Wpis z mikrobloga

#coolstory #truestory

Poprzednie części historii tutaj:

PROLOG: http://www.wykop.pl/wpis/6877068/coolstory-mam-sasiada-nazwijmy-go-panem-jurkiem-bo/

AKT I: http://www.wykop.pl/wpis/6887992/coolstory-truestory-panjurek-poprzednia-czesc-hist/

AKT II: http://www.wykop.pl/wpis/6894294/coolstory-truestory-poprzednie-czesci-historii-tut/

Zapraszam do śledzenia tagu #panjurek

AKT III

Zawał (?)

Styczeń 2014

Przyjechał do mnie kumpel, który spędził ostatni semestr na Erazmusie. Miał ze mną pomieszkiwać, aż nie znajdzie mieszkania. Pierwszego wieczora postanowiliśmy skoczyć do monopolowego po parę piwek i ruszyć na domówkę. Wchodzimy do sklepu, a tam jakieś nietypowe poruszenie, wszyscy się pokładają ze śmiechu, a przy ladzie stoi jako tako Pan Jurek. Podchodzę, witam się, życzymy sobie wszystkiego dobrego w nowym roku. Wywiązała się krótka konwersacja:

- Sąsiedzie drogi, pożyczyłby mi Pan telefon? Muszę pilnie zadzwonić.

- Co, Panie Jurku, znowu trup na mieszkaniu?

- Hehe, nie, coś mi się wydaje, że mam zawał.

- Panie Jurku, źle się Pan czuje?

- No kłuje mnie tu w serduchu, muszę do szpitala, hehehe.

- Panie Jurku, coś mi się wydaje, że leci Pan ze mną w c---a (cały sklep kolejna salwa śmiechu).

- No przysięgam Panu, że nie, zaraz tu umrę.

Chwilę ta rozmowa jeszcze trwała, nie chciałem mu dawać telefonu, nie wyglądał na chorego, jeszcze będę miał problemy za wzywanie pogotowia, numer na mnie zarejestrowany itp. No ale że miałem dobry humor, pomyślałem, że zaryzykuję, wybrałem 112 i dałem mu komórkę.

Pan Jurek przez prawie 5 minut rozmawiał z dyspozytorem. Zaczął od przypadkowego podania swojego adresu, później to cofnął i zaczął mówić o monopolowym przy takiej i takiej ulicy. Patrzył na puste schody do sklepu i opisywał, że leży tam facet około sześćdziesiątki, lekko menelowaty, zasłabnięty, nie reagujący na wołania. Mówił z takim przekonaniem, że myślałem, że mu się halucynacje z przepicia włączyły. Cała widownia razem ze mną powstrzymywała się od śmiechu, Pan Jurek kombinował ile mógł, w końcu rozmowa dobiegła końca. Pan Jurek ucieszony jak dziecko woła: „Już po mnie jadą!” i wychodzi na zewnątrz. Kupiliśmy w końcu z kumplem browary, trochę pośmieszkowaliśmy z właścicielem, opuszczamy sklep, a tam Pan Jurek na fajce.

- Panie Jurku, niech Pan wraca do środka i kładzie się na schodach, bo zaraz przyjadą po Pana.

- Hehe, tylko spalę fajkę i już się kładę, hehe.

Gdy przeszliśmy na drugą stronę ulicy na nasz przystanek, to na chodniku pod sklepem już stała karetka na sygnale. Nie mam pojęcia, czy wzięli Pana Jurka, czy tylko go o---------i za zajęcie im czasu. Nie wiem, jak mogłem choć przez moment uwierzyć w jego zawał, on jest chyba niezniszczalny.

(info z 15 stycznia po dopytaniu świadków: nie wzięli, nie uwierzyli)

#panjurek
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach