Wpis z mikrobloga

#jedzenie #recenzja #kuchnia #jedzzwykopem #huel

Brakowało mi na wykopie szerszej opinii na temat huela, bo w dyskusjach głównie dominują głosy, że to sraka i gówno w papierku, więc jeżeli ktoś jest ciekaw subiektywnych wrażeń i odczuć z huela bez nadmiernego wychwalania, podniecenia i sekciarstwa, to zapraszam do lektury. Tl;dr w punkcie 4 ( ͡° ͜ʖ ͡°)

O samej marce usłyszałem dobrych kilka lat temu i koncept szybkiego jedzenia dostarczającego wszystkich składników odżywczych wydał mi się ciekawy, ale dopiero ostatnio postanowiłem go przetestować - nie ukrywając - w celach odchudzających. Przechodząc do konkretów: nabyłem trzy smaki: czekoladowy, słony karmel oraz owoce leśne. Do pierwszego zamówienia dorzucają miarki do odmierzania proszku, koszulkę i szejker. Wszystko powyższe kosztowało mnie dokładnie 322 zł (darmowa wysyłka + rabat 50 zł po wpisaniu polecającej osoby), co daje cenę 6,31 za jeden posiłek 400 kcal. Zamawiałem zwykły Huel Powder 3.0

1. Smak

Proszek można rozrabiać z wodą lub mlekiem. Drugiej opcji nie testowałem, podobno jest lepsza, ale parafrazując klasyka, to ja wolę mieć większą kontrolę nad swoimi kaloriami somsiedzie (plus z wodą wychodzi taniej ;)). Jako że nie zamawiałem huela bez dodatków smakowych, to nie wiem dokładnie jaki jest true naturalny smak tego proszku, natomiast wszystkie trzy smaki łączy jeden wspólny mianownik i można go określić jako owsiano-ziemisty. Przed zakupem czytałem wiele głosów, że jest to smak trudny do zaakceptowania i choć pozytywnie podchodziłem do eksperymentu, to miałem pewne obawy, że może mi nie podejść i cała inwestycja jak psu w dupę. Na szczęście obawy się okazały być bezpodstawne. Fakt - jest to smak ziemisto-ciasteczkowo-owsiankowy, jest specyficzny, ale nie ma w nim absolutnie żadnych nut, które odstręczają. Ale tutaj muszę też przyznać - jeżeli zastanawiacie się nad zakupem i nie próbowaliście, to prawdopodobnie moja opinia jest niewiele warta w tym względzie, bo mam specyficzne kubki smakowe i wiele dań, produktów, warzyw powszechnie akceptowanych nie przełknę bez popijania ich dużą ilością wody. W każdym razie proszek po rozrobieniu z wodą nie śmierdzi i smakuje w porządku - dla mnie na pewno lepiej niż większość warzyw i szeroko pojętej kuchni polskiej.

Konsystencja huela zależy od preferencji - można dodać mniej lub więcej wody i przygotować szejka tak jak pasuje. Tekstura nie jest idealnie gładka, nawet po trzęsieniu szejkerem jak nadpobudliwa małpa z syndromem niespokojnych rąk. Po porządnym potrzęsieniu nie ma żadnych wielkich grudek, ale po prostu czuć w szejkowej konsystencji lekką chropowatość i przed zakupem trzeba się pewnie zastanowić czy jest to dla was zjadliwe.

