Wpis z mikrobloga

#wojna #niebieskiepaski #rozowepaski

TLDR - przecietny polski mężczyzna obecnie jest traktowany jako nieistotny śmieć, nie ma perspektyw na życie, co wynika że zmian strukturalnych, a jednocześnie będą go zmuszać do oddawania życia za kobiety, imigrantów którzy go zastapią, idee, decydentów, bogaczy- wszystko to nim gardzi i jest mu wrogie

Ostatnimi czasy coraz częściej podnoszona jest kwestia możliwego konfliktu zbrojnego z Rosją i związanego z tym przymusowym wcieleniem do wojska. Przeanalizowałem to na trzech płaszczyznach i stwierdzam, że równie dobrze mógłbym walczyć za Rosję albo Gwineę Równikową, bo nie ma tutaj niczego wartego poświecenia.

Perspektywa ekonomiczna

Największym obecnie problemem są absurdalne i wciąż rosnące ceny najmu i mieszkań. Prawie cała wypłata idzie na opłacenie miejsca do życia, jedzenie i inne podstawowe wydatki. Gospodarka porusza się w naprzemiennym cyklu wzmożonej inflacji i recesji. W pierwszym etapie szybko rosną ceny, a pensje niekoniecznie. W drugim występują masowe zwolnienia i trudności ze znalezieniem pracy, przez co nasza poduszka finansowa regularnie będzie maleć. Nie jest możliwe realne zgromadzenie oszczędności pozwalających na istotne polepszenie jakości życia. Już teraz wiem, że nie kupię nigdy domu ani mieszkania, nawet samochodu mieć nie będę przy obecnych trendach politycznych. Ludzie co odziedziczą mieszkanie po rodzicach będą sobie żyć jak szlachta a ja będę całe życie biedować i #!$%@?ć jak chłop pańszczyźniany. Politycy sprzyjają układowi deweloperskiej, wprowadzają dopłaty windujące ceny i pod żadnym pozorem nie budują nowych budynków mieszkalnych .

Perspektywa polityczna.

Nie utożsamiam się już z innymi Polakami. Jest to ciemny lud na przemian głosujący na te dwie same partie, które dosłownie związane są z setkami afer. Dominującymi frakcjami są katolstwo i fajnopolactwo. Dyskurs polityczny jest na bardzo niskim poziomie, opiera się na hasełkach dla nieczytatych wtórnych analfabetów, dla których np. przeczytanie tego posta byłoby zbyt wielkim umysłowym wysiłkiem, przez co wątpię by ktoś go przeczytał.

Polska jest częścią Unii Europejskiej, aspiruje do bycia częścią świata zachodniego, wprowadzać więc będzie "wartości europejskie". Wartości te to dzietność tak niska, że prowadzi do wymierania tubylczej populacji, masowa imigracja ludzi obcych ras i kultur, promocja w reklamach związków międzyrasowych (wystarczy zobaczyć na trendy w reklamach, szczególnie marek odzieżowych), nieustannie nowe przywileje dla kobiet, domniemanie winy w przypadku oskarżenia o gwałt, wysokie podatki, z których wpływy przeznaczane są na cele, z którymi płatnicy się nie zgadzają, inwigilacja, cenzura, cancel culture, wszechobecna nowomowa, nowe grzechy takie jak przeróżne -fobie i -izmy za popełnienie których człowiek zostaje wykluczony, w szczególności może mieć problemu ze znalezieniem pracy oraz system sprawiedliwości o podwójnych standardach, gdzie imigranci dostają śmieszne kary za gwałty i morderstwa, a tubylcy inną do więzienia za "hate speech" w internecie, a także "critical race theory's, która polega na wzięciu do ręki egzemplarza Mein Kampf i podmianę każdego wystąpienia słowa "żyd" na wyrażenie "biały heteroseksualny cis mężczyzna". Wątpię by np. wszyscy biali Amerykanie co poszli na 2WŚ walczyli o przyszłość, w której nikogo na nic nie stać, a biała populacja staje się mniejszością, z kolei oni sami są portretowani jako opresor - wróg klasowy, wróg państwa, które już nie jest ich.
Wartość poświecenia za kraj zresztą oddaje fakt jak wielu tam weteranów jest bezdomnych.

