Wpis z mikrobloga

Z perspektywy czasu, myślę że we wszystkich relacjach jakie znam, pomijając zauroczenia i sympatie przedszkolaków, kasa jest tym elementem, który zawsze jest "tematem", a jeśli ktoś uważa że nie, to za moment boleśnie nauczy się, że "a jednak".
1. Model "50/50"
Wydawałoby się, że "silne i niezależne" będą uważać taki układ za sensowny. Być może w jakimś idealnym świecie, ale w tym, w którym żyjemy to nie wychodzi. Trudno znaleźć dwie osoby o takich samych możliwościach finansowych, wkładające w to tyle samo identycznie obciążającej pracy. I to wcale nie jest pay-gap, bo są zawody kobiece, w których można zarobić bardzo łatwo spore pieniądze niewielkim wysiłkiem. 50/50 albo "każde płaci za siebie" może wyjść ewentualnie na pierwszej randce z mocno feministycznie nastawioną dziewczyną. W relacji, moim zdaniem, jest to nie do utrzymania i doprowadzi do kwasów. W poważnych związkach, zwłaszcza jeśli pojawi się potomstwo – jest proszeniem się o problemy. Chyba że obie osoby są "rentierami" żyjącymi z grubego kapitału, który pozwala na nieliczenie się z kosztami.
2. Model "ja trochę mniej - ty trochę więcej"
To czasami udaje się przez jakiś czas, o ile trafią na siebie odpowiedzialne osoby, które sensownie ustalą podział i gospodarowanie środkami. Ale to ile zarabiamy jest zmienne w czasie i trzeba zdawać sobie sprawę, że gospodarowanie to także zabezpieczanie się na wypadek, kiedy jedna z osób nie zarabia nic, albo wygeneruje nieprzewidziany wydatek. Takie życie. W kategorii "wypadków nieprzewidzianych" warto wziąć pod uwagę rozpad relacji. Wszystkie rzeczy, które były "wspólne" staną się problematyczne. Umowy i zobowiązania… nagle to już nie jest "wasze mieszkanie", "wasz samochód", "wasza biżuteria" i robi się cyrk. Jak ktoś myśli, że intercyza czy rozdzielność majątkowa jest w stanie zabezpieczyć czyjś stan posiadania – to proponuję poczytać fora rozwodowe. I żeby było jasne – brak ślubu także nie rozwiązuje problemu.
3. Model "facet=dostawca" czyli "jej kasa jest jej kasą, jego kasa jest ich kasą".
W wielu domach kilkadziesiąt lat temu tak mniej więcej to wyglądało: facet przynosił pensję i zostawiał ją do dyspozycji kobiecie. Sporo osób do tej pory uważa, że tak powinno być. Ten model sprawdzał się, ale w innej epoce. Obecnie najczęściej prowadzi do katastrofy.
4. Mój model
Kobiety traktuję jak gości w mojej przestrzeni i nie oczekuję finansowania niczego co mnie dotyczy. Nie da rady namówić mnie do współwynajmowania mieszkania, brania razem kredytu, dzielenia kosztów i opłat, meblowania bez mojej zgody itd. Mam ochotę pójść na obiad, pojechać na wakacje, mając obok siebie kobietę – to moja decyzja, mój wydatek, moja kasa. Nie oczekuję żadnego wkładu finansowego z jej strony. Nie wygłaszam życzeń co do partycypowania w obowiązkach domowych. "Niezła bajka, prawie jak sugar daddy" – no więc nie. Tak samo jak pilnuję swojego dobytku, patrzę też jak partnerka zachowuje się w tej sytuacji. To jest trochę taki test marshmallow. Wystarczy tylko dobrze patrzeć i nie zacząć myśleć drugą głową. Co zrobi ze swoją kasą? Jak będzie podchodzić do tego co dostaje? A jak do mnie? W jaki sposób okazuje wdzięczność? Widać to momentalnie, od pierwszych minut pierwszej randki.
"No tak, ale kogo na to stać?"… a stać cię na bycie z kimś niewdzięcznym, chciwym, leniwym, pazernym, rozwydrzonym, roszczeniowym? Kto zgodnie z prawem i z pełnym poparciem wszystkich poza tobą wypatroszy cię i kopnie w d? Jasne, możesz nie zauważyć, że to nie ty jesteś na polowaniu, tylko na ciebie polują. To już twój problem, kiedyś też tak myślałem.

