Wpis z mikrobloga

✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Czytam tag #przegryw od dawna, sam kiedyś byłem kimś, kogo tak można określić. Dorastałem w podkarpackiej wiosce, gdzie ojciec był alkoholikiem, a ja jako jedynak pracowałem w gospodarstwie rolnym praktycznie od przedszkola bo mój ojciec zdecydował, że to wystarczający wiek aby to robić. Im starszy byłem, tym miałem więcej obowiązków, a do tego dochodziła nauka, która wraz z ilością obowiązków szła mi coraz gorzej. W domu był praktycznie tylko alkohol, byłem niedożywiony i w szkole poniżany i wyśmiewany przez wszystkich. Zawsze w starych ubraniach, waliło bieda, miałem krzywe zeby i nie miałem nawet możliwości obrony. Rzucano mną o podłogę przed wszystkimi, pluto na mnie, spotkały mnie najgorsze rzeczy, jakie możecie sobie wyobrazić, gdy wracałem do domu ojciec zamykał mnie w piwnicy i bił, aż nie starczało mu sil, bo był znudzony swoim życiem czy był zły, że matka na niego nakrzyczała znów za to że był pijany. Najgorsze było to, że gdy zamknął drzwi, siadał na krzesło i kazał mi podchodzić do siebie i mnie bił, nie miał nawet tyle szacunku zeby podejść i mnie uderzyć. Gdy nie podszedłem sam brał mnie za głowę i rzucał o ziemie, ważyłem tyle co patyk. Nigdy nigdzie nie byłem poza powiatowym kilka razy, świata się balem, jak i ludzi, dosłownie definicja człowieka wyciągniętego z lasu – jeszcze gorsze było to, że w rodzinie tak było tez u kuzynów i wszyscy uważali to za normalne. Nie miałem siły nawet płakać, najgorsze było, gdy dostawałem kablem – przecinało skore i zostawiało blizny. Do tej pory pamiętam, jak kiedyś dostałem kablem za to że wykopałem za mało ziemniaków na obiad, pobiegłem do drugiego pokoju gdy mnie odpuścił, stanąłem przed lustrem i miałem całe plecy pocięte spływające krwią. W szkole zawsze tłumaczyłem blizny na rękach, jako że się przewróciłem czy skaleczyłem, pomagając przy czymś w gospodarstwie, bo gdyby dowiedzieli się, że dostaje #!$%@? nie miałbym tam życia jeszcze bardziej. Dorastałem pomału, było ciężko, ale postanowiłem sobie, że zmienię swoje życie mimo że wszystko i wszyscy są przeciwko mnie. Zacząłem uważnie uczyć się angielskiego w każdej wolnej chwili. Zaplanowałem, że opuszczę dom w wieku 18 lat. Gdy byłem starszy kilka razy ojcu to wygarnąłem co oczywiście skończyło się #!$%@? i wyśmianiem, bo do czego ja się nadaję. Przyszedł ten dzień i wybiło mi 18 lat – zrobiłem paszport za pieniądze, które latami odkładałem z pieniędzy od babci, chrzestnych itd. I wyleciałem do Irlandii. Pamiętam, jak dzisiaj, gdy wyladowałem i skończyłem na pokoju, niedożywiony niski ślepawy chłopak z krzywymi zębami, którego nawet nie traktowano jak dorosłego – siedziałem na łóżku i płakałem, gdy dotarło do mnie jak samotny jestem, ale przez myśl nie przeszło mi, żebym się poddał. Chciałem udowodnić, że jestem człowiekiem. Znalazłem prace przez agencje w jakiejś fabryce ryb, gdzie praca była bardzo ciężka, dorobiłem się bólu pleców, który rozchodził się na nogę i towarzyszył mi bardzo długo. Pracowałem, ile się dało i odkładałem pieniądze, ułożyłem sobie dietę i zacząłem regenerować organizm i nabierać masę. Miałem wtedy też małe problemy ze zdrowiem, wylądowałem w szpitalu i nie miałem kompletnie nikogo kto mógł by mnie odwiedzić czy zapytać jak się trzymam smsem, leżałem w tej pustce sam. Dalej już po szpitalu wróciłem na tor i wyprostowałem sobie zeby i poszedłem się uczyć. Zacząłem ubierać się jak człowiek i dbać o siebie. Gdy skończyłem szkole, dostałem prace w banku jako advisor, tam tez przez przypadek poznałem swoją obecną żonę która była miejsowa. Nie wierzył we mnie NIKT, nie miałem ŻADNEJ pomocy, po narkotyki nie sięgnąłem NIGDY. Właśnie mija mi 30 lat, mam dom, który spłacam pomalutku, dobrze płatna prace, żonę miejscowa, która mnie wspiera, dwójkę dzieci, które są dla mnie najważniejsze i którym nie pozwolę doświadczyć ŻADNEGO zła, które mnie spotkało. Płakać się chce, bo się starzeje, ale czuje się dumny z tego, jak wolny jestem i jak ułożyłem swoje życie, jedyne, co mi zostało z przeszłości, to moje blizny psychiczne i fizyczne. Przegrywy są rożne, ale nie ma przegrywu, z którego nie można wyjść – nowe życie czeka na wszystkich was, trzeba zrobić tylko małe kroki w tym kierunku, bo samo nie zmieni się nic. Mi zajeło to lata ale jestem dowodem że nie ma rzeczy niemożliwych. Powodzenia. Zapomniałem dodać, alkoholu też nie dotykam i nie dotknę.

#zycie #emigracja #patologia #przegryw #wygryw #irlandia



· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: RamtamtamSi
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim

  • 10
✨️ Autor wpisu (OP): @BlazejT - nie dziwie się że tak myślisz bo to co spotkało mnie w przeszłości wydaje mi się tak dalekie i nierealne obecnie, że też pewnie miałbym problem z uwierzeniem w tego typu rzeczy gdyby nie fakt, że to spotkało akurat mnie.


· Akcje: Odpowiedz anonimowo
Anonim (nie OP): Nie taki przegryw, skoro dziadkowie i wujkowie obrzucali cię pieniędzmi, dzięki czemu uzbierałeś sobie na wyjazd za granicę do pracy. Wyobraź sobie, że miałem podobnie jak ty, toksyczna rodzina, bieda, przemoc i nikt mi nawet kieszonkowego nie dawał, dzadki się nie interesowały, a chrzestnych ostatnio widziałem na komunii... Po prostu miałeś szczęście i tyle, nie sądz innych przegrywow według siebie.

✨️ Autor wpisu (OP): No no, odkladajac kilka lat uzbieralem na cene paszportu i bilet za kilkadziesiat zl czego laczna wartosc wynosila okolo 150zl. Bylem w pracy po 18 urodzinach w fabryce na miesiac zima gdy nie bylo pracy w domu aby miec chociaz na te konserwy w Irlandi. Rozpieszczony bylem, masz racje. Nacpany tag przegryw ruchajacy lalki i uzalajacy sie nad soba nic nie robiac w tym kierunku ma o
✨️ Autor wpisu (OP): Niezly ze mnie szczesciarz, poprzez szczescie znalazl mi sie pokoj za granica, idac do chlewa mialem szczescie i przeteleportowalo mnie do Irlandi, dalej potknalem sie na lotnisku i na szczescie przewrocilem sie i operlem sie o fabryke w ktorej zaoferowali mi prace. Tam gdy pracowalem poslizgnalem sie na rybie i na szczescie uderzylem zebami o ziemie i te wyprostowaly sie, a podniosla mnie z ziemi poprzez szczescie