[Galeria-Widgeta]

Rys. Widget
Artykuł pochodzi z Link

Najpierw wirus zaatakował na Śląsku, gdzie wybił 1,5 tys. ptaków. Teraz w Wielkopolsce, gdzie zaatakował jedną z największych kolonii mew śmieszek. Ornitolodzy nie mają wątpliwości: jeśli zabraknie mew śmieszek, zginą też inne gatunki ptaków.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu
Od 1 do 5 maja strażacy z okolic wielkopolskiej Słupcy wyłowili z Jeziora Powidzkiego prawie 200 martwych ptaków. Tylko jednego gatunku – mew śmieszek. Wstępne badania przeprowadzone w poznańskim laboratorium wykazały, że mewy zabiła ptasia grypa. To kolejny przypadek w ostatnich tygodniach.

Eksperci podkreślają: jeszcze nigdy w Polsce wirus nie dziesiątkował całych gatunków ptaków. – Zagrożenie jest ogromne. To może zdziesiątkować populacje ptaków – ostrzegają.

KLIMAT I ŚRODOWISKO OCHRONA ŚRODOWISKA ORNITOLOGIA PTAKI PTASIA GRYPA WIRUSY
Ptasia grypa? Przyrodnicy nie mają wątpliwości
Powiatowy Inspektorat Weterynarii ze Słupcy czeka na ostateczne potwierdzenie wyników z Poznania. Te mają być znane we wtorek 9 maja. – Zleciliśmy też badania pod kątem metali ciężkich i pestycydów – mówi powiatowa lekarz weterynarii Katarzyna Szelewicz.

Wszystkie wyłowione z jeziora ptaki poddano utylizacji.

Starosta słupecki obawia się, że zagrożone mogą być także fermy drobiu. – Zwłaszcza że w okolicy znajduje się Konspol, jeden z największych dostawców drobiu. Gdy przyjdą ostateczne wyniki, wdrożymy wszystkie niezbędne procedury. Być może zostanie powołany sztab kryzysowy. Naszych lokalnych hodowców już poinformowaliśmy o zagrożeniu – mówi Jacek Bartkowiak, starosta słupecki. Dodaje, że region słupecki był do tej pory wolny od ptasiej grypy.

Ale specjaliści, w tym powiatowa lekarz weterynarii, uspokajają. – Ptasia grypa raczej nie zaatakuje okolicznych ferm drobiu – mówi Katarzyna Szelewicz.

Dlaczego? To wyjaśniają ornitolodzy, którzy już w zeszłym roku obserwowali masową śmierć ptaków innego gatunku w zachodniej Europie w wyniku wirusa ptasiej grypy. Wówczas ptasia grypa dziesiątkowała rybitwy. Głównie w Wielkiej Brytanii, Holandii i Niemczech.

Trzy tysiące kuropatw wypuścili na wolność myśliwi. Ptaki mają teraz zasiedlić opuszczone tereny
– W tym roku wykształcił się taki szczep tej grypy, który atakuje mewy śmieszki. Wcześniej atakował rybitwy rzeczne i rybitwy czubate. Miał taką siłę, że w Niemczech jedną kolonię uśmiercił w 80 proc. – mówi Maciej Gierszewski, poznański ornitolog.

Podkreśla, że wirus ptasiej grypy w ptasich populacjach występuje od setek lat. Zwraca jednak uwagę, że nigdy jeszcze jego szczepy nie zabijały wybranego gatunku ptaków.

– W rezerwacie Łężczok i na terenie Polderu Buków naliczono pod koniec kwietnia 1,5 tys. martwych mew śmieszek. Padły na skutek ptasiej grypy. Wirus idzie więc od południa. To była kwestia czasu, kiedy zaatakuje kolonie mew w Wielkopolsce – przyznaje Gierszewski.

Zdaniem ornitologów wirus mógł już zaatakować również kolonie śmieszek w okolicach Włocławka i na Pomorzu. Uważają, że ptaki zostały nim porażone przed przybyciem do Polski. Mewy śmieszki w te strony wracają na początku kwietnia.

– W Kujawsko-Pomorskiem padły też mewy czarnogłowe. Ile łącznie ptaków zabije wirus – nie wiemy. To sytuacja rozwojowa. Łączne dane, ile ptaków mogło paść, poznamy pod koniec sezonu lęgowego – dodaje Maciej Gierszewski.

Podkreśla, że we wszystkich koloniach w Wielkopolsce przyrodnicy znajdują kolejne martwe ptaki, ale wirus najszybciej dziesiątkuje duże zbiorowiska mew śmieszek.

Zdaniem przyrodników prawdopodobnie miejscem przenoszenia wirusa są płytkie kałuże, w których śmieszki kąpią się i czyszczą pióra.

Na ptasią grypę nie ma antidotum. Nie można jej niczym zwalczyć. – Możemy więc tylko obserwować, a wyniki obserwacji przekazywać inspektorom weterynarii – dodaje Gierszewski.

Kolonia mew śmieszek na Jeziorze Powidzkim jest jedną z największych w Wielkopolsce. Przetrwała dzięki Parkom Krajobrazowym, które odtworzyły siedliska na wyspie. Mimo tych działań przyrodnicy od lat obserwują spadek liczebności tego gatunku. Jeszcze w latach 90. były kolonie liczące 10 tys. par. Znajdowały się w Dolinie Warty, Noteci. Dziś już ich nie ma.

Stanowisko mewy śmieszki nad Jeziorem Powidzkim monitoruje m.in. Przemysław Wylegała z Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody „Salamandra", który przeprowadza w tym roku jej liczenie. Podejrzewa, że martwych ptaków jest znacznie więcej niż tylko te, które w ostatnich dniach wyłowili strażacy.

– Może się wydawać, że mew śmieszek jest sporo, bo to gatunek kolonijny, w dodatku głośny. Ale prawda jest taka, że z roku na rok miejsc lęgowych drastycznie ubywa – podkreśla Wylegała.

W zeszłym roku ornitolodzy naliczyli 500 gniazd. Ten rok miał być przełomowy. Już na początku sezonu naliczono 600 gniazd, a niebo nad Powidzem było białe od śmieszek. – Było ich ponad tysiąc. Teraz wiemy, że ta kolonia bardzo oberwie, ale prawdziwe straty poznamy dopiero za jakiś czas, gdy zakończy się ich liczenie. Ten rok zapowiada się tragiczny dla tego gatunku, który i tak nie ma łatwo – dodaje Wylegała.

Podkreśla, że mewy śmieszki, podobnie jak inne gatunki zwierząt, są narażone na zmiany klimatu, wysychanie rzek, spowodowane także ich pogłębianiem czy wyrównywaniem. – Sporym zagrożeniem są obce geograficznie ssaki drapieżne, np. szopy, a także norki amerykańskie, które regularnie uciekają z ferm futrzarskich. Są powszechne w środowisku i zabijają dorosłe ptaki wysiadujące jaja, jak również pisklęta – wymienia Wylegała.

Przyrodnicy przyznają, że dla świata przyrody taki ubytek mew śmieszek to ogromna strata. – One stanowią wspaniały parasol ochronny dla innych gatunków. Mewa śmieszka ma dar przyciągania innych ptaków, które dzięki niej czują się bezpiecznie. Taki perkoz zausznik praktycznie nie potrafi bez niej gniazdować – podkreślają
.#mewy #ptaki #przyroda #ptasiagrypa #wirus