Wpis z mikrobloga

Kupno licencji na 125p to był największy błąd PRL. Buda Fiata 125, state of the art lat 60. I do tej budy wsadzić stary silnik i podwozie. Zgodził się na to Gomuła ogłupiany przez inżynierków z Żerania którzy nie mieli pojęcia o biznesie ale chcieli dłubać sobie przy autach licencyjnych jak zdebilałe dzieci.

Oczywiście Fiat bo układziki z nim były od przedwojnia, zaraz po wojnie też miał być fiacik tylko ruscy wymusili Pobiedę. Do tego Fiacik wcisnął nam malucha który był do niczego. 2 drzwi i silnik z tyłu. Samochód dla debila który nie wie jak sklecić coś takiego jak 2CV, Trabant Universal albo nawet Fiatowska Zastawa. Nawet Syrenka robiona chałupniczo miała bardziej praktyczne nadwozie. Łapówy z Włoch dla PRL-owskich dygnitarzy musiały iść konkretne.

Najbardziej szkoda, że licencje na to włoskie gówno zniszczyły własne konstrukcje. Przerobiliśmy silnik z Warszawy na górnozaworowy. Z komponentów Warszawy stworzyliśmy całkiem udane dostawczaki. Naturalnym krokiem była Warszawa 210. Może nie byłaby tak nowoczesna jak 125p ale tak się buduje wartość dodaną w biznesie. Drogą ewolucji a nie rewolucji. Małymi kroczkami dostosowanymi do poziomu technicznego kraju. A nie #!$%@? licencja, licencja, będzie cudownie i dziś po fabryce na Żeraniu nie został nawet smród.

Swoją drogą Warszawa nawet ta zwykła, 224 z końcówki produkcji to było zajebiste auto. Ludzie do lat 90 jeździli i pasowały części od żuka i nyski. Dawała radę na taxi. A kombi? To był dopiero wypas. I jeszcze prześwit + baloniaste opony przez co możliwości jazdy terenowej były lepsze niż dzisiaj w tych słynnych suwach. Warszawa 210 byłaby jeszcze lepsza z lepszymi silnikami. Z dieslem Andorią też bo byłoby miejsce na ten silnik i byłby lepiej wyciszony niż w żuku gdzie jest w kabinie. Do fiatowskich zabawek ten diesel się nie mieścił.

Licencje zabiły naszego Ursusa. Sami daliśmy radę zrobić udany C-330 a potem kolejna łapówa dla polityków i jakiś Massey-Ferguson na calowych śrubach z chooya wyciągnięty. Potrzebny w kraju RWPG jak świni siodło. Jelcz-Berliet gdy sami robiliśmy Autosany a Węgrzy lepsze Ikarusy. Ale Gierek chciał się podlizać francuzom.

#motoryzacja #historia #gospodarka
tos-1_buratino - Kupno licencji na 125p to był największy błąd PRL. Buda Fiata 125, s...

źródło: Warszawa-210-szkic-300x278

Pobierz
  • 11
  • Odpowiedz
Fajny wpis, plusik.

A kombi? To był dopiero wypas. I jeszcze prześwit + baloniaste opony przez co możliwości jazdy terenowej były lepsze niż dzisiaj w tych słynnych suwach


@tos-1_buratino: Jaki miała prześwit? Bo to jest nieironiczny problem - są SUVy które mają prześwit 15 cm udając terenówki, standardem jest powiedzmy 17 cm, a jedyny SUV miejski który faktycznie może faktycznie pojechać w teren to wyśmiewana Dacia Duster z prześwitem 21 cm
  • Odpowiedz
@tos-1_buratino: raczej największą wpadką FSO był polonez, ten sam silnik i zawieszenie które było gorsze niż w PF 125P jak na swoje czasy był to nowoczesny wóz tylko za długo klepany. Fiat nie został wybrany dla tego, że mieli układy przed wojną, fiat dobrze wiedział co robi jak sprzedawał swe licencje do demoludów. Nie tylko my mieliśmy fiata licencję. To samo Jugosławia, ZSSR. Seaty z tego okresu to fiaty ze znaczkiem
  • Odpowiedz
@tos-1_buratino:
GÓWNOPRAWDA

Po pierwsze warszawa i syrena to były manufaktury a nie prawdziwa seryjna produkcja. Wraz z kupieniem licencji fiata polskie inżyniery dostali całe know-how jak produkować taśmowo auta w sposób nowoczesny.

Warszawa to wóz ciężki, toporny, paliwożerny, do którego potrzeba było o wiele więcej stali niż do fiata. Do tego ten wóz było produkowany w małej liczbie i dostępny dla nielicznych. To dopiero duże fiaty masowo produkowane wsadziły polakow za
SzubiDubiDu - @tos-1_buratino: 
GÓWNOPRAWDA

Po pierwsze warszawa i syrena to były ma...
  • Odpowiedz
Fiat przy wyborze 126p jako jedyny zgadzał się na spłatę licencji gotowymi samochodami i dlatego został wybrany


@rysiekMR: Fiat generalnie miał "niezłe" warunki spłaty licencji, nasi spłacali samochodami lub produkcją podzespołów
  • Odpowiedz
@PfefferWerfer:
W Warszawie 223 prześwit 19cm. W żuku jeszcze większy, jak kiedyś sprawdzałem to 20cm porównywalne jak w Land Roverze Defender. Dziadkowym normalnie jeździliśmy po polach aby odwozić maliny do skupu.

Na licencji Fergusona Ursus miał głównie ciągniki serii 200. 235 i 255. Ogólnie liczyli na zawojowanie tymi ciągnikami rynków eksportowych za dolary. Czyli typowa obietnica szybkiego i łatwego wzbogacenia się jak w jakimś scamie. Skoro tak łatwo można było zarabiać
  • Odpowiedz
@PfefferWerfer: @tos-1_buratino Wszystkie licencyjne modele MF były gwożdziem do trumny Ursusa.
To były zbyt skomplikowane i zaawansowane ciągniki jak na taki prymitywny i zacofany kraj.
W C-360 silnik można było poskręcać byle jak i jakoś się to trzymało.
Do takiego 3p trzeba mieć klucz dynamometryczny,najlepiej jakby była prasa do tulei a jak jej nie było to ludzie kombinowali z jakimś mrożeniem.
Przegrzania często kończyły się pokrzywieniem bloku.
Chociaż w latach 90
  • Odpowiedz