Jeśli chodzi o trzy wyżej wymienione smaki to w kolejności od najlepszego do najgorszego: słony karmel, czekolada, owoce leśne. I tak: słony karmel nie jest w ogóle słony, co nie odbiera mu uroku, tylko po prostu nie zgadza się z opisem. Nadal jest bardzo dobry i najlepszy z trzech powyższych. Czuć karmelową słodycz nad bazowym smakiem huela, a całość tworzy smaczną kompozycję. Eksperymentowałem z dodawaniem soli i było trochę lepsze, natomiast jakoś mocno smaku dodana sól nie zmienia. Smak czekoladowy przywołuje skojarzenia z dzieciństwa w postaci kakao "Puchatek". Nie jest to smak intensywnej czekolady ani mlecznej ani tym bardziej gorzkiej. Jak we wszystkich trzech smakach owsianość jest "pod spodem" wyczuwalna. Raczej ciężko mi tę czekoladę porównać do czegoś znanego oprócz tego kakao. Najgorszym z trzech smaków jest smak owoców leśnych, co nie oznacza, że jest niedobry czy odrzucający - po prostu najmniej chętnie go piję, najbardziej nuży. W smaku powiedziałbym, że jest to coś w stylu jogurtu pitnego typu Joguś - tak jakby wziąć smak truskawkowy i zabrać z niego aromat truskawkowy i smak owoce leśne i zabrać z niego kwaskowatość plus "świeżość". Innymi słowy - jest okej, ale imo z bazą huela najgorzej współgra spośród trzech powyższych. Jest to jedyny z trzech powyższych smaków, którego raczej nie będę zamawiał w najbliższym czasie, bo wolę przetestować inne, ale nie wykluczam, że wrócę.

Wolne wnioski co do smaku: tak jak wyżej pisałem - do czekoladowego i słonego karmelu dodawałem soli i było inaczej, ale nie osiągnąłem oczekiwanego efektu. Bardziej obiecujące efekty były po dodaniu kawy rozpuszczalnej, ale tutaj trzeba dobrze wyczuć ilość wsypywanej kawy, ale myślę że jako śniadanie z takim dodatkiem sprawdza się fajnie. Na stronie huela piszą o przechowywaniu w lodówce i potwierdzam - po nocy spędzonej w lodówce konsystencja jest bardziej jednolita i gładka.

2. Efekt odchudzający

W ciągu tygodnia zgubiłem dwa kilogramy. Trzeba brać poprawkę na to, że mam z czego zrzucać, ale fakt jest faktem. Nie ma tutaj oczywiście żadnej magii huela tylko solidne liczenie kalorii i rezygnacja ze słodkich napojów, soków, napojów ze słodzikami (oprócz energetyków zero). W moim przypadku cały efekt zrobiło właśnie odstawienie powyższych plus rezygnacja z podjadania i niezdrowych przekąsek. Natomiast faktem jest to, że huel mi dosyć poważnie ułatwił cały proces. Po obliczeniu zapotrzebowania kalorycznego wyznaczyłem sobie nieprzekraczalny limit na deficycie, którego się trzymam. Jeden szejk to 400 kcal i obecnie moje dni wyglądają tak, że z samego rana piję szejk przygotowany dzień wcześniej po czym robię sobie następną porcję do pracy, którą popijam od około 11, tak powiedzmy do 13. Po powrocie z pracy zalewam gotowe danie typu gorący kubek (duże ciśnienie na ciepły posiłek) i wieczorem ostatni szejk w dniu. Nie jest to pewnie w 100% fit i mega zdrowe, natomiast taki wariant najbardziej mi odpowiada i minimalizuje łaknienie na żarcie. Planuję kupić hot & savoury i sprawdzić czy huel w gotowych daniach na ciepło jest coś warty. Jeżeli smakowo byłoby okej to myślę, że nawet osoba z nieposkromionym apetytem jak ja, mogłaby pociągnąć w ten sposób na dłuższą metę.