Perspektywa płciowa i matrymonialna

Dobrze wiemy, że tylko mężczyzn będzie dotyczyć pobór, jest to ewidentny przykład ich uprzywilejowania. Doskonałym case study jest Ukraina, gdzie kobiety wyjechały, żyją normalnie, mają konta na Instagramie i Tinderze, studiują, chodzą po klubach i wiążą się z obcokrajowcami - w tym samym czasie pan, panie Artemeczku będzie rozrywany przez seryjkę z karabinu maszynowego albo bombę zrzuconą przez drona. Naoglądalem się "propagandowych" obrazków - po lewej profil Ukrainki na insta lub tinder, po prawej zmasakrowane truchło żołnierza. Mniej więcej tak przedstawia się nasza przyszlość.
W Polsce może być jeszcze gorzej. Z jednej strony mamy Polaków, którzy wciąż, choć do niedawna jeszcze bardziej, dają walidację Polkom, chociażby w takich powiedzeniach, że Polki są najpiękniejsze na świecie (xD). Z drugiej mamy Polki, które w niezliczonych postach internetowych otwarcie gardzą Polakami, mówią że obcokrajowcy są lepsi. Polska jest już wymieniania jednym w poradnikach dla turystów seksualnych obok takich krajów jak Kolumbia, Filipiny i Tajlandia. Warto zauważyć, że poziom życia jest dużo niższy niż w Polsce i o ile tam można to wytłumaczyć kwestiami ekonomicznym, to u naszych rodaczek niewątpliwie głównym czynnikiem jest niespotykana wręcz ojkofobia i ksenofilia. Widzimy też, że wartość życia i uczuć mężczyzny jest postrzegana jako niższa. Głośny niedawno przykład obrazuje z kogo i czego można się śmiać, a które sprawy traktowane są ze śmiertelna powagą. Sentyment ten na szczęście wydaje się zmieniać w młodszym pokoleniu, jednak może to być kwestia jedynie "virtue signallingu", a nie prawdziwej zmiany mentalności.
Kolejną kwestią jest kobieca hipergamia, dążenie do znalezienia bardziej "wartościowego" partnera, które nasilone jest o wiele bardziej niż u mężczyzn. Jest to spowodowane czynnikami ewolucyjnymi, stanowi nieodłączną naturę kobiet. Przykładowo atrakcyjność zdecydowanej większości mężczyzn jest przez oceniana jako poniżej przeciętnej, z kolei mężczyźni oceniają kobiety zgodnie z rozkładem normalnym. Historycznie o wiele więcej kobiet przekazało dalej swoje geny od mężczyzn, jest to niezaprzeczalny fakt potwierdzony badaniami genetycznymi.
Temu zjawisku przeciwdziałały do niedawna instytucje takie jak religie, rodzina nuklearna, małżeństwa aranżowane czy upowszechniane określonych wzorców kulturowych. Ruch feministyczny, rozwój nowoczesnych środków antykoncepcyjnych i rewolucja seksualna to zmieniły. Stopniowo z czasem mężczyzna miał coraz to mniejsze możliwości stawienia oporu determnizmowi genetycznemu poprzez ciężką pracę i bycie "dobrym człowiekiem". Liberalizacja stosunków matrymonialnych doprowadziła do powstania czegoś na wzór kapitalistycznego "rynku seksualnego" zdominowanego przez prawo popytu i podaży i prowadzącego do klasycznych dlań nierówności, tutaj objawiających się wolną miłością dla jednych i wolnością od miłości dla drugich. Powoduje to wraz z obecną sytuacją ekonomiczną spadek motywację coraz większej liczby mężczyzn, co negatywnie wpływa na gospodarki krajów, ale już mają na to sposób zwany "imigracją zastępczą".
Paliwa do ognia dokłada dwutorowa zmiana postrzegania ról płciowych. Z jednej strony oczekiwanie od kobiet trzymania się starego wzorca jest powszechnie krytykowane, a z drugiej często słyszymy o "kryzysie męskości" (jak może być w kryzysie, skoro stan docelowy miałby oznaczać odejście od jakichkolwiek wzorców płciowych i akceptację różnych form zachowań i sposobu bycia, przez co nie byłoby standardu, którego mogłoby się nie spełniać?). Wiele jeszcze osób sądzi że to meżczyzna płaci randkę, a niektóre z nieco bardziej rozwiniętym warsztatem sofistycznym "symetrycznie" stwierdzają, że to osoba zapraszająca powinna zapłacić, wygodnie pomijając fakt że zdecydowanej większości przypadków to mężczyzna musi wykazać inicjatywę i wykonać pierwszy ruch. Pięknym przykładem jest zestawienie jednoczesnego oczekiwania, żeby kobiety mogły zarabiać tyle samo co mężczyźni z wymaganiem wielu kobiet by to mężczyzna zarabiał więcej. Wydaje się to wewnętrznie sprzeczne i absurdalne, jednak przestaje takie być po wzięciu poprawki na hipergamię.
Ostateczny cios tutaj zadaje popularyzacja aplikacji randkowych i coraz wyższy udział związków przez nie zawieranych. Nic tak nie obniża samooceny jak bycie mężczyzną na tych portalach. Na wskutek różnicy w liczbie mężczyzn i kobiet z nich korzystających oraz wyżej wspomnianej hipergamia, kobiety w ciągu jednego dnia dostają więcej możliwości potencjalnych partnerów niż mężczyźni przez lata użytkowania tych aplikacji. Nawet w przypadku dopasowania to on musi wykonać pierwszy ruch (nawet na Bumble, które miało to zmienićł, prowadzić rozmowę i wystawiać się na brak odpowiedzi, ghosting, nieprzyjemne odpowiedzi, brak zainteresowania i zaangażowania w zdecydowanej większości konwersacji. W tym samym czasie kobieta może prowadzić kilkanaście konwersacji równocześnie, wkładając w nir minimalny wysiłek. Szacuje się że około połowa osób na aplikacjach randkowych nie zamierza się nawet z nikim spotkać. Aplikacje doprowadzają do apogeum hipergamii i nierówności pomiędzy przeciętnym mężczyzną a członkiem wierchuszki rankingów atrakcyjności, żerują na jego samotności i próbują wyciągnąć jego kasę pogarszając już i tak jego beznadziejną sytuację poprzez obcinanie mu "zasięgów" w niejasnym i niepublicznym algorytmie dopasowywania użytkowników.

