Wpis z mikrobloga

2742 + 1 = 2743

Tytuł: Czarodziejska góra
Autor: Thomas Mann
Gatunek: literatura piękna
Ocena: ★★★★★★★★★
ISBN: 9788374954266
Tłumacz: Józef Kramsztyk, Władysław Jan Tatarkiewicz
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 800
Im dłużej analizuję swoje wrażenia po lekturze "Czarodziejskiej góry", tym wyższą ocenę jestem skłonny przyznać temu dziełu.

Powieść niezwykle wyjątkowa, wielowarstwowa i bogata w treść. Bardzo obszerna, co jest w tym przypadku zdecydowanie zaletą. Musi wszak "czas muzyczny" opowieści odpowiadać jej "czasowi wyobrażonemu". Dzięki temu, że lektura dzieła Thomasa Manna wymaga niemałej ilości czasu, czytelnik ma możliwość pełniejszego doświadczenia panującego "tu, na górze" klimatu, poczucia sanatoryjnej atmosfery i oderwania się od spraw nizinnych.

Główny bohater, Hans Castorp, wysiadając na stacji kolejowej Davos-Wieś jest zupełnie innym człowiekiem niż w przededniu rozpoczęcia się Wielkiej Wojny. Pobyt na górze kształtuje jego poglądy i charakter, a my możemy przyglądać się doświadczeniom, które ów wpływ wywierały. Różnorodnych doświadczeń (co do których Hans stosuje zasadę "placet experiri") mamy tu zaś całe mnóstwo:
* nauka właściwego temu miejscu sposobu postrzegania czasu ("najmniejszą jednostką czasu jest dla nas miesiąc. Szafujemy tu hojnie czasem, to jest przywilej cieni")
* poznawanie sanatoryjnych zwyczajów i dziwactw, takich jak choćby rytuały związane z werandowaniem oraz spacerami, które po czasie potrafią stać się drugą naturą zaangażowanego kuracjusza, skłonnego nawet powiedzieć "my nie marzmiemy"
* (para)naukowe odczyty dra Krokowskiego i moderowane przez niego seanse spirytystyczne
* zawikłana relacja naszego bohatera z damą o tatarskich oczach
* niespodziewana fascynacja postacią urządzającego pijackie imprezy Mynheera Peeperkorna
* kontakt z chorobą i śmiercią - pacjenci gwiżdżący sztuczną odmą, umierający po cichu ludzie, przyjaciele, którzy odchodzą, a nad tym wszystkim Radamantys (w osobie radcy dworu Behrensa), krzyczący do konającego "niech się pan z łaski swojej tak nie stawia!"

Niektórzy mogliby zrazić się do powieści Manna za sprawą akcji, która jest... dosyć specyficzna. Jak pisze w posłowiu pan Marek Wydmuch:

Akcja "Czarodziejskiej góry" jest bowiem bardzo żywa (...). tutaj wszystko dzieje się "wewnątrz", intryga rozgrywa się na płaszczyźnie intelektualnej, przeciwko sobie występują nie osoby, ale idee


Istotny element owych wydarzeń stanowi konflikt między dwiema nietuzinkowymi osobistościami - Settembrinim a Naptha. Wolnomularz kontra jezuita, oświecenie kontra średniowiecze, zachód versus wschód, cywilizacja wobec terroru. Dyskusje między tymi panami, którzy pretendują do roli nauczycieli Hansa Castorpa, stanowią sporą część powieści. Nie ukrywam, że śledzenie toku ich rozmów jest raczej wymagające i zarazem przyznaję, że z pewnością mój mózg niekiedy wyłączał się podczas długich intelektualnych dysput lub monologów z udziałem obu "wychowawców".

Zima przez większość roku, mróz, obfite opady śniegu. Jawne wycieczki saniami i skryte wyprawy na nartach. Wieczory spędzane na werandowaniu, uprzednio zawinąwszy się w równiuteńki pakiet. Królowanie pośród kwitnącego pola krokusów. Wspólne posiłki w charakterystycznym gronie, rozmieszczonym przy stołach o równie specyficznych nazwach, typu "lepszy stół rosyjski". Muszę przyznać, że klimat, który wyraża się w powyższych zdaniach jest dla mnie w jakiś sposób urzekający i niezwykle komfortowy.

W książce bardzo podobał mi się też duet, jaki Hans Castorp tworzy ze swoim kuzynem, Joachimem Ziemssenem, przebywającym w międzynarodowym sanatorium Berghof już wcześniej (i będącym właściwym powodem przyjazdu Hansa do tego miejsca). Kontrast między tymi młodzieńcami, dyskusje między nimi, swego rodzaju nierozłączność, a dodatkowo diametralna zamiana ról w tej relacji po tymczasowej nieobecności Joachima jest moim zdaniem naprawdę miłym elementem powieści.

Kolejna sprawa - narracja, której styl całkowicie przypadł mi do gustu. Narrator nie stroni od pewnego rodzaju humoru, lecz przy tym przemyca sporo ciekawych przemyśleń na temat bohaterów i sytuacji, w jakich się oni znajdują.