W huelu fajne jest to, że jest w miarę sycący w połączeniu z odpowiednim nawodnieniem. Jeżeli nie mam wielkiego rejwachu w robocie (praca biurowa) to pierwszy głód pojawia się u mnie mniej więcej 4 godziny po śniadaniu co można uznać za dobry wynik. Po południu łaknienie pojawia się szybciej (najwięcej i najbardziej niezdrowo jadłem późnym popołudniem i wieczorem, czasem w nocy), mniej więcej po 3 godzinach, ale to też może się różnić u danej osoby. Jak ktoś jest nienażarty tak jak ja, to pewnie będzie miał się ciężej przyzwyczaić, natomiast da się. Z tą sytością to też ciężko powiedzieć, bo różni się od dnia - czasem głód łapie szybciej, czasem wolniej - nie ma reguły. Podejrzewam, że z czasem jak się przyzwyczaja do jedzenia w proszku, to pod tym względem jest bardziej przewidywalnie. Aha, w weekendy pozwalałem sobie na fastfood i tych kalorii przyjmowałem więcej plus jednego dnia jadłem trzydaniowy obiad, którego kaloryczność ciężko określić, co było frustrujące, bo szybko przyzwyczaiłem się, że wiem ile kalorii żrę.

Samopoczucie ogólnie jest póki co w porządku. Brakuje oczywiście tych wszystkich niezdrowych przekąsek, natomiast wydaje mi się, że będąc na "normalnej" diecie to odczuwałbym większe ciężary w związku z przyjmowaniem mniejszej liczby kalorii, nie mówiąc już o skomponowaniu sensownego jadłospisu pod moje spierniczone gusta smakowe. Natomiast nie odczuwam jakiegokolwiek spadku energii czy motywacji. I wydaje mi się, że nie mam też jej więcej jak to zawsze jest w tych przekazach marketingowych cudownych produktów (o marketingu huela będzie więcej w oddzielnym punkcie).

Jak długo będę przyjmował większość kalorii z szejków? Ciężko mi powiedzieć, ale na pewno jeszcze przez jakiś czas. Być może potraktuję to jako etap pośredni do bardziej zbilansowanej diety, być może wrócę do złych nawyków - nie wiem. Na pewno w kontekście odchudzania na plus działa uczucie sytości i łatwość obliczania kalorii. Na pewno trzeba zauważyć, że to drugie jest ułatwieniem całkowicie subiektywnym, bo jak się rzetelnie podchodzi do wyliczania zapotrzebowania energetycznego, to przy odrobinie wysiłku i skrupulatności można wszystko zapisać i wyliczyć. Ja po prostu jestem z natury bardzo leniwym człowiekiem i dodawanie do siebie liczby 400 plus okazjonalnie innych, bez rozkminiania ile zjadłem i ile to miało kalorii jest fajnym rozwiązaniem. Ciężko też tutaj siebie oszukiwać, bo mam cały czas twarde liczby i w moim przypadku ułatwia to trzymanie rygoru i dyscypliny nad sobą. Innymi słowy można chyba śmiało polecić huel jako wstęp do diety i zdrowszego żywienia.

3. Marketing czyli sekciarstwo w proszku

Chyba większość osób posiadających konto na fejsbuku była przynajmniej raz bombardowana nachalną reklamą huela. Powyższe w połączeniu ze specyficznym, opryskliwym stylem komunikacji osób prowadzących ich social media jest chyba tym co najbardziej denerwuje ludzi z tego co zauważyłem. Moim skromnym zdaniem brak kultury w odpowiedzi na krytykę huela pt. sraka do picia jest jak najbardziej fajna. Prostackie odzywki na prostacką krytykę są imo bardzo fajnym sposobem komunikacji i jeżeli miałbym tutaj przytoczyć swoje odczucia, to w sumie chętniej bym widział więcej oczerniania w odpowiedziach na komentarze, ale ja po prostu lubię jak coś się wyróżnia ( ͡° ͜ʖ ͡°). I w sumie taką prostacką krytykę ciężko mi zrozumieć i jestem ciekaw czy te osoby w ogóle huela zamawiały czy jest to jedynie wyraz (poniekąd zrozumiałej, ale tylko trochę) frustracji częstotliwością reklam tego produktu.

