Wpis z mikrobloga

#coolstory

Mam sąsiada, nazwijmy go Panem Jurkiem, bo w sumie sam się nam tak przedstawił. Pana Jurka od innych sąsiadów wyróżnia to, że jest menelem. Żyje sam w ponad stumetrowym mieszkaniu w naszej kamienicy, chleje całymi dniami, jest wiecznie #!$%@?, co jakiś czas sprowadza na kwaterę innych żuli na melanże. Śmierdzi, ale jest całkiem sympatyczny. Szybko stał się swego rodzaju maskotką w naszej mocno studenckiej społeczności. Właściwie każde spotkanie z Panem Jurkiem to źródło ciekawej przygody. Poniższa historia jest zapisem anegdot z Panem Jurkiem związanych. Historia trochę smutna, trochę zabawna, taki lekko #czarnyhumor. Składać się będzie z prologu, trzech aktów właściwej historii i epilogu. Cała opowieść to w stu procentach #truestory. Poszczególne fragmenty będę zamieszczać przez najbliższe 5 dni, przynajmniej taki mam plan. Zapraszam do obserwowania tagu #panjurek. Dziś na zachętę krótki prolog, czyli jak poznałem Pana Jurka.

PROLOG

Wrzesień 2013

Niedawno wprowadziliśmy się do nowego mieszkania, szybko zapoznaliśmy się z sąsiadami z naprzeciwka, też studenci, mieszkają tu już drugi rok. Zostaliśmy wdrożeni w realia naszej kamienicy. Dowiedzieliśmy się, w których lokalach też mieszkają studenci, na którego sąsiada uważać itp. Usłyszeliśmy też, że parę pięter niżej jest melina, w której mieszka całkiem zabawny żul.

Jakiś czas później siedzieliśmy sobie dużą ekipą u niedawno poznanych sąsiadek na imprezie. Wódka się leje, jesteśmy głośno, zabawa trwa w najlepsze. Ktoś skoczył do nocnego po więcej napojów, wrócił z niespodziewanym gościem. Do mieszkania wszedł, albo raczej wtoczył się menel. Nie był to byle jaki menel, lecz Pan Jurek we własnej postaci! Nie wyglądał jak normalny żul – niziutkie, wychudzone stworzonko mruczące „Panie kierowniku”. Pan Jurek był chłopem jak dąb, 1,85 m wzrostu i potężna postura, w czasach świetności musiał być niezłym #!$%@?. Teraz jego twarz nieokreślonego wieku (ponoć był pod sześćdziesiątkę, wyglądał na znacznie więcej) miała niezdrowy, czerwony kolor i bruzdy od lat ostrego chlania. Pan Jurek wszedł w sam środek hałaśliwego towarzystwa i zawołał tubalnym, donośnym, ale przy tym pijacko przechrypniętym głosem: Dobry wieczór, sąsiedzi!

Wtedy dopiero na dobre zwróciliśmy na niego uwagę. Pan Jurek zdjął czapkę i zapytał grzecznie, czy mu się na piwko nie dorzucimy. Trafił w idealny moment, pijani studenci postanowili go wspomóc. Po paru minutach wyszedł z naszego mieszkania z piwami i ilością gotówki wystarczającą co najmniej na ćwiartkę, szczęśliwy jak małe dziecko. Wcześniej już Pana Jurka widywaliśmy, ale od tamtego momentu stał się na serio naszym sąsiadem z krwi i kości, ucinamy sobie z nim pogawędki, witamy się na klatce schodowej, czasem wspomożemy na browara, itp. Gdyby tylko nie wpuszczał na klatkę schodową innych żuli, byłoby zajebiście, a tak nam co jakiś czas #!$%@? jakimś menelem.

Jeszcze nie wiedzieliśmy, ile wrażeń dostarczy nam Pan Jurek…

#panjurek
  • 4