Wpis z mikrobloga

Stoję sobie w kolejce, a przede mną dwóch Ukraińców. Mówią coś po ukraińsku, ale niezbyt rozumiem o czym i staram się nie słuchać. Patrzę im w koszyk, a tam ziemniaki, sok jabłkowy i herbata. Potem kasjerka kasuje ich, a ja wykładam swoje towary. Kasjerka pyta jednego Ukraińca (taki koło 30, zwykły gość, widać że niedawno był u fryzjera) czy kartą czy gotówką, a on wyciągnął kartę i przyłożył do terminalu. Ta się uśmiechnęła i przekazała drugiemu (bo był bliżej) paragon i potwierdzenie płatności. Jako że jestem stałym bywalcem sklepu, moje towary już czekały wyłożone na taśmie. Ukraińcy spakowali swoje towary do toreb i odeszli na bok do tych parapetów w marketach, gdzie można poukładać w spokoju zakupy. No nic, odwracam się do kasy i pakuje swoje zakupy w miarę jak kasjerka je kasuje. Kupiłem wtedy mięso mielone, kaszę gryczaną, trochę pomidorów i wodę mineralną na powrót do domu. W momencie jak przykładałem kartę do płacenia, kątem oka zauważyłem, że obok tych parapetów w markecie moja wena ucieka, bo nie chce mi się pisać dalej tej gównianej pasty.

#ukraina #rosja #pasta
  • 11
@wierchel: Jeśli niezbyt rozumiesz (to zakładam, że nie znasz języka) co mówili to skąd pewność, że mówili po ukraińsku, a nie rosyjsku, bo spora część z nich używa tego języka niż stricte ukraińskiego, jak zauważyłem, ale no można było jakoś to już skończyć fajniej