To co mnie bardziej odrzuca, a o czym mało kto wspomina to otoczka wokół produktu, którą można określić mniej więcej jako "sekciarską". Pozowanie na bycie cool fajniakiem, bo jest się w elitarnym gronie ludzi pijących proszek zmieszany z wodą z szejkera. Według producentów jak pijesz huel to nie jesteś osobą pijącą huel tylko "Huelliganem". Stronę huela przeczytałem wzdłuż i wszerz przed zamówieniem proszku, ale za każdym razem jak widzę to słowo, to oplatają mnie macki krindżu. Generalnie huel prezentuje na swojej stronie świat, gdzie wszystko jest superfajne i wymuskane. Ich shaker nie jest zwykłym spoko shakerem przez nich zaprojektowanym tylko cudem natury, który powstawał w pocie czoła i oczywiście po wysłuchaniu opinii miliarda klientów (sorry - Huelliganów). On wygląda nieziemsko, jest cudny, wspaniały i nawet na "amazing" feature w postaci linii napełnienia wody. Rozumiem, że tak działa marketing, ale słodkiego pierdzenia wokół huela jest imo za dużo, chociaż pewnie im się to na dłuższą metę opłaca, bo takie są prawa rynku i reklamy. Na szczęście w odróżnieniu od mlm i innego sekciarstwa mają faktycznie na tyle dobry produkt, że tę durną otoczkę można po prostu ignorować, co chętnie czynię. Dziwi mnie jedynie fakt, że i tak spośród wszystkich zamienników posiłków, to oni nadal są najtańsi przy niewątpliwych srogich kosztach marketingowych.

4. Podsumowanie

Ogólne wrażenia mam pozytywne. Sami twórcy na stronie doradzają, żeby huel raczej stopniowo wprowadzać do jadłospisu, natomiast u siebie nie zauważyłem żadnych problemów przy zastępowaniu niemal wszystkich posiłków w dniu huelem. W smaku jest całkiem dobry i nie miałem do tej pory sytuacji, że musiałem się "zmuszać", żeby wypić jakąkolwiek dawkę. Do normalnego jedzenia nadal ciągnie, ale wydaje mi się, że bardziej to wynika z nagłego obcięcia kalorii aniżeli tego, że huel jest okropny. Sam w sobie produkt jest spoko i mogę z czystym sumieniem polecić jeżeli jesteście w stanie przeskoczyć wady, o których mowa wyżej. Tak naprawdę największa wada to po prostu monotonia posiłków, ale na to nie ma lekarstwa. Są zróżnicowane smaki, ale nadal jest to proszek, który pomiędzy swoimi wariantami ma taki sam smak, pewien wspólny mianownik. Na plus z pewnością można uznać twórcom huela to, że mają na stronie szczegółowe informacje o wartościach odżywczych i składzie - tutaj mam wrażenie, że z niczym się nie kryją. Jak to jest z przyswajalnością tych wszystkich składników to ciężko mi powiedzieć, bo nie znam się na tym temacie i pewnie najlepiej byłoby poczytać opinie całkowicie bezstronnych osób, które się na tym znają. Ja na pewno jeszcze będę korzystał.

Aha i pamiętajcie, że jest to opinia po użytkowaniu produktu przez trochę ponad tydzień. Nie mogę na 100% powiedzieć, że za miesiąc, dwa czy rok nadal będę korzystał z huel, ale nawet jak już nie będę zamawiał, to pozytywna opinia na jego temat mi się nie zmieni. Zaletą na pewno jest elastyczność korzystania z proszku. Można zastępować wszystkie posiłki lub tylko wybrane albo po prostu traktować to jako zdrowy zamiennik przekąsek.

Jeżeli macie jakieś pytania albo chcecie podyskutować, to zapraszam do komentarzy - wszystkie są mile widziane, nawet te, że huel to sraka ;). Nie mam zamiaru bronić produktu, bo za to mi nikt nie płaci, ale pogadać zawsze można. Jako, że na 100% będę jeszcze zamawiał, to jeżeli ktoś z was chciałby przetestować żarcie w proszku, a nigdy czegoś takiego nie żarł, to jeżeli wam ten wpis się w jakikolwiek sposób podobał/pomógł, to możecie kupić sobie huel z mojego reflinka dzięki czemu dostanę na następne zamówienie 50 ziko zniżki: https://huel.mention-me.com/m/ol/gb4rx-953d2890cb

