Wpis z mikrobloga

@Erlein: Rozumiem że mowa o jakichś wypocinach tokarczukowej; tak się składa że znalazłem przy sprzątaniu po kimś mieszkania egzemplarz jednego z jej "dzieł". Był nowiutki, i jednocześnie pokryty warstwą czarnego kurzu i pajęczyn. Przetrwałem może 10 stron, a znaleziona zakładka sugerowała że poprzedni właściciel też zbyt długo nie wytrzymał. Dziadostwo oddałem chyba do miejskiej biblioteki, teraz żałuję że nie spaliłem.