Wpis z mikrobloga

Cześć Planszowe Mirki i Mirabelki
Coraz więcej gier przyszło do mojej kolekcji, parę ją opuściło. Naszła mnie refleksja na temat tego, z kim mogę w daną grę grać, a z kim wolałbym grać w coś innego tak aby wycisnąć z gierki wszystko co najlepsze. Poza eurosucharami, wiele moich tytułów potrzebuje konkretnych ludzi przy stole, żeby było fajnie.

W jedne z nich mógłbym grać z kimkolwiek, bo ilość interakcji jest na niskim poziomie i to, że ktoś jest mniej uważny nie ma większego wpływu na wrażenia z rozgrywki. Mówiąc to myślę o takich tytułach jak Ark Nova, Zaginiona Wyspa Arnak, Tzolkin, Great Western Trail, Agricola. W tych gierkach jest jakaś minimalna negatywna interakcja, ale nie wpływa to na tyle na rozgrywkę, żeby brać ją pod uwagę. Zwykłe zablokowanie pola przeciwnikowi czy malutki pstryczek w nos. Tutaj po prostu żyłujemy swój własny wynik i porównujemy go z innymi.

Jednak skupmy się na grach, które moim zdaniem wymagają konkretnego usposobienia do tytułu i sprytnych, wygadanych lisów przy stole, a bez tego dużo tracą w odbiorze.

Zacznę od Martwej Zimy, którą ostatnio znajomy nazwał "Robinsonem Crusoe w postapo bez psującego się jedzenia". Sama gra jest kooperacją z ukrytym zdrajcą, ale poza tym każdy z graczy ma swoje osobiste cele. Niby można grać, że każdy sobie rzepkę skrobie, ale wtedy nie wygra się żadnego scenariusza. Wymagane jest podzielenie się obowiązkami i synergia pomiędzy grupami ocaleńców, w innym przypadku będzie to zwykłe przeszukiwanie przedmiotów i dokładanie zagrożenia byle przetrwać. Przy takim podejściu zdrajca nawet nie musi się specjalnie ujawniać, bo i tak jest wiadome, że wszyscy zginą. Osiągnięcie celu przy takim podejściu jest niemożliwe. Nie mniej jednak nowi gracze przy stole tego nie widzą i może minąć kilka dobrych partii zanim dojdą do wniosku, że ty lepiej strzelasz, ja lepiej przeszukuje, chodźmy tutaj razem to będzie nam łatwiej. Oczywiście zanim to nastąpi gra może pojawić się na bazarku jako "nowa, grana tylko raz"

Do tego opisu dołączę Nemesis, w którym podobnie jak w MZ bez początkowej kooperacji i uważania na to, gdzie się chodzi można umrzeć bardzo szybko i spłycić grę. Oczywiście poza tym bolączki nemesis są takie, że gra pozwala być samotnym wilkiem, co jeszcze bardziej może pogłębić stwierdzenie, że gra jest miałka. Do tej gry muszą siąść wygadane osoby, które wczują się w klimat, będą przejmować się sytuacją na statku i podstępnie wykorzystywać dobroduszność współgraczy. Dzięki temu po każdej rozgrywce można jeszcze siąść i długo opowiadać o przygodzie, którą się stworzyło.

No, ale semi-coop/coop ze zdrajcą już tak ma, że trzeba trochę pokombinować nad stołem co by wykonać swoje cele, a gra przy tym rozłożyła skrzydła.

W przypadku rywalizacji z Area Control jak Bór, Cyklady, Nanty Narking gry mogą, a nie muszą tracić. W teorii w te gry można grać w taki sposób, że nie trzeba walczyć o swoje, można być family friendly i grać tak żeby tylko dostawać profity dla siebie, bez przeszkadzania innym. Nie mniej jednak to nudne jak flaki z olejem. Miałem partię w Bór, gdzie 2 różowe stwierdziły, że nie będą sobie robić na złość i dogadają się, że ta weźmie ten bór, a ta tamten, bo jej pasują. Nie widziałem w tym żadnego sensu, a i gra przez to przestała mnie satysfakcjonować. Do takich tytułów potrzeba mi graczy, którzy mogąc wbić widelec pod żebra, pytają jak głęboko go wbić. Oprócz boru, którego rundy są skończone, każda z tych gier może być przeciąganiem liny, gdzie przeciwnik jest o krok od wygranej, a my nie dajemy mu tej możliwości i próbujemy przeciągnąć zwycięstwo na naszą stronę. Tutaj jak najbardziej wymagane jest wprawne oko i ocena sytuacji na planszy.

No i ostatnie, gry, które mają tyle zależności, że nie warto siadać z nowymi graczami. U mnie jest to Mage Knight oraz Root
Nie wyobrażam sobie nauki tych gier kolejnych osób, które nie zadeklarują, że przynajmniej w ciągu 3miesięcy zagramy X partii. Po prostu szkoda mojego gardła i czasu. Pierwszą rozgrywkę w Mage Knight praktycznie całą przegadałem. Nie osiągnąłem praktycznie nic jako rycerz magii, za to gęba przez bite 3 godziny mi się nie zamykała od odpowiadania na pytania.
W root z drugiej strony można zasady wytłumaczyć w ok 30min, ale gracz musi i tak najlepiej zagrać każdą inną frakcją aby wiedzieć za co punktują i w jakim momencie są najbardziej podatne na ataki. Jeżeli siądzie raz to coś tam zagra, jednakowoż dopiero po 3-4 partii w root zaczyna być ciekawie.

