Aktywne Wpisy
WielkiNos +316
Nawet patrząc codziennie na instagramowe trendy wyglądu współczesnych kobiet od zawsze uważałam, że taki instagramowy klon nie ma w ogóle podjazdu do naturalnie wyglądającej wersji kobiety.
Ludzkie oko ma o wiele większą rozdzielczość niż aparat. Jak drastycznie musi to wyglądać na żywo?
#logikarozowychpaskow #fagata #looksmaxing #ladnapani #instagram
Ludzkie oko ma o wiele większą rozdzielczość niż aparat. Jak drastycznie musi to wyglądać na żywo?
#logikarozowychpaskow #fagata #looksmaxing #ladnapani #instagram
ZenujacaDoomerka +49
Literalnie zostałam tak pocisnieta przez rodzinke, że mam ochotę na magika.
Coś tam mówiłam, że jestem samotna że nie mogę nikogo poznać a oni na to, że czy ja bym chciała poznać osobę która tylko pracuje, gra w gry i ewentualnie chodzi na siłownię?
A ja, że no nie mam co więcej robić jak nikogo nie znam a większość rzeczy odpada samemu.
Na to oni, że przy okazji jestem chora i to
Coś tam mówiłam, że jestem samotna że nie mogę nikogo poznać a oni na to, że czy ja bym chciała poznać osobę która tylko pracuje, gra w gry i ewentualnie chodzi na siłownię?
A ja, że no nie mam co więcej robić jak nikogo nie znam a większość rzeczy odpada samemu.
Na to oni, że przy okazji jestem chora i to
Tytuł:
Tresowany mężczyzna
Autor:
Esther Vilar
Gatunek:
publicystyka literacka, eseje
Ocena: ★★★☆☆☆☆☆☆☆
W roku 1966 pan James Brown wypuścił piosnkę It's A Man's Man's Man's World, która później stała się przebojem. Śpiewał w niej tak:
Jedenaście lat później, bo w roku 1977, pani Esther Vilar rozwinęła niejako tę myśl publikując esej Tresowany mężczyzna. O ile jednak pan Brown (jak to mężczyzna) swoje dzieło wykonał ze smakiem i gustem, zachowując wszystko to, co w dziele muzycznym znaleźć się powinno, tak pani Vilar (jak to kobieta) zrobiła trochę bałaganu i wyszło jak wyszło.
Cały esej skupia się na założeniu (nie rozważam w tym momencie czy słusznym czy nie), że światem nie rządzą ani Reptilnianie, ani nawet Żydzi masoni i księża, tylko kobiety. Rządzą one mianowice w sposób perfidny i wyrafinowany (choć niekoniecznie do końca świadomie), czyli stosując manipulację. Mnóstwem przykładów (? – nie wiem czy uprawnionym będzie tak nazwać to co autorka raczyła tam popisać) pani Vilar popiera swoją tezę. Tyle, że (jako bądź co bądź mężczyźnie, a więc według autorki temu mądrzejszemu, piękniejszemu i w ogóle lepszemu) znakomita większość z tych argumentów wydała mi się dobrana pod tezę. Całość tej lektury odebrałem jako coś w rodzaju teorii spiskowej, gdzie, jeśli fakty nie pasują do opinii, to należy albo je pominąć albo przedstawić tylko tę wygodniejszą część.
Sztandarowym przykładem na wybiórcze traktowanie danych (zresztą bardzo ubogo w Tresowanym mężczyźnie przytaczanych) niech będzie twierdzenie o wpływie automatyzacji prac domowych na dzietność kobiet. Autorka przytacza przykład wysoce zautomatyzowanej w tym zakresie Ameryki Północnej (3 – nie sprawdzałem, zaufałem pani Vilar) w kontraście z mniej zautomatyzowaną Europą Zachodnią (~2, również wierzę na słowo). Na tych dwóch przykładach akapit się kończy. Tymczasem po zakończonej lekturze sprawdzam sobie ten współczynnik w czasie dla Ameryki Łacińskiej. Wychodzi mi na to, przyjmując tok rozumowania autorki, że roku 1975, czyli w czasie zbliżonym do momentu wydania książki, w Gwatemali domy musiały wyglądać jak w serialu o Jetstonach. Pełna robotyzacja! Przy czym celowo sprawdzam właśnie Amerykę Łacińską, a nie Indie czy Afrykę subsaharyjską, bowiem to właśnie Ameryka Łacińska w innym miejscu jest przywołana jako przykład na poparcie innej części twierdzenia autorki. Mnie jednak zależy na faktach, nie na efekcie. Chcę pominąć możliwe inne, zupełnie zignorowane przez autorkę czynniki – kulturę, religię, cokolwiek.