Czarę goryczy przelewa odpowiedź społeczeństwa na rosnące problemy mężczyzn. Pierwszym odruchem było zupelne ich zignorowanie, następnie zepchnięcie do podziemia i atakowanie męskich nurtów sprzeciwiajacych się obecnemu stanu rzeczy. Przeglądałem dużą ilość literatury socjologicznej, dyskusji czy filmów mających na celu skrytykowanie postaw stojących za podejściem coraz większej liczby mężczyzn. Praktycznie cała analiza przeprowadzana jest z perspektywy feministycznej lub szukania sposobów zapobiegnięcia ewentualnemu zagrożenia. Omawiana jest mizoginia, perspektywa kobiet i przeprowadzane jest rozumowanie w ramach dominujących nurtów, które przyczyniły się do obecnego stanu rzeczy. W dyskusjach uderzający jest brak świadomości kobiet na temat doświadczeń po drugiej stronie barykady. Tonom badań naukowych, eksperymentów społecznych i własnych doświadczeń przeciwstawiane są klisze, moralizowanie, powątpiewanie, moralizowanie I dowody anegdotyczne w stylu tego mitycznego niskiego gościa wyrywającego hurtowo laski. Wszystko okraszone gaslightingiem i zrzucanie całej odpowiedzialności za nie na ich charakter, osobowość czy wybory życiowe. Ją z kolei lubię to przytaczać historię Jeremyego Meeksa, przystojnego kryminalisty, którego "mugshot" obiegł świat, dzięki czemu zasypany został pochwałami od kobiet, dostał karierę w modelingu, ożenił się z córką miliardera, zdradził ją, a ona mu wybaczyła. Gdyby był zwykłym przeciętniakiem mówiono by mu, że jest złym człowiekiem i z kimś takim żadna są szanująca się kobieta by się nie związała, nawet bałaby się o swoje bezpieczeństwo. Radzono by mu pójście na terapię, pracę nad sobą, zmianę charakteru, podjęcie pracy w amerykańskim januszeksie i zapisanie się wolontariatu, na kurs tańca lub do klubu hobbystycznego. Nic tak nie otwiera oczu jak ujrzenie odrażającej hipokryzji współczesnego spoleczeństwa.

