Wpis z mikrobloga

@lisu1989: aż mi się przypomniały czasy studiów, gdzie przed Bożym Narodzeniem sprzedawałem karpie, niektórzy klienci chcieli ubite na miejscu, a ja nigdy wcześniej specjalnie nie zabiłem nic większego od muchy (psa potrąconego samochodem nie liczę, bo niechcący), no jak mus to mus, nie ma litości i karp obrywał w łeb. Dzisiaj jakoś nie mam ochoty mordować ludzi (z małymi wyjątkami)