Wpis z mikrobloga

W LO kolega też namówił mnie na SPOTKANIE BIZNESOWE w McDonaldzie. To była pierwsza dekada lat 00, ale i tak już wiedzieliśmy mniej więcej co to jest MLM (chyba nawet złota era tego gówna). On od początku mówił mi, że to sekciarze są i żebym się nie przejmował, bo kasę faktycznie jakąś tam zarabia (no i coś zarabiał, bo gotówkę miał, a on był z tych osób które od starych nigdy środków płynnych nie dostawali, chociaż dom bogaty (w gimnazjum miałem kolegę, który miał na chacie stadninę koni, a pożyczył kiedyś ode mnie 16 zł na figurkę Aragorna z allegro - pozdro Gwizdek jeśli czytasz).

No i poszliśmy na to spotkanie, które było jednym z najbardziej żenujących w moim życiu, a typ do mnie na star "Hej, co myślisz o tym żeby zarabiać 100 000 miesięcznie? Fajnie by było, co?". A potem karawana żartów, uwag i pytań retorycznych, które równie dobrze mógł czytać z kartki. Słychać było, że to wyuczone, a mi się naprawdę nie chciało śmiać i udawać podniecenia. Na koniec, kiedy już chcieliśmy #!$%@?ć, zapytał czy zostawimy mu kubek po Coli, bo ma tutaj jeszcze jedno spotkanie i żeby go nie wyprosili XDDDD Nie wiem, ile setek tysięcy zarabiał na swoim poziomie diamentowej orchidei (miał być w końcu szefem mojego szefa), ale widocznie był bardzo oszczędny.

#mlm #cebedecebede