Ignorowany jest wpływ wyglądu mężczyzny na jego satysfakcję życiową, perspektywy oraz walidację społeczną i seksualną. Mówi się nawet, że u mężczyzny wygląd nie jest ważny, a na kobiety pada pod tym względem zbyt silna presja i wymagane od nich nierealistyczne standardy urody. Jest oczywiście ściema, co pokazuje chociażby to jak kobiety oceniają atrakcyjność mężczyzn. Kobiety często mówią że dla nich ważniejszy jest „charakter”, chociaż ich czyny mówią inaczej, zaś same oceny charakteru są skorelowane prawie jeden do jednego z oceną wyglądu. Odpowiedzią na to często jest

a) ja jestem inna, wygląd jest dla mnie drugorzędny
b) dowody anegdotyczne, przykłady gwiazd filmowych lub biznesmenów
c)próba sprowadzenia tematu do absurdu mówiąc, że stwierdzenie "ludzie wolą osoby atrakcyjne" nie jest odkrywaniem Ameryki

Wpisz w Google frazę "body shaming". Wyświetlą ci się prawie same zdjęcia kobiet z nadwagą i artykuły na portalach kobiecych mówiące o tym zjawisku wyłącznie z perspektywy kobiet lub co najwyżej zdawkowo wspominające o sytuacji mężczyzn. To daje jasny przekaz: sprawy kobiet są ważne i omawiane, obrażać ich nie wolno, mężczyzna zaś ma się dostosować i pracować nad sobą, również w kwestiach, których zmienić nie może. Naśmiewanie się z niskich lub łysiejacych mężczyzn jest na początku dziennym. Niski wzrost skorelowany jest z mniejszym zadowoleniem z życia, z mniejszym powodzeniem u kobiet, niższymi zarobkami i większym prawdopodobieństwem popełnienia próby samobójczej.

Kobiety nie uważają mężczyzn niskich albo nawet niższych niż 180cm za pełnoprawnych przedstawicieli swojej płci. Odpowiedzią na to zwykle jest
a) dla mnie wzrost nie jest ważny (mam wysokiego chłopaka)
b) to dobrze, bo w ten sposób odrzucasz powierzchownych ludzi (xD)
c)musisz się rozwijać w innych aspektach (jesteś czymś gorszym i musisz za to odpokutować, ale i tak nie nastawiaj się na żadne wyniki, bo na nic nie zasługujesz)
d)sportowiec, aktor, gwiazda, bogacz (musisz być wyjątkowy, by móc przymknąć oko na twoją niedoskonałość, ale i tak będzie się za tobą ciągła na każdym kroku)
e)to jest moja osobista preferencja (podzielana przez 70-90% populacji chyba przestaje być wyłącznie osobistą kwestią?)

Często też można się spotkać ze stwierdzeniem, że nieatrakcyjni mężczyźni mają za wysokie standardy. Ciekawe jest, że pada również z osób, które mówią o równości, być może chodzą na "Marsze Równości", mówią o prawach człowieka i jak to wszyscy mamy taką samą wartość. Wszyscy jesteśmy równi, ale ty znaj swoje miejsce w szeregu!
Oczywiście dodają zwykle pogląd, że kobiety są dyskryminowane i mają gorzej w życiu. Jest to obecnie mainstreamowy przekaz, stanowisko domyślnie akceptowane do tego stopnia, że można je zobaczyć w korporacyjnych i rządowych publikacjach, komunikatach I prezentacjach. Jeszcze chyba nie było w historii takiego państwa lub systemu, który ucisnianią, dyskryminowaną lub przesladowaną przezeń grupę nazywałby poszkodowaną... Poza tym jak już ustaliliśmy, mężczyzni mają niższe standardy.

Te same osoby, które mówią mi, że jestem sam sobie winny swoich problemów, a kobiety nie są przecież mi niczemu winne, w innych sytuacjach stwierdzają że ja z kolei jestem im winny dopłacania się do antykoncepcji, podpasek, programów wsparcia i aktywizujących, dopłat, zasiłków, zapomóg i wreszcie do emerytur.

Zastanawiałem się nad przyczyną takiego podejścia i myślę że mogą być tu co najmniej trzy przyczyny

a) głodny sytego nie zrozumie
b) empatia występuje, współczucia nie znaleziono
c) jakże to szukać wsparcia i zrozumienia u tych samych osób, które są ci wrogie, mają cię za nic i to one cię odrzucają?

