Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
#przegryw

Całe życie uważałem się za totalnego spierdona, typowa historia dążąca do wytworzenia kolejnego przegrywa, z mocnym potencjałem na magika. Własny starszy brat mnie gnoił przez całe dzieciństwo, on trafił na okres kiedy moi rodzice mieli stabilną pracę, więc miał fajne zabawki, nowe ubrania, a kiedy urodziłem się ja, tata stracił pracę, zaczął chlać, mama straciła "firmę" (ta "firmę", stanowisko na bazarze) i wpadli w długi, więc ja nie miałem ani zabawek, ani nowych ubrań tylko chodziłem w zużytych, przechodzonych i przepoconych ubraniach po bracie, nawet w okresie szkolnym, więc oczywiście w szkole też nie byłem traktowany jak równy. Kiedy już stałem się w miarę samodzielny, można mnie było zostawić samego w domu, rodzice wstali finansowo na nogi, w sensie mama jeździła do niemiec na truskawki czy do anglii na inne gównoprace a tata jak już wytrzeźwiał, jako złota rączka łapał jakieś fuchy, więc w końcu rodzice kupili nam pierwszy komputer, nie była to nawet jak na tamte czasy dobra maszyna, jakiś poleasingowy "biurowiec", ale w końcu go mieliśmy! Biedny spierdon zaznał kapkę zachodniego luksusu, nawet jeśli to było współdzielenie z gnębiącym mnie bratem starego szrota. Każdą wolną sekundę swojego życia spędzałem przed tym złomem, przechodząc wszystkie dostępne gierki, oczywiście były to przestarzałe i nieznane przez nikogo tytuły z lat 80, bo nic innego nie poszłoby na tym złomie, więc nie mogłem się tym nawet kolegom w szkole pochwalić żeby u nich zaplusować, było mi wstyd, bo oni mieli nowe komputery. Kiedy tylko byłem u jakiegoś znajomego, pierwsza rzecz, o którą pytałem to czy ma komputer i czy mogę na nim pograć.

W ten sposób całe dzieciństwo minęło mi w głównej mierze na klikaniu w kąkuter, oczywiście w szkole nie radziłem sobie najlepiej ani towarzysko ani pod kątem nauki.
Zostałem więc oczywiście nietrzymającym spierdonem-nerdem, w którym pewnie wielu z was widzi obraz podobny do swojego własnego życia.

Nadwaga przez jedzenie syfu w domu.
Problemy skórne przez jedzenie syfu i nie dbanie o higienę.
Zniszczone próchnicą zęby przez pocieszanie się słodyczami i nie mycie zębów.
Rodzice alkoholicy, więc ja też dość szybko zacząłem chlać.
Aspołeczność spowodowana gnojeniem przez brata.
Problemy psychiczne przez wieczne awantury w domu.
Brak podstawowych umiejętności wyniesionych z domu, typu gotowanie, pranie, prasowanie, sprzątanie.

Jeżeli jest jakaś checklista dla przegrywów, no to mam wrażenie, że odhaczyłem większość podpunktów.

Konto mam od samego początku istnienia wykopu, więc śledzę sobie tag już od dawna, ale nigdy się nie udzielałem ze strachu przed tym, że ktoś przeczyta i mnie skojarzy.
Dlaczego więc postanowiłem o tym napisać? Anonimowe w końcu dają mi możliwość zrzucenia z głowy tego co się w niej kotłuje już od dłuższego czasu.