Reasumując, bardzo "Czarodziejską górę" polecam. Nie tylko dlatego, że jest to klasyk, który warto znać (chociażby po to, by rozumieć odniesienia do niego w innych książkach), ale przede wszystkim ze względu na fakt, iż jest to wartościowa powieść o niezwykłym klimacie, a zanurzenie się weń może być prawdziwą przyjemnością. Warunek jest tylko jeden: należy to czynić bez pośpiechu i zniecierpliwienia. Adekwatna byłaby tu wręcz opinia, którą raczony jest zaraz po przybyciu Hans Castorp:

słyszałem, że pan przyjechał tylko na osiem tygodni? Ach, tylko na trzy? Ależ to jak po ogień, nie warto się nawet rozpakowywać; ale jak pan uważa.


Czytając "Czarodziejską górę", nie wpadajmy zatem jak po ogień, ale pozwólmy sobie rozpakować się i z należytym spokojem chłonąć atmosferę tego miejsca. Jako krótką lekturę uzupełniającą polecam zaś felietony z cyklu "Alfabet Czarodziejskiej góry" autorstwa Małgorzaty Łukasiewicz, w których autorka analizuje różne ciekawe szczegóły tej powieści.

Cytatów, które zaznaczyłem, czytając "Czarodziejską górę" jest całe mnóstwo, więc poniżej dzielę się tylko niewielką częścią tego zbioru:

Pięknie pisać znaczy też prawie to samo co pięknie myśleć, a stąd już jeden tylko krok do pięknych czynów.

Był jednym z tych, co mieszkają tu w górze, więc przepaść dzieliła go od tych rozśpiewanych włóczęgów #!$%@?ących laskami.

Kto nie potrafi spraw idealnych bronić własną osobą, ramieniem, krwią, ten nie jest ich godzien; chodzi o to, aby przy tym uduchowieniu pozostać jednak mężczyzną.

Śmierć jest godna czci jako kolebka życia, jako macierzyńskie łono odradzania się. Rozważana w oderwaniu od życia, staje się upiornym potworem — a nawet czymś jeszcze gorszym

Znam się na śmierci, jestem od dawna jej urzędnikiem, przecenia się ją, niech mi pani wierzy! Mogę pani powiedzieć, że to nie jest nic takiego. A tej męki, która czasami poprzedza śmierć, nie można kłaść na jej rachunek, jest ona jeszcze objawem żywotności i może prowadzić do życia i wyzdrowienia.

takie nadliczbowe kwadranse, dołączające się do godzin, nie liczą się wcale, połyka się je jako coś dodatkowego. Piętnaście minut po drugiej, to już wpół do trzeciej, a nawet można powiedzieć, że — z pomocą bożą już trzecia, bo przecież mówi się już o trzeciej. Trzydzieści następnych minut uważa się z kolei za wstęp do pełnej godziny, trwającej od trzeciej do czwartej, a więc pomija się je w myśli: tak właśnie postępuje się w takich warunkach.

[patrząc na zdjęcie RTG,] patrzył w swój własny grób. Działanie światła wyprzedziło późniejszy proces gnicia, ciało, które miał na sobie, zostało jakby rozpuszczone, zniszczone, rozwiane w leciutką mgiełkę, a ostał się tylko misternie utoczony szkielet jego prawej ręki

Idziesz i idziesz... z przechadzki takiej nigdy nie wrócisz na czas do domu, boś zgubił czas, a czas zgubił ciebie. O morze, jestem z dala od ciebie, gdy to opowiadam, ale zwracam ku tobie swe myśli, swą miłość — bądź obecne w mej opowieści, bądź nim głośno, na me wezwanie, jak nim w gruncie rzeczy od początku byłeś, jesteś i będziesz... Szumiąca pustko, omotana bladą, jasną szarością, nasycona ostrą wilgocią, pozostawiającą smak soli na wargach!


#bookmeter #ksiazki #czytajzwykopem #literaturapieknabookmeter #literaturapieknabookmeter
informatyk - 2742 + 1 = 2743

Tytuł: Czarodziejska góra
Autor: Thomas Mann
Gatunek: l...

źródło: comment_1671108746NuT903vVHwUZEnZEI9DkpS.jpg

Pobierz
  • 5
@ksanthippe: dziwnym trafem mnie jakoś przemawiają te długie, dla wielu nudne książki. Przykładowo, Moby Dick też mi się bardzo podobał, choć również miejscami przynudza i jest niezwykle specyficzny. ;D
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@informatyk: dla mnie to jest książka, której odbiór bardzo zależy od etapu życia - jestem pewna, że na etapie licealnym szalenie by mi się podobała. Nie będę się rozpisywać bardziej w komentarzu, skoro wrzucę pewnie jutro swoje odczucia, ale trochę rozbawiło mnie to, że wyłączałes się przy czytaniu dysput Settembriniego i Naphty, a jednak ocena ostatecznie tak wysoka :D
@ksanthippe: ano czasami wątek ich dyskusji mi umykał, przede wszystkim wtedy, kiedy słuchałem tego, jadąc samochodem (zazwyczaj poznaję książki równocześnie w formie audiobooka+książki/ebooka, więc niektórych rozdziałów słucham, a inne czytam).