Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mój problem można opisać jednym zdaniem: bardzo zazdroszczę ojcu, którego kocham i który był (jest) dla mnie naprawdę dobry, a z powodu tej zazdrości sam się źle ze sobą czuję.

Jestem jedynakiem. Gdy miałem 16 lat straciłem mamę - zginęła w wypadku komunikacyjnym. Od tej pory zajmował się mną wyłącznie ojciec, godząc to z pracą zawodową oczywiście. Zawsze miał dla mnie czas, wspólne wyjazdy, rozmowy, spędzanie wolnego czasu, starał się mnie uczyć wielu rzeczy, zapisywał na zajęcia pozalekcyjne, pilnował zdrowia itp. Po prostu wiedziałem, że zawsze mogę na niego liczyć.

Dzięki niemu nauczyłem się dwóch języków obcych, poszedłem na konkretne studia, skończyłem je i dostałem w miarę dobrą pracę, w której jestem już 3 rok. Obecnie lvl 27. Ale to nie wszystko.

Jak skończyłem licencjat i poszedłem na magisterkę, ojciec sprzedał dwa mieszkania: jedno 3-pokojowe, w którym wszyscy mieszkaliśmy, a drugie po swoich rodzicach, dołożył praktycznie wszystkie oszczędności i kupił mi kawalerkę w centrum Warszawy. Chyba w możliwie najlepszym punkcie (2 linie metra). Powiedział mi, żebym się tam wprowadził, a sam wprowadził się do malutkiego mieszkanka (28 m2) na obrzeżach Warszawy (po rodzicach mamy).

Wiem, jak wiele zawdzięczam ojcu. Dzięki niemu miałem dobry start, mam mieszkanie bez kredytu w fantastycznej lokalizacji, dobrą pracę, w której się rozwijam. Często do mnie dzwoni, przynajmniej raz na dwa tygodnie widujemy się, idziemy wyskoczyć na steka czy piwo i pogadać. Szanuję, go kocham, ale tak strasznie mu zazdroszczę powodzenia u kobiet.

4 lata po śmierci mamy zaczął się spotykać z innymi. Normalna sprawa: on nie miał zobowiązań, syn był dorosły i na studiach, facet jest w miarę młody (50 lat wtedy). Wszystko ok. Ale już wtedy byłem w szoku z jaką łatwością mu to przychodziło. Co miesiąc prawie miał jakąś inną "przyjaciółkę", w tym o wiele młodsze 35-40 lat, a zdarzyła się i 28-latka. Ojciec wygląda przeciętnie, po prostu jest zadbany i bardzo pewny siebie, no z jakiegoś powodu podoba się innym.

A ja to przeciwieństwo. Jestem jego wzrostu (180 cm), ale wyglądam po prostu jak przerośnięty chłopiec. Ponadto od zawsze byłem bardzo nieśmiały wobec kobiet, nie miałem koleżanek itp. Ojciec próbował ze mną nawet o tym rozmawiać jeszcze w LO, ale sam go prosiłem, żebyśmy nie poruszali tego tematu, więc odpuściłem.

I teraz czuję się jak ostatni przegryw, chociaż wiem, że nie mam obiektywnie źle w życiu. Niedługo 28 lat na karku, prawiczek, nie trzymałem dziewczyny za rękę, nie całowałem się nawet. A ojciec od września spotyka się z fajną trzydziestką, niewiele starszą ode mnie. Ona do niego przyjeżdża gotuje mu (i to całkiem smacznie, zapraszają mnie często).

Zaczynam siebie nienawidzieć, bo łapię się na tym, że zazdroszczę i przez to wściekam się na ojca, a przecież nie mam prawa. Nie wiem co ze sobą robić. Zaraz święta, spędzę je u ojca, z nim oraz Basią (tą jego przyjaciółką), jak zawsze samotny.

Dziękuję tym, którzy dotrwali do końca i przeczytali, po prostu chciałem się wygadać.

---
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #639ee8d964ae25d1a78d3fde
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: LeVentLeCri
Przekaż darowiznę
  • 7
@AnonimoweMirkoWyznania: Dla wielu kobiet 30+ z daddy issue zadbany facet 55+ z odchowanymi dziećmi jest atrakcyjny, bo udowodnił, że jest życiowo ogarnięty i instynktownie wzbudza w nich zaufanie (poczucie bezpieczeństwa) i chcą w nim widzieć ojca. Tacy kolesie po prostu mają branie w pewnej niszy kobiet. Nic na to nie poradzisz. OPie ogarnij sobie jakąś koleżankę do pukania (żadne związki), mierz nisko (3-4/10) i nie wybrzydzaj, a jak poczujesz się zaspokojony