Wpis z mikrobloga

@lunaexoriens w latach 90 popularny był marketing i zarządzanie. Część z tych osób znalazła pracę w agencjach reklamowych i tworzy strategie i kampanie reklamowe. Ale znaczna większość albo pracuje w innej branży albo wpycha jakieś usługi i produkty na słuchawce lub jest kierownikiem zmiany w fasfoodzie.

Podobnie jest/będzie w IT. Jak ktoś się do tego nadaje i potrafi się w tym odnaleźć to sobie poradzi. A jeśli ktoś uważa że zrobienie kursu
@lunaexoriens: Z czego większość osób to mateusze i sebki, którzy zdecydowali że komputery to ich pasja po kilku latach wykończeniówki lub jazdy na tirach. Kolejna lwia część to łebki na gównostudiach, którzy próbują wbić do IT. Jak odejmiesz te aplikacje, to okazuje się, że masz kilka-kilkanaście osób z kierunków IT na jedno miejsce. Do tego trzeba brać pod uwagę, że gówniaki coraz mniej potrafią przez reformy edukacji i #!$%@? poziom studiów
@RapIArbuzy np. do testowania jeszcze w 2017 wzięli mojego kumpla bez żadnego stażu ani ISTQB, tylko angielski. Fakt, że trochę januszex, ale doświadczenie zdobył i out. Teraz ludzie nawet z ISTQB i podstawami automatyzacji po 1,5 roku nauki odbijają się od rekrutacji. Wiadomo, że do programowania nigdy nie brali z ulicy, bo to zupełnie by się nie kalkulowało
@RapIArbuzy: Ale i tak były inne czasy. Pięć lat temu to może już nie było dobrze, bo pandemia itd. Ale tak z 10 lat temu i nawet mniej, jeszcze przed erą bootcampów, kiedy na studiach też niespecjalnie przykładano uwagę do nauki programowania, na juniora się wbić było łatwiej.