Aktywne Wpisy
njdnsjdnjs +144
Tak sobie myślałam o sprawie z WuDwaKa i doszłam do wniosku, że jest teraz jakaś epidemia samotności. I nie chodzi o hasztag przegryw, bo i na innych social media widziałam poruszaną tę kwestię. I nie wiem, czy to zawsze tak było i teraz ludzie o tym mówią, czy faktycznie coś jest na rzeczy. Mam wrażenie, że każdy patrzy tylko na siebie i z jakiegoś nieświadomego strachu #!$%@? przed innymi. Znajomości są takie
iforgotmypass_ +452
Kiedyś jakiś ziomek tutaj na wykopie zrobił taki skrypt na omegle, co laczyl dwoch typow i ze soba gadali i wstawial to tutaj. No i jak bylem na studiach pare lat temu (chyba z 6 lat temu) to zrobilem podobny skrypt i zapisywalem te rozmowy xD
Ogolnie skrypt laczyl dwoch typow i podmienial imiona meskie na zenskie i tak samo koncowki podmienial na wersje zenska, przez co kazdy z typow myslal ze
Ogolnie skrypt laczyl dwoch typow i podmienial imiona meskie na zenskie i tak samo koncowki podmienial na wersje zenska, przez co kazdy z typow myslal ze
Tytuł:
Czarodziejska góra
Autor:
Thomas Mann
Gatunek:
literatura piękna
Ocena: ★★★★★★★★★☆
ISBN:
9788374954266
Tłumacz:
Józef Kramsztyk, Władysław Jan Tatarkiewicz
Wydawnictwo:
Muza
Liczba stron:
800
Im dłużej analizuję swoje wrażenia po lekturze "Czarodziejskiej góry", tym wyższą ocenę jestem skłonny przyznać temu dziełu.
Powieść niezwykle wyjątkowa, wielowarstwowa i bogata w treść. Bardzo obszerna, co jest w tym przypadku zdecydowanie zaletą. Musi wszak "czas muzyczny" opowieści odpowiadać jej "czasowi wyobrażonemu". Dzięki temu, że lektura dzieła Thomasa Manna wymaga niemałej ilości czasu, czytelnik ma możliwość pełniejszego doświadczenia panującego "tu, na górze" klimatu, poczucia sanatoryjnej atmosfery i oderwania się od spraw nizinnych.
Główny bohater, Hans Castorp, wysiadając na stacji kolejowej Davos-Wieś jest zupełnie innym człowiekiem niż w przededniu rozpoczęcia się Wielkiej Wojny. Pobyt na górze kształtuje jego poglądy i charakter, a my możemy przyglądać się doświadczeniom, które ów wpływ wywierały. Różnorodnych doświadczeń (co do których Hans stosuje zasadę "placet experiri") mamy tu zaś całe mnóstwo:
* nauka właściwego temu miejscu sposobu postrzegania czasu ("najmniejszą jednostką czasu jest dla nas miesiąc. Szafujemy tu hojnie czasem, to jest przywilej cieni")
* poznawanie sanatoryjnych zwyczajów i dziwactw, takich jak choćby rytuały związane z werandowaniem oraz spacerami, które po czasie potrafią stać się drugą naturą zaangażowanego kuracjusza, skłonnego nawet powiedzieć "my nie marzmiemy"
* (para)naukowe odczyty dra Krokowskiego i moderowane przez niego seanse spirytystyczne
* zawikłana relacja naszego bohatera z damą o tatarskich oczach
* niespodziewana fascynacja postacią urządzającego pijackie imprezy Mynheera Peeperkorna
* kontakt z chorobą i śmiercią - pacjenci gwiżdżący sztuczną odmą, umierający po cichu ludzie, przyjaciele, którzy odchodzą, a nad tym wszystkim Radamantys (w osobie radcy dworu Behrensa), krzyczący do konającego "niech się pan z łaski swojej tak nie stawia!"
Niektórzy mogliby zrazić się do powieści Manna za sprawą akcji, która jest... dosyć specyficzna. Jak pisze w posłowiu pan Marek Wydmuch:
Istotny element owych wydarzeń stanowi konflikt między dwiema nietuzinkowymi osobistościami - Settembrinim a Naptha. Wolnomularz kontra jezuita, oświecenie kontra średniowiecze, zachód versus wschód, cywilizacja wobec terroru. Dyskusje między tymi panami, którzy pretendują do roli nauczycieli Hansa Castorpa, stanowią sporą część powieści. Nie ukrywam, że śledzenie toku ich rozmów jest raczej wymagające i zarazem przyznaję, że z pewnością mój mózg niekiedy wyłączał się podczas długich intelektualnych dysput lub monologów z udziałem obu "wychowawców".
Zima przez większość roku, mróz, obfite opady śniegu. Jawne wycieczki saniami i skryte wyprawy na nartach. Wieczory spędzane na werandowaniu, uprzednio zawinąwszy się w równiuteńki pakiet. Królowanie pośród kwitnącego pola krokusów. Wspólne posiłki w charakterystycznym gronie, rozmieszczonym przy stołach o równie specyficznych nazwach, typu "lepszy stół rosyjski". Muszę przyznać, że klimat, który wyraża się w powyższych zdaniach jest dla mnie w jakiś sposób urzekający i niezwykle komfortowy.
W książce bardzo podobał mi się też duet, jaki Hans Castorp tworzy ze swoim kuzynem, Joachimem Ziemssenem, przebywającym w międzynarodowym sanatorium Berghof już wcześniej (i będącym właściwym powodem przyjazdu Hansa do tego miejsca). Kontrast między tymi młodzieńcami, dyskusje między nimi, swego rodzaju nierozłączność, a dodatkowo diametralna zamiana ról w tej relacji po tymczasowej nieobecności Joachima jest moim zdaniem naprawdę miłym elementem powieści.
Kolejna sprawa - narracja, której styl całkowicie przypadł mi do gustu. Narrator nie stroni od pewnego rodzaju humoru, lecz przy tym przemyca sporo ciekawych przemyśleń na temat bohaterów i sytuacji, w jakich się oni znajdują.
Reasumując, bardzo "Czarodziejską górę" polecam. Nie tylko dlatego, że jest to klasyk, który warto znać (chociażby po to, by rozumieć odniesienia do niego w innych książkach), ale przede wszystkim ze względu na fakt, iż jest to wartościowa powieść o niezwykłym klimacie, a zanurzenie się weń może być prawdziwą przyjemnością. Warunek jest tylko jeden: należy to czynić bez pośpiechu i zniecierpliwienia. Adekwatna byłaby tu wręcz opinia, którą raczony jest zaraz po przybyciu Hans Castorp:
Czytając "Czarodziejską górę", nie wpadajmy zatem jak po ogień, ale pozwólmy sobie rozpakować się i z należytym spokojem chłonąć atmosferę tego miejsca. Jako krótką lekturę uzupełniającą polecam zaś felietony z cyklu "Alfabet Czarodziejskiej góry" autorstwa Małgorzaty Łukasiewicz, w których autorka analizuje różne ciekawe szczegóły tej powieści.
Cytatów, które zaznaczyłem, czytając "Czarodziejską górę" jest całe mnóstwo, więc poniżej dzielę się tylko niewielką częścią tego zbioru:
#bookmeter #ksiazki #czytajzwykopem #literaturapieknabookmeter #literaturapieknabookmeter