  • 18
@kosmita moja znajoma wprowadziła skrupulatne rozliczanie się za wszystko i facet na to przystał. doszło już do sytuacji że typ (no bo skoro ona rozlicza KAZDA złotówkę to czemu on nie? ja popieram) poszli na mecz na stadionie i typ kupił im jedzenie a na drugi dzień upomniał się od niej o 25 zł za kiełbasę. Ale ta koleżanka nie ma zahamowań z rozliczaniem, nawet że znajomymi. Byl czas że przylazila do
@betonowa_klata: Znam to, mój dobrze znany, żeby nie napisać dobry znajomy buja się samochodem za ponad 50 tysięcy a podjeżdża i prosi o papierosa bo nie ma. Jak raz od niego pożyczyłem 100zł bo nie miałem gotówki to pożyczył, a z rana na drugi dzień jak jeszcze spałem dzwonił i pytał kiedy mu przeleję bo miałem to zrobić już wczoraj a mu bardzo potrzebne na już :D Jaką to trzeba być
@kosmita: znałem osobiście człowieka z takimi poglądami jak Ty zawsze mnie zastanawiało jeżeli będą chcieć mieć dziecko jak to podzielą? będą po prostu przed lodziarnią dawać każdy po 3 zł czy w domu to potem sumować liczyć paragony itd.?
  • 1
@Jopek1974: testowałem różne układy... jestem po rozwodzie, wychowuję dziecko sam. Żaden układ finansowy nie działał z jego mamą, stąd rozwód.

Obecna partnerka nie chce mieć dzieci, ale akceptuje że ja mam i powoli ustalamy co jest dla dziecka dobre. Na razie konsultuje ze mną jeśli chce mu podarować słodycze czy zabawki. Nie musi dorzuca się do lodów, bo to ja płacę. Potrafi doceniać, okazywać wdzięczność, troskę z taką klasą, że zmiata
  • 0
to ile laska placi w twoim modelu?


@JuliaKowalczyk1960: nic. Czasem dorzuci tipa do rachunku w restauracji jeśli nie mam gotówki, albo zapłaci za parking.

jaka roznica miedzy modelem nr 3?


@JuliaKowalczyk1960: w modelu 3 facet oddaje kobiecie swoją kasę. I robiłem tak krótko po ślubie... masakra.

ile dajesz czasu lasce na jej stestowanie


@JuliaKowalczyk1960: to jakie ma podejście do kasy i takiego układu wychodzi momentalnie. Może nie przy pierwszej
@kosmita: z tego co napisałeś to mam parę uwag.

Prosta piłka... robisz kolację, idziecie spać. Zostają brudne gary. Jak nie wpadnie rano żeby wstawić je do zmywarki, albo przez kilka dni nie zrobi kawy do łóżka... cóż, sajonara.

Absolutny redflag jak ktoś robi coś o co nikt nie prosił. W życiu po onsach czy początkowym etapie związku bez dyskusji nie smialbym śmieć wymagać żeby ktokolwiek cokolwiek w mieszkaniu robił bez mojej
  • 0
@doroslypan: no ale widzisz, wystarczy powiedzieć "wstawiam rzeczy do zmywarki" i jeśli nie ma sprzeciwu to jest ok. Ja nie prowadzam się z dzikusami, które nie mają języka w gębie. Nie robię zasieków "nie ruszaj niczego". Niech robi co chce, czuje się jak u siebie i o to zwykle proszę. A czym innym jest przemeblowywanie mi mieszkania albo życia - co to, to nie, granice są jasne. Jeśli trzeba z jakiegoś