Mam 29 lat i 10 lat temu moje życie się zmieniło o 180 stopni. Poszedłem na studia, udało mi się dostać na informatykę, oczywiście nie na topowym kierunku, bo z moimi 40% z rozszerzonej i w miarę dobrym angielskim na ~80 mogłem trafić jedynie na gównouczelnię, ale dla mnie to była w końcu okazja poznać "wielki świat". Byłem wydygany jak cholera, bo w końcu to nowe miejsce, nowi ludzie, a ja miałem raczej złe wspomnienia związane z kilkukrotną zmianą szkoły przez przeprowadzki, nie mogąc się odnaleźć w innym towarzystwie, z moją promieniującą biedactwem aurą przegrywa. Trafiałem zawsze do zgranej już klasy, zawsze zostając outsiderem. Tym razem jednak było inaczej, studia oznaczają, że każdy przyjeżdża z innego zakątka kraju, nikt się wcześniej nie zna bo lokalny licealny oskariat trafia na topową uczelnie, więc mój kierunek przez małą ilość ludzi na roku był zjednoczeniem przegrywów i normików tego świata, którzy to normicy przygarnęli nas jak do siebie i w zamian za pomaganie w nauce, materiały, ogarnianie im projektów, przygotowane gotowce, podpowiadanie na słuchawce na ustnych egzaminach, oni wyciągali nas na piwo po zajęciach i "uczyli nas życia". Była to powolna i nie raz bolesna transformacja, ale nigdy wcześniej nie czułem się tak dobrze, mimo tego że nie raz byliśmy wyśmiewani, to jednak zacząłem przy nich w kontrolowanych warunkach rozumieć dynamikę społeczną i nawet jak czasem wyszedłem przed szereg i rzuciłem nieśmiesznym spierdono-żartem, to następnego dnia nikt się tym nie przejmował. Dało mi to niesamowity wiatr w żagle i siłę do działania, żeby zmienić swoje życie - z dala od problemów w domu, które przez 19 lat kształtowały we mnie #!$%@?.

I wiem że w tym momencie rozlegną się głosy, że to bait, że won z tagu normiku, ale to są głosy tylko małej części ludzi, tych agresywnych, wojujących przegrywów, chcących dla innych jak najgorzej, zazdrosnych każdego przejawu chęci i nadziei na poprawę. Każda grupa ludzi ma takich "ekstremistów", ale nie piszę tego do nich. Piszę to do tych dobrych chłopów, którzy podobnie jak ja dostali od życia w dupsko, trafili do przegrywu i są obecnie na etapie życia w którym ja byłem trzy akapity wyżej, ale wciąż mają nadzieję na zmianę, tylko nie mają pojęcia jak się do tego zabrać - dla każdego chcącego się zmienić na lepsze chłopa jest jakaś nadzieja! I nie będę #!$%@?ł motywacyjnych głupot, że jesteś zwycięzcą i możesz sięgnąć gwiazd, bo to jest kłamstwo, nie ma się co oszukiwać że zostaniesz drugim Bezosem, ruchając modelki na jachcie, ale wyjście z totalnego #!$%@?łka na w miarę spokojne życie jest w zasięgu ręki.

Gdyby te 10 lat temu ktoś mi opowiedział jak będzie wyglądało moje życie za 10 lat to bym go wyśmiał i powiedział, że jest #!$%@?ęty. Nie spodziewałem się nigdy, że 10 lat powolnego zmieniania swoich przyzwyczajeń, uczenia się wszystkiego na nowo i delikatnego poprawiania drobnych nawet rzeczy może tak wiele zmienić.

Mam pracę.
Mam samochód.
Nie jestem już otyły, choć wciąż mam lekką nadwagę z którą walczę.
Wciąż piję, ale nie jest to codzienne chlanie tylko okazjonalne 2-3 piwka w weekend.
Mam cichą nadzieję że uda mi się uniknąć czarodzieja.

Nie uważam się za w pełni normalną osobę, bo wciąż mam swoje dziwactwa, gdzieś w środku mnie cały czas tkwi ten przegryw, lubię grać po nocach w gierki, pielęgnuję swoje spierdo-hobby z dzieciństwa (nie pytajcie jakie, nie chcę zostać rozpoznany) od czasu do czasu dostaję załamania nerwowego i ataków paniki na wspomnienia ze szkoły i zdarza się, że wśród ludzi wychodzi ze mnie spierdon w postaci #!$%@? żartów czy krindżowych zachowań, ale chcę dalej nad sobą pracować.

I tego wam wszystkim życzę, chęci i motywacji do zmiany, więc jeżeli macie tylko możliwość, #!$%@? na studia, im dalej tym lepiej. Akademik na drugim końcu kraju i gówniana praca w pizzerii czy nocki w magazynach, będą dużo lepsze niż gnicie w domu z rodziną, która was nienawidzi i już dawno postawiła na was krzyżyk.

Trzymajcie się tam!

---
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #634fba955debf7291e79358e
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: karmelkowa
Wesprzyj projekt
  • 4