Wraz z upływem czasu opisane tutaj trendy się nasilają, przez co dotykają coraz więcej mężczyzn. Jest to jeden z niewielu z przypadków, gdzie akceleracjonizm ma sens, w dodatku nic nie trzeba robić, bo sytuacją sama się będzie pogarszać. Im więcej osób to dotknie, tym opisywanie określonych problemów będzie mniej społecznie penalizowane. W końcu zostać może osiągnięta masa krytyczna, a miliony mężczyzn pozbawione sensu życia przestaną już poddawać się gaslightingowi, bo zobaczą powszechność i systemowość ich problemów. Zdaje się nawet, że zaczynamy już obserwować zalążki tego przebudzenia. Tematy opisywane przeze mnie już powoli przechodzą do mainstreamu. Lewicowe środowiska próbują zinfiltrować powiązaną dotychczas ze "skrajną" prawicą manosferę. Pojawiają się już nowe wydarzenia, książki, organizacje. Jasne jest jednak, że tym ludziom nie zależy na zaadresowaniu i rozwiązaniu niekorzystnej sytuacji mężczyzn, lecz na zdobyciu poparcia politycznego, rozwodnienia dyskursu i zneutralizowaniu co bardziej radykalnych odłamów. Ich wrogiem jednak na zawsze będzie patriarchat, mizoginia, toksyczna męskość, zaś na grupę performatywną "Dziewczyny" walczącą z toksyczną kobiecością poczekamy sobie przynajmniej jeszcze kilka mileniów. Będą za to mówić by faceci nie bali się otworzyć i mówić o swoich problemach, po czym zostaną nazwani przegrywami, incelami i oskarżeni o robienie z siebie ofiar, a to co powiedzą będzie wykorzystane przeciwko nim w dogodnym oraz powiedzą by nie bał się płakać (mężczyzni zwykle mają większość skłonność do reagowania agresją niż płaczem, ale niech sobie tam popłacze w poduszkę, a nie będzie robił nam tu problemy). Wisienką na torcie jest przemycanie ideologii, które nijak się mają do poprawy stanu mężczyzn na dole drabiny społecznej, za to są istotne dla ich propagatorów (Nie, nie musisz być prawdziwym mężczyzną, takie myślenie to toksyczna męskość, poza tym prawdziwy mężczyzna nie musi mieć penisa i może mieć okres, ale musi wspierać prawo kobiet do aborcji).

Podsumowując, nie mam żadnego powodu, by odczuwać wspólnotę i przywiązanie do tego systemu, podjęcie walki oznacza obronę interesów ludzi mi wrogich, a pójscie do więzienia za odmowę walki nie jest wiele gorsze od codzienności.
  • 4
  • Odpowiedz
+1. uguem rzecz muwiac - wszystko składa się do tego że jeżeli ja nic nie mam z obrony kraju to chyba kogoś srogo #!$%@?ło że będę go bronił XD i tak było zawsze, chłopy szły na wojne by sobie pogwałcić i się wzbogacić, albo bo mieli co bronić, ten krótki epizod (tak gdzieś od 1900) że mężczyzna coś musi bo yyyyy zasady był i jest nienaturalny. na szczęście, wraz z globalizacją już
  • Odpowiedz
@zielonastronamedalu: nie widzę siebie siedzącego w okopach, tak jak moich znajomych, leniwychc ulanych, wygodnych, mających #!$%@? po prostu, i narzekających na Polskę na każdym kroku XD, wydaje mi się że ludzie się zrobili zbyt wygodni i rozlaźli żeby te wojny teraz były jakieś wielkie, przecież ja to bym #!$%@?, wyszedłbym z tego okopu i wrócił do bazy, najwyżej by mnie zastrzelili
  • Odpowiedz
@jdhue: przez większość historii ludzkości nie licząc ostatnich 300 lat oraz republiki rzymskiej wojną zajmowali się profesjonaliści czy to pod postacią kasty wojowników ,najemników lub armii zawodowej. Pobór to wynalazek ery przemysłowej
  • Odpowiedz
@zielonastronamedalu: Nawet jak masz nieruchomości, a nie masz zapewnionych innych aspektów, to po prostu i tak nie warto ginąć za same nieruchomości pod wynajem, są one bardzo dużo warte, ale i tak nie są warte urwanych rąk i nóg.

Problemy, które opisujesz są bardzo istotne. Kobiety chcą równouprawnienia, tradycyjne role płciowe się zatarły więc dlaczego mężczyźni mają walczyć za wrogie im kobiety, które nimi gardzą (wystarczy, że swoją rodzinę wywiozą).

Moje
  • Odpowiedz