Pani Vilar tak chyba mocno wierzy w swoją tezę, że żeby ją udowodnić nie waha się posuwać do demagogii. Otóż na początku rozdziału MASKA KOBIECOŚCI serwuje czytelnikowi takie oto stwierdzenie:
Ja nie wiem czy my żyjemy z autorką w innych światach, czy w roku 1977 (aż tak stary to nie jestem żeby pamiętać) ludzie aż tak bardzo się różnili od tego co dziś mogę oglądać. Ale mnie się wydaje, na ile znam ludzką anatomię – a przynajmniej jej zewnętrzną powłokę, że różnice jednak są. Począwszy od innej sylwetki, poprzez umięśnienie, aż do budowy twarzy. A może to kobiece oko działa inaczej niż męskie i to właśnie z tego powodu pani Vilar różnic tych nie dostrzegła?
Autorka przez całą książkę twierdzi, że kobiety są głupie. Powiedzieć to widać jednak dla niej mało, bo postanowiła chyba poprzeć to twierdzenie przykładami, choć nie do końca wiem czy zrobiła to celowo. Liczba miejsc, w których przeczy sama sobie jest niesamowita. W jednym miejscu twierdzi, że mężczyźni żyją krócej, bo muszą pracować (na kobiety), w drugim z kolei, że kobiety żyją dłużej, bo są od mężczyzn zwyczajnie wytrzymalsze. Raz opiewa wspaniałość kształtu jąder i moszny i dziwi się, że poeci się nim nie zachwycają, w innym pisze o tym, że męskie narządy rozrodcze w oczach kobiet wyglądają śmieszne, dziwnie czy wręcz groteskowo.
Nie twierdzę wcale że pani Viar nie ma racji, bo uważam, że ma jej sporo. Wydaje mi się, że relacje damsko-męskie, z punktu widzenia społecznego, czyli ogółu, czy też w ujęciu socjologicznym są co najmniej dziwne. Razi mnie tylko to, że w Tresowanym mężczyźnie jest tak wyraźnie zarysowany podział, że tak twardo przedstawiane jest twierdzenie, że mężczyźni są tacy, a kobiety takie. Bez krzty refleksji, bez rozważań, bez kontrprzykładów. Klapki na oczy i do przodu, bo przecież mam rację! Bo, mimo że w obrębie płci występuje wiele wspólnych zachowań czy schematów, bez znaczenia czy wyuczonych, czy przyrodzonych, to jednak różnice pomiędzy poszczególnymi ludźmi są. Muszę oddać autorce, że chyba zdaje sobie z tego, przynajmniej w pewnym stopniu sprawę, bo w dedykacji znajdujemy fragment: (...)nielicznym mężczyznom, którzy nie dają się wytresować, nielicznym kobietom, które nie są sprzedajne(...). I ja nawet rozumiem dlaczego ten esej (który to gatunek swoją drogą rządzi się swoimi, dość zresztą luźnymi, prawami) jest napisany tak, a nie inaczej. Jest napisany agresywnie, prowokująco i z pewną przesadą. Nie podoba mi się to, nie lubię takiego przedstawiania spraw, ale to mógłbym jeszcze znieść. Nie mogę natomiast znieść tego o czym pisałem wyżej, to jest wybiórczego użycia danych, demagogii i głupoty. I właśnie z tego powodu ten esej do mnie nie trafia, mimo że z samą tezą w zasadzie z grubsza się zgadzam. Ale to już inna sprawa, może kiedyś napiszę na ten temat własny esej.
W lekturę wmanipulowała mnie koleżanka @rassvet i teraz nie bardzo wiem czy mam jej za to dziękować, czy może wręcz przeciwnie. ;)
Wpis dodany za pomocą tego skryptu
#bookmeter #publicystykaliterackabookmeter #esejebookmeter
Średnia ocena z Wykopu: ★★★★★☆☆☆☆☆ (5.0 / 10) (2 recenzji)
Następne podsumowanie tagu: 2023-01-01 00:00 tag z historią podsumowań »
Kategoria książki: reportaż, literatura faktu, prasa
Liczba stron książki: 160
Ostatnie recenzje tej książki:
1\. 2022-03-04 - Użytkownik rassvet ocenił na: ★★★★★★★☆☆☆ (7.0 / 10) - Wpis »
... zobacz resztę fragmentów recenzji (1) na: upolujksiazke.pl
Podobne