Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Miałem znajomego który wymyślił pół swojego życia i stałem się jego największym wrogiem kiedy wszystko wyszło na jaw :D

Kilka lat temu jak jeszcze mieszkałem w swoim rodzinnym mieście kumplowałem się z koleżanką, z którą chodziliśmy na piwo czy imprezy. Spotkała chłopaka, który prezentował się bardzo spoko. Robił w tym czasie studia, spoko się z nim gadało, tak że zakumplowałem się też z nim. Związek moich znajomych kwitł, a ja zyskałem fajnego kolegę. Jak to bywa w życiu pojawiła się ciąża, no i oczywiście jak to bywa presja ze strony rodziców ma małżeństwo. Kolega skończył studia i zatrudnił się w mieście wojewódzkim w jakiejś firmie, rodzice kupili im mieszkanie. Żyć, nie umierać. Niestety pojawiły się zgrzyty i na osobnych spotkaniach z kolegą i koleżanką wylewali swoje związkowe frustracje. Kolega był bardziej otwarty i czasami większość spotkania polegała na słuchaniu go jak opowiadał o swojej wybrance jak nic nie robi w mieszkaniu, nie sprząta, nie gotuje obiadów, a on tyra i męczy się w swojej pracy, kiedy ona nie pracuje i ciągle siedzi na facebooku. Przyznam, że rzeczywiście nie brzmiało to najlepiej.

Mijały miesiące i niestety nie był to szczęśliwy związek, a narzekania nasilały się. Kolega nie dość że był sfrustrowany życiem domowym to na dodatek opowiadał jak nie układało mu się w pracy i ma przez to problemy zdrowotne.

Pewnego dnia koleżanka zadzwoniła do mnie z zaproszeniem na spacer na omówienie jakiejś niesamowitej nowiny. Okazało się, że już mąż, nie miał nigdy żadnej pracy, tylko ją sobie wymyślił. W godzinach w których niby pracował jeździł sobie na spacery do lasu czy do sąsiednich miejscowości. Nie wiadomo skąd miał pieniądze, ale prawdopodobnie od rodziców. Demaskowanie "pracy" w dużym mieście zaczęło się kiedy kilka razy ktoś ze znajomych czy rodziny widział męża na mieście. Po konfrontacji opowiadał, że musiał coś załatwiać. Było to dziwne, bo co niby miał w rodzinnej miejscowości ciągle załatwiać pracując 80km dalej. Kiedy żona odprowadzała go na busa do pracy, to kupował bilet do sąsiedniej miejscowości zamiast do docelowej, mówiąc że wychodzi taniej z przesiadką. Jeździłem czasami tą samą trasą na studia i wychodziło co najmniej tyle jak bez przesiadki, ale najczęściej drożej. Kasy nigdy nie miał bo mówił, że rodzicom oddaje za kupno mieszkania. Nie pamiętam co było dokładnie punktem kulminacyjnym jego przyznania się.

Po tym jak koleżanka mu powiedziała, że ja już wiem, przestał do mnie odzywać. Jak mu mówiłem cześć to odparskiwał ze złością jakbym ja mu coś zrobił xD. Jak byłem na mieście z koleżanką to spotkaliśmy jego i jego matkę i się przywitaliśmy normalnie. Później okazało się, że byłem obgadany przy całej rodzinie, że jestem fagasem mojej koleżanki xD. Chyba już nie byłem jego dobrym kolegą do zwierzania się xD. Straciłem do niego szacunek, chociaż trochę mu współczułem, bo może był chory na coś, bo normalny człowiek takich rzeczy nie robi. Przechodziło mi jak sobie przypomniałem jak godzinami obgadywał koleżankę jak to nic nie robi, kiedy on w tym samym czasie robił sobie wycieczki krajoznawcze.

Ludzie są mega dziwni.

Historia przypomniała mi się po TYM wpisie użytkownika @callmecherry200

#zwiazki #logikaniebieskichpaskow #patologiazewsi #patologiazmiasta #heheszki

---
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #62b3373b870c402260f769e7
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: LeVentLeCri
Wesprzyj projekt
  • 5