Jeżeli was zniechęciłem to też czuję dobrze człowiek, że uratowałem kogoś przed wywaleniem hajsu w błoto, bo te 200 czy 300 złotych to mimo wszystko jest kilka wyjść do fajniejszych restauracji, gdzie na pewno dostaniecie lepszy i smaczniejszy posiłek (polecam kuchnię indyjską :D). Jeśli ktokolwiek to przeczyta to po przetestowaniu hot & savoury mogę napisać kilka słów ( ͡~ ͜ʖ ͡°)
  • 13
@baalder363: ja sobie kupiłem kiedyś żeby pić go na śniadanie, robi się szybciej niż zwykłe więc teoretycznie miałem dzięki niemu dłużej spać i się rano do pracy wyrobić, ale ostatecznie nie byłem w stanie go szybo wypić, przez ten ziemisty posmak o jakim piszesz, przez co niewiele zaoszczędziłem. Miałem smak słony karmel. Z mlekiem było trochę lepsze niż z wodą, ale i tak ten posmak nie znikał. Co do sytości to
@ranunculus: fakt, na pewno smak i konsystencja dają takie połączenie, że niektórym może być ciężko wypić szybko i naraz, trzeba o tym pamiętać :D

@Pan_Mysz: zapomniałem wspomnieć o blenderze, a też widziałem, że doradzali. Jakby te grudki mnie wkurzały to bym pewnie skorzystał z tego sposobu :D

@Reevder: no pewnie, że słaba, bo przecież to nie miała być reklama, przeczytałeś coś poza tagami w tym tekście? ( ͡°
@baalder363: ja odwrotnie, piję by przytyć. Wybawienie na śniadanie, gdy rano nic mi nie wchodzi, a huela na szybko wypiję. Natomiast dla mnie najgorszym smakiem był właśnie słony karmel. Pijąc go myślałem, że zwymiotuję, dlatego obecnie trzymam się tylko wanilii, chociaż i tak mi się juz przejadła. Sama konsystencja mi nie przeszkadza, ale czuć ten piasek podczas picia ( ͡º ͜ʖ͡º)
@Avmatrac: otóż to, jest ta piaskowa chropowatość, chociaż kolega wyżej mówił że zblendowanie dużo daje :D. Noc w lodówce również działa jak złoto i jak szybko pijesz to smak i konsystencja praktycznie jak normalny szejk z jakiegoś maka. Z tym słonym karmelem to mnie zaskoczyłeś, bo dla mnie on się właśnie idealnie komponuje z bazą huela. Ja z kolei za samą wanilią średnio przepadam i raczej nie będę testował :D. A
@baalder363: schłodzenie też dużo daje, to prawda. Mam cały wór słonego karmelu jeszcze, będę musiał to wypić, pewnie dodam zimnego mleka i zatkam nos ( ͡º ͜ʖ͡º) Żadnych boostów nie próbowałem, tak samo innych smaków niż karmel i wanilia. I w sumie boje się zamawiać coś innego, żeby nie umierać przez 15 dni pijąc nowy smak xD

Ale możliwe, że do słonego karmelu się przyzwyczaję po
@Muuten: nadal jem tak samo tzn. nie jest to 100% huel (chociaż zależy od dnia). Zwykle piję szejka na śniadanie rano przed pracą o 6, potem w pracy koło 11-13, a w domu albo robię sobie huel na ciepło (+ przekąska jak mam miejsce w bilansie, warta jakieś 300-400 kalorii) albo jak nie mam ochoty to żrę jakąś macę czy coś w tym stylu + jakaś przekąska typu kawałek czekolady i
@Muuten: jeżeli nie będę leniwy to pewnie tak, z tym, że teraz przed rozpoczęciem picia huela nie robiłem badań, więc ciężko powiedzieć jaka będzie zmiana na diecie huelowej, ale jak zrobię to pewnie napiszę :D