Czy macie w swojej kolekcji gry, w które lepiej grałoby się wam z kimś innym niż zwykle gracie?
Czy czujecie w swoich rozgrywkach, że wszystko byłoby lepiej, gdyby ten gracz był bardziej uważny co do sytuacji na planszy?
Jeżeli macie tytuły, które wymieniłem, podzielacie moje zdanie, czy jednak uważacie inaczej?

bo posucha na tagu to se naskrobałem dwa zdania ( ͡° ͜ʖ ͡°)
#gryplanszowe #grybezpradu
  • 14
@piegu92: W obie gry gra ci się tak samo dobrze z tymi samymi osobami? Osobiście nie grałem w żaden z tych tytułów. Jedynie co wiem o Hexie, to fakt, że to turniejówka, więc chyba ludzie przy stole muszą być uważni.
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@lizakoo: Dobrze mi sie gra. Raczej nie ma tak zeby zagrac w cos i zle sie gra. No chyba ze ncstawione na kooperacje jak np AeonsEnd albo Zombiecide.
A jestem osoba ktora stara sie nie mowic innym jak maja grac, bo to zabije frajde u tej osoby.
W Hexie musisz byc BARDZO uwazny. Jesli ktos cos przeoczy to dziala na Twoja korzysc. Niestety, jak ktos robi duzo bledow, nieprzemyslanych ruchow lub
@lizakoo: Swego czasu bardzo często graliśmy ze znajomymi w Battlestar Galactica, 4-7 osób, 1-2 z nich to ukryci źli, do tego możliwe role pośrednie. No i muszę przyznać, że bywały ogromne różnice w rozgrywce w zależności od składu grupy i tego, na kogo trafiło bycie tym złym. W teorii powinni się jak najdłużej ukrywać, szkodzić po cichu i zwalać winę na innych. W praktyce często ujawniali się w jakiś idiotyczny sposób
@piegu92 Rozumiem, też nie jestem osobą, która dyktuje innym grę w przypadku kooperacji jednak jak znajduje jakąś patologię to wolę wyprowadzić z błędu i coś napomknąć niż czekać na coś, czego inni gracze mogą nigdy nie dostrzec i odbić się od tytułu.

W cykladach miałem partie, gdzie grupa mówiła "lizakoo już wygrał", a ja żeby nie było za łatwo mówiłem co mogą zrobić żebym nie wygrał w tej rundzie.

@devhudy tak, takie
@seikii: Gloomhaven jeżeli gracze znają temat może być grany w każdej liczbie, nie ma w przy tym problemu, że ktoś nowy dołącza do scenariusza, po prostu zaniża wam poziom scenariusza także śmiało bez jednej osoby ciśniecie jak nie ma czasu, a ona dołączy kiedy indziej. To jest bardzo fajna sprawa w tej grze.

Zazdraszczam Descent 2ed, ale z tego co pamiętam jak graliśmy na pożyczonej wersji to dużo zależy od mistrza
@lizakoo: mam różne typy gier w zależności od umiejętności i chęci współgraczy. Z rodzicami gram w proste logiczne/familijne gry z lekką nutką negatywnej interakcji, bo za nią nie przepadają np. Wszystkie edycje rzuć na tacę czy wdp, sporo gier z NK, czasem wleci Brzdęk lub Szarlatani z pasikurowic. Z siostrą, szwagrem i znajomymi lubimy gry bardziej złożone i z dużą negatywną interakcją, specjalnie robimy sobie na złość, sprawia nam to przyjemność,
@lizakoo: Ciekawy wątek. Z gier do których nie zasiadłbym z nowicjuszem to:
Brass Birmingham - gra ma relatywnie proste zasady ale zauważyłem, że sporo osób ma problem z zapamiętaniem jak działają połączenia.
Twilight Struggle - tutaj swoje robi doświadczenie gracza. Wolałbym nie grać z kimś nowym ale z jakimś wyjadaczem też nie bardzo ponieważ nie ma praktycznie szans na wygraną.

W gry kooperacyjne na pewno nie zagrałabym z kimś kto narzuca
via Android
  • 0
@BarLaCurva w ekonomiczne strategie też bym nie siadł z nowicjuszem, mamy barrage i widzę że tam jest przepaść między ogranymi ludźmi. W mr jacka mi się akurat dobrze gra z tego właśnie powodu, że różowa często wygrywa. Częściej niż ja niestety. Co do kooperacji i narzucania sposobu gry. Wydaje mi się, że trzeba w kooperacji się dogadać i zabrać wszystkie za i przeciw taktyki którą obierze grupa. Często ludzie mylą dogadanie z
@lizakoo: O Barrage trochę czytałem. Jak oceniasz ciężkość tego tytułu? Na bgg 4.07 vs 3.92 z brassa. Wygląda, że poziom podobny? Chociaż tam GWT ma 3.7 a gra przecież nie jest skomplikowana.

W coopach fajnie się dogadujemy. Grając w Harry Potter Hogwarts Battle w toku dyskusji wyciskaliśmy maxa z tego co na ręce.
@BarLaCurva: Barrage wybraliśmy z różową (dostałem premię i pojechałem do pobliskiego sklepu nic nie mówiąc) nad Brassa, którego kiedyś kupimy wierzę. Gra jest fenomenalna, ale nie wybacza błędów. To pierwszy tytuł, w którym nie wiesz, że popełniłeś błąd dopóki nie przyjdzie końcowa runda, a i brak jakiejkolwiek energii i ujemne punkty w dwóch pierwszych też jest dosyć normalną taktyką. Mechanicznie majstersztyk. Bardzo eleganckie zasady i wszystko się tak idealnie zazębia, że