Wpis z mikrobloga

JAN SŁOMKA B. WÓJT W DZIKOWIE
PAMIĘTNIKI WŁOŚCIANINA OD PAŃSZCZYZNY DO DNI DZISIEJSZYCH wyd w Krakowie w 1912 roku
cz.3
#historia #historiapolski #xixwiek #panszczyzna #janslomka

W czasach pańszczyźnianych każdy prawie gospodarz, mniejszy czy większy, trzymał sługi, zwłaszcza gdy dzieci nie miał jeszcze podrosłych.Na kmiecych gospodarstwach bywało zazwyczaj czworo służby, mianowicie: parobek, dziewka, wyrostek i pastuch; na zagrodniczych dwoje, a przy ówczesnym sposobie gospodarowania dla żadnego z nich nie brakło obowiązku i zajęcia.

Sam gospodarz miał też dość pracy: orał, siał, kosił, czasem przy żniwie brał się i do sierpa, zwoził plony z pola, w zimie zaś młócił, rznął sieczkę, jeździł do lasu po drzewo, chodził koło koni, a jak miał na tyle dzieci i czeladzi, to niemi zarządzał i wyznaczał im robotę. Rznięcie sieczki odbywało się zawsze już wieczorem lub do dnia przy świetle w izbie.

Gospodyni również dzień w dzień miała zawsze niemało pracy i krzątaniny, należało do niej bowiem gotowanie, pieczenie chleba, cała robota koło przędziwa, nie kończąca się nigdy; dalej należało do gospodyni pranie, wreszcie wychowanie dzieci i chodzenie koło krów, świń i drobiu.

Parobek wykonywał wszystkie te roboty, co gospodarz, t. j., robił wspólnie z gospodarzem, a nawet jak był dobry, to miał powierzony po części nadzór nad drugimi domownikami. Ta tylko była między nim a gospodarzem różnica, że gospodarz mógł w każdej chwili odejść od roboty i spocząć sobie, parobek zaś musiał zawsze robić, co do niego należało.

Dziewka znowu robiła wszystko to, co i gospodyni, t. j., pomagała gospodyni, a prócz tego musiała mleć, tłuc jagły, wyrzucać gnój od krów i świń, żąć i wszędzie gospodynię zastąpić, gdy ta czasem chciała sobie wytchnąć. Wstawała do dnia przed wszystkimi innymi domownikami, i nigdy nie brakło dla niej roboty tak, że dziś żadna służąca nie chciałaby się na te obowiązki zgodzić.

Wyrostek w miarę sił robił wspólnie z parobkiem i był pod jego zarządem, tylko musiał więcej chodzić koło koni, gnój od nich wyrzucać, drzewo na opał rąbać, w lecie radlił, włóczył, pasł konie w nocy i t. p.

Pastuch w lecie pasł bydło, w zimie zaś pomagał przy zadawaniu bydłu karmy, wyrzucaniu nawozu, przy mieleniu mąki w żarnach, i tłuczeniu kaszy w stępie, słowem należała do niego taka robota, jakiej mógł sprostać, a rządziła nim więcej gospodyni niż gospodarz.

Tak się przeciętnie rozkładała praca w gospodarstwach chłopskich. Naturalnie, gdzie dzieci były dorosłe, albo gospodarstwo było kiepsko prowadzone, tam służby było mniej albo nawet wcale jej nie było. Zawsze jednak wszelkie zabiegi i cała krzątanina i praca wszystkich domowników obracała się wyłącznie koło tego, żeby było co jeść i czem się odziać.