięsa nie jest zakopany pięcioma sosami, boczkiem i cebulą. No dobra, żarcie nadchodzi, to jakieś piwko do tego. Pierwsze pragnienie zaspokojone, to coś ciekawszego. Bad Flash Hop Wings, czyli warzone w Czechach American Pale Ale. To już, oczywiście, kosztowało troszkę więcej, bo 59kć, ale cena dalej bardzo znośna. W zasadzie to ceny restauracyjne nie odbiegały zbytnio od tych w Polsce, da się tanio, da się średnio, można drogo, co kto lubi. No dobra, ale o czym my tu... piwo. W zapachu bogato owocowe, cytrusowe. Bardzo podobała mi się piana (nie pamiętam już dokładnie, dużo tego było, zdjęć nie zwykłem robić, więc jest tylko kilka, ale w notatniku mam zapisane: "Piana zajebista, bardzo"), przyjemnie lekko goryczkowe, fajnie mi siadło z tym burgerem. Po tym zawinąłem się z piętra, na którym siedziałem i poszedłem w górę, powoli szykując się do wyjścia. Na odchodne złapałem małego Bad Flash Citrinova Trava, również American Pale Ale. To piwo było jaśniejsze od poprzedniego Bad Flash, z nieco cieńszą pianą. W zapachu czułem mango i cytrusy, szczególnie grejpfrut, oprócz tego jakaś bliżej niezidentyfikowana nuta, trochę jakby kwiatowa. To było bardziej złożone i ciekawe niż poprzednie. Wychodzi na to, że cokolwiek z Bad Flash w nazwie warto sprawdzić. Z mojego researchu wynika, iż te American Pale Ale pochodziły z dwóch różnych browarów, ale nie wiem co tam więcej w tym siedzi. Po tym piwie opuściłem Złe Czasy i udałem się w stronę Zębatego Psa (Zubaty Pes). Miałem wziąć dwa piwa, ale zobaczyłem, że jest Tokyo od BrewDoga, więc wziąłem to (40ml) i Summer Ale z browaru Matuśka. Na początek Tokyo: pachniało jak dobry sos sojowy, generalnie ciemne słody, kawa, karmel, jakaś nuta suszonych owoców, do tego w tle coś leciutko kwiatowego, oczywiście wszystko zdominowane przez dębowe nuty. Piwo niby 18%, ale ani w zapachu, ani w smaku tego nie czułem. Niskonasycone, w smaku czuć jakąś taką ziołową goryczkę, oprócz tego ciemne słody no i dąb. Świetnie ukryty alkohol w tym piwie. Po czymś takim przeszedłem do Summer Ale, który pięknie pachniał owocami, w smaku wyczuwalna goryczka. Świetne, chmielowe piwo. Samo miejsce bardzo przyjemnie wyglądało, ale byłem jedynym klientem w ten sobotni wieczór. Jak już mówiłem wcześniej, Czesi piją na tygodniu. Ponadto byłem w środku wakacji, na ogół miejsce chyba oblegane. Barman sympatyczny, trochę po polsko-czesko-angielsku pogadaliśmy, trochę posiedziałem w telefonie. Dostałem naklejkę :3. W knajpie 16 kranów, połowa czeskie, połowa zagraniczne mniej więcej. Mieli kilka rzeczy z BrewDoga na kranie.

Po małym błądzeniu odnalazłem w końcu właściwą drogę do kolejnego miejsca, czyli Kulavy Blesk, niestety jednak – przez moje błądzenie spóźniłem się i było już zamknięte. W weekendy czynne tylko od 18 do 23. Trudno. Postanowiłem tam wskoczyć dnia następnego, który zapowiadał się bardzo intensywnie. Po drodze spotkałem jeżyka.

Niedzielę rozpocząłem od Tri Rożi, z wyglądu nietaniego miejsca, jednak jak się okazało, nie było tragicznie. Na śniadanko postanowiłem walnąć sobie tatar, który tutaj podają ze smażonym chlebem i czosnkiem. Do picia wziąłem Single Hop Special. Generalnie nic specjalnego, miejsce nie jest jakieś super zajebiste żeby iść tam obowiązkowo. Zgaduję, że inne ich piwa były podobne, czyli dobre, ale jednak drogie. Za 0,4l swojego zapłaciłem 65kć, inne piwa 56kć za 0,4l. Otrzymany przeze mnie tatar był już wymieszany, ale całkiem smaczny. Kosztował 210kć, a był niewielki (100g?). Po tym miejscu udałem się w nieco wymagającą podróż (dużo schodów) w północną część miasta, po drodze miałem zajebiste widoki. Celem mojej podróży był teraz Lokal. Jest to, zdaje się, sieć restauracji. Ponoć najświeższego Pilsnera mają. Wziąłem sobie kufel mleka (leją pianę po prostu XD), wypiłem i poszedłem dalej. W sumie to taka piana całkiem fajnie gasiła pragnienie, Pilsner Urquell oczywiście poprawny mocno. Ogólnie to nic nadzwyczajnego w Lokalu nie było, żarcie jakieś tam widziałem, jedne rzeczy drogie, inne tańsze. Tatara mieli po 200kć, ale nie wiedziałem jak wygląda. Zgaduję jednak, że dają większe porcje niż w Trzech Różach :p. Jak jest się w mieście dłużej warto pójść dla samych widoków po drodze.

