Same zaczęły mówić o swoim doświadczeniu, które jest odrębne od doświadczenia ich matek. A kwestia dzieci urodzonych z wojennych gwałtów została dostrzeżona przez międzynarodowe instytucje jeszcze później niż wojenna przemoc seksualna, dosłownie w ostatnim pięcioleciu. Z Jakubem Gałęziowskim, autorem książki „Niedopowiedziane biografie. Polskie dzieci urodzone z powodu wojny”, rozmawia Anna Kowalczyk.
Fragmenty i tagi poniżej:
Podstawowa różnica pomiędzy osobami, które urodziły się z radzieckich gwałtów, a tymi, których ojcami byli Niemcy, była taka, że te pierwsze wychowywały się najczęściej w rodzinach matek. Zgwałcone kobiety pozostawały w rodzinnych miejscowościach i wszyscy wiedzieli, co je spotkało, a także kto spłodził ich dzieci. To była jednak pilnie strzeżona tajemnica, niedostępna dla osób z zewnątrz, i tak jest do dzisiaj. W wielu takich miejscach odsyłano mnie z kwitkiem, gdy szukałem źródeł.
Oczywiście. To było powszechne zjawisko. Tak jak i dzieci bez ojców. Matki „sprzedawały” potomstwu dowolną historię, która w powojennych warunkach brzmiała wiarygodnie. Jedna z moich rozmówczyń jeszcze w bardzo dojrzałym wieku była przekonana, że jej ojciec zginął w lesie jako partyzant, bo taką historię opowiedziała jej mama. Ojciec poległ, z powodu wojennej zawieruchy nie zachowało się żadne zdjęcie. Nie dziwiła się temu i nie dociekała, bo w jej klasie połowa dzieci nie miała ojców.
Nie przespałem wielu nocy w związku z takimi sytuacjami. Czasami bywałem posłańcem dobrej nowiny, ale nie zawsze tak musiało być. Raz, przypadkowo, nagraną opowieść mogłem zweryfikować ze źródłami archiwalnymi. Różniły się diametralnie. Czy w związku z tym rozmówczyni opowiedziała mi coś, w co sama chciała wierzyć, czy raczej opowiedziała to, co wiedziała na temat swojego pochodzenia? Nie czułem się upoważniony do wyjaśnienia tej zagadki; nie włączyłem też tej historii do książki.
Uważam, że właśnie milczenie uchroniło te kobiety i ich dzieci przed stygmatyzacją. Dlatego ich doświadczenia różnią się od doświadczeń matek CBOW w innych krajach. Na przykład w Norwegii wobec „dzieci Wehrmachtu” wręcz replikowano metody nazistowskie. Naukowcy na zlecenie władz badali geny tych dzieci. Widząc w nich zagrożenie, próbowano je koncentrować w zamkniętych ośrodkach. Ich istnienie stanowiło problem społeczny, który starano się rozwiązać drastycznymi metodami. Dzisiaj norweski rząd przeprasza ofiary za tamte działania…
Mam na telefonie album w którym kolekcjonuje sobie pod pewnego czas wszystkie żaby pepe jakie znajdę, zostaw plusa i podam nr w komentarzu a pokaże Ci jaką żaba dzisiaj jesteś #gownowpis #memy
(czasowa reklama)
Same zaczęły mówić o swoim doświadczeniu, które jest odrębne od doświadczenia ich matek. A kwestia dzieci urodzonych z wojennych gwałtów została dostrzeżona przez międzynarodowe instytucje jeszcze później niż wojenna przemoc seksualna, dosłownie w ostatnim pięcioleciu. Z Jakubem Gałęziowskim, autorem książki „Niedopowiedziane biografie. Polskie dzieci urodzone z powodu wojny”, rozmawia Anna Kowalczyk.
Fragmenty i tagi poniżej:
#gruparatowaniapoziomu #polska #historia #2wojnaswiatowa #gwalt #socjologia #dzieci #mikroreklama
Niektórzy nie widzą problemu...