Wpis z mikrobloga

Ciekawy opis zamachu w Biełgorodzie. Znalezione na pikabu

„Podpułkownik Lapin powiedział, że Allah jest słabeuszem. Półtorej godziny później go zastrzelili.

Dziennikarze ASTRA mogli porozmawiać z żołnierzem, który twierdzi, że został ranny podczas strzelaniny na strzelnicy w Soloti w obwodzie białoruskim i na własne oczy zobaczyli, co się stało. W tej chwili wojsko przebywa w szpitalu w mieście Valuyki. ASTRA nie publikuje nazwiska żołnierza, dla jego bezpieczeństwa. WAŻNE: W momencie publikacji nie byliśmy w stanie samodzielnie zweryfikować tożsamości ani narratora, ani żadnej innej osoby w historii.

„Wszystko zaczęło się od tego, że niektórzy z naszych żołnierzy – Dagestańczyk, Azerbejdżan i Adyghe – powiedzieli, że „to nie jest nasza wojna” i próbowali napisać raport, że nie chcą już dłużej służyć. Podpułkownik Andrei Lapin, kiedy dowiedział się o tym za pośrednictwem dowódcy kompanii, zebrał wszystkich i zaczął mówić, że „to jest święta wojna”. Wszystko wydarzyło się rano na placu apelowym, gdzie odbywa się formacja, śpiewa się hymn. Zaczął się konflikt, zaczęli naciskać, w tym kilka osób z mojej firmy.

A Tadżykowie powiedzieli Lapinowi w odpowiedzi, że święta wojna to wojna muzułmanów z niewiernymi. Lapin powiedział, że „Allah oznacza tchórza, jeśli nie pozwala ci walczyć o kraj, któremu złożyłeś przysięgę”. Osobiście uważam, że to właśnie najbardziej boli, zdanie, że „Allah jest słabeuszem”. Wyrażenie zszokowało wielu ludzi - od tych, którzy stali tam na placu apelowym. Bo wśród oficerów mamy też muzułmanów – zarówno Baszkirów, jak i Tatarów.

Po formacji Rosjanie i muzułmanie kontynuowali konflikt, po którym wszyscy się rozproszyli i, jak się wydaje, uspokoili. I po półtorej godzinie gdzieś po południu wysłali nas wszystkich razem na strzelnicę, a trzech Tadżyków, którzy byli w służbie kontraktowej, rozłożyli karabiny maszynowe, mieli ostrą amunicję i zastrzelili naszego dowódcę, ppłk. Lapin, zginął na miejscu. I otworzył ogień na oślep. Na poligonie byli zarówno żołnierze kontraktowi, jak i zmobilizowani. Zmarli, których tylko ja widziałem - 29 osób. 30. to podpułkownik Lapin. Nie licząc dwóch Tadżyków, którzy zginęli wraz z nimi - 32. Nie wiem dokładnie, ilu rannych, niektórzy zostali już dostarczeni helikopterem do Biełgorod, niektórzy są teraz w Valuyki ze mną.

Na dwie lub trzy minuty przed rozpoczęciem strzelaniny nam muzułmanom kazano odsunąć się na bok. Pamiętam, że nazwiska strzelców to: Bikzot - starszy sierżant, drugi to Anushe, a trzeci młodszy sierżant Ami. Nie pamiętam jego nazwiska, młodszy sierżant Ami uciekł. A chorąży Siemionow zabił dwóch strzelców. Siemionow był w tym momencie w pomieszczeniu, w którym przechowywane są pudełka z wkładami, gdzie są nam przekazywane. Ma własny pistolet bojowy, nie był obecny podczas samego strzelania, słyszał co się dzieje, wyszedł i zastrzelił obu Tadżyków. Uderzył Ami w ramię, ale udało mu się uciec. Zastrzelił drut tam, gdzie jest ogrodzenie, nie ma nawet ogrodzenia, ale zagięty drut, to jest miejsce, przez które niektórzy ludzie szli do miasta, gdy nie można było przejść na punkcie kontrolnym. Jest taki nasyp, to znaczy on, z grubsza mówiąc, właśnie przeszedł. Powiedziano nam, że wciąż jest w biegu, nie został złapany.

Konkretnie ci Tadżykowie (którzy otworzyli ogień – przyp. red.) – byli zagorzałymi zwolennikami swojej wiary. Ciągle przeklinali, ponieważ nie pozwolono im modlić się na czas, nie dano im miejsca na modlitwę ”- powiedział młody człowiek
#ukraina #rosja #wojna
  • 4