Dalej chciałem pójść do Krkonośska hospudka, ale było zamknięte :c, więc poszedłem dalej, do Kocoura. Knajpa była zapchana, wziąłem Budweisera, wypiłem i poszedłem. Generalnie nic specjalnego tam nie było. Kolejny na liście był hipopotam, o którym ktoś wspominał. Knajpa U Hrocha jest malutka, ze cztery stoły i bar. Wygląda troszkę spelunkowato. Wypiłem dwa pilsnery, nie zamawiałem żarcia, bo jeszcze mnie tatar trzymał, poszedłem dalej. Trzeba jednak zaznaczyć, że jedzenie było niedrogie (karkówka za 100kć), a podawane na drewnianej desce wyglądało apetycznie. Pod wpływem całego gorąca, chodzenia i piwa zmęczenie mnie zaatakowało, więc po drodze do następnego punktu, w parku w Wyszehradzie walnąłem się na trawę i uciąłem sobie drzemkę w cieniu. Poszedłem do Na Hradbach, czyli tarasowego pubu pod chmurką (i, na szczęście, parasolem), złapałem Kozela i poszedłem dalej. Nie czułem się głodny, ale nie chciałem się zajechać, jadłem mało, a do alkoholu siłę mieć trzeba. Wskoczyłem sobie do Lidla, kupiłem bułkę, pastę jajeczną i wygrzebując pastę z pudełka przy użyciu buły urządziłem sobie taki lancz. Dalej miałem udać się do Vinohradsky Parlament, ale postanowiłem zrobić najpierw piwko i obiad w Kulavy Blesk. Później okazało się, że to był błąd. Tutaj cennik tatara wyglądał następująco: 100g – 130kć, 200g – 230kć, 300g – 330kć. Na każde 100g mięsa 4 kromki smażonego chleba. Myślałem, żeby znowu pocisnąć tatara, ale zdecydowałem się zjeść coś normalnego i wybrałem schabowe z ziemniakami. Myślałem, że dostanę skromną porcję żarcia, a tu się okazało, że duży talerz w połowie był zawalony ziemniakami, a na drugiej połowie były trzy sztuki średniego rozmiaru kotletów, do tego ogórek kiszony. Całych ziemniaków nie dałem rady, wszystko bardzo smaczne, niedrogie (150kć), polecam. Do picia wziąłem Matuśka Apollo Pale Ale. W zapachu cytrusy, lekko słody, generalnie amerykańskie chmiele. Leciutko goryczkowe, kolejne świetne piwo. W Kulevym Blesku mieli 11 kranów, chyba tylko czeskie rzeczy. Bardzo fajne miejsce, po Złych Czasach i Zębatym Psie kolejne do obowiązkowego odwiedzenia.

Następny punkt – Vinohradsky Parlament. Całkiem nowe miejsce, ale bardzo sympatyczne. Leją tam chyba tylko Staropramena, czyli praskiego lagerka. Trzeba oddać, że popularne piwa w Czechach >>>>> popularne piwa w Polsce, serio. Pijesz koncerniaka ze smakiem. Pilsner Urquell, Kozel, Budweiser – dobre piwa. Takie zwyczajnie dobre. Co do knajpy zaś, jakieśtam jedzenie w średnich cenach, czysto i ładnie, obsługa miła. Ciekawy jest system kontaktu z kelnerem. Zamiast wołać i machać łapami, podnosisz podstawkę pod piwo: zielona – kolejne piwko, niebieska – menu, żółta – kolejka dla wszystkich, czerwona – rachunek. Fajna sprawa, ale ponieważ nie było tłoczno, obsługa wyrabiała. Jak się zbierałem do wyjścia, to trzy różne persony z obsługi mi chciały wcisnąć jeszcze jedno piwo. Wygląda na to, że tam nie ma zwyczaju iść na jedno piwo :p. Praktycznie w każdym miejscu chętnie bym się zatrzymał na dłużej, żeby wypić chociaż te trzy-cztery browarki, ale wtedy bym już po dwóch punktach #!$%@?, a z trzeciego pewnie bym nie wyszedł, a się wytoczył. I wszystko przed 15:00 :f. Bo tym ciekawym machaniu podkładkami chciałem pójść do Pivovarskiego Klubu, ale jakoś go nie mogłem znaleźć, teraz w sumie trochę żałuję, że nie rozejrzałem się uważniej, bo po prostu olałem sprawę i poszedłem dalej, do Teresa Anker – kolejnego miejsca, którego nie mogłem znaleźć XD. Poszedłem do Prague Beer Museum na Dlouhej z ich 30 kranami, wziąłem dwa piwka i uciekłem. Piwa to: Ćerna Hora pszeniczne, również bardzo przyzwoita pszenica, ładnie pachnąca octanem izoamylu (Pozdro Tomek nagramy coś wierzę). Następnie wziąłem Benedikt IPA, z łandą pianą, w której pęcherzyki nie były jednak zupełnie drobne, a takie średniodrobne. Pachniało mango i chyba liczi, do tego jakieś cytruski. Piwo niestety podane było w kuflu. Mało gazowane, ale pijalne, gorzkawe. Bardzo fajna IPA.

To chyba wszystko. Jeśli macie jakieś pytania, to dawajcie.

Miejsca, które koniecznie trzeba odwiedzić:

Złe Czasy

Zębaty Pies

Kulevy Blesk

Reszta mniej lub bardziej warto, ale te trzy to moim zdaniem obowiązkowy punkt wycieczki w Pradze.

#piwo #pijzwykopem #praga #czechy #podroze #podrozujzwykopem #tagujetogowno #spamtagami #aferaplusowa
Pobierz K.....x - Wykorzystam chwilę z aferą plusową i skopiuję swój wpis o piwie w Pradze, d...
źródło: comment_PsVGazMrycyGIcrSxVSG2ujcdS40l5xW.jpg
  • 2
@Kaethax: piekna lista. Przegladam tag praga, bo sie tam wybieram. Strassznie duzo browarkow waliles :D dzieki za liste, bede wiedzial co odwiedzic :)