Wpis z mikrobloga

Trochę #gorzkiezale i #przemysleniazdupy ale co tam.

Za każdym razem zastanawia mnie to ludzkie romantyzowanie życia na wsi. Owszem rozumiem, że cisza, spokój, kontakt z naturą itd., ale mam wrażenie, że to jest jakaś autoreklama, albo takimi pięknymi stereotypami żyją ludzie, którzy
a) mieszkają w dużym mieście,
b) sami na wsi mieszkają.
Ja jestem zupełnie opozycyjnie nastawiony do tego uwielbienia po swoim rocznym doświadczeniu z wiochą, a pochodzę z miasteczka powiatowego, więc wieś to dla mnie zupełnie inny świat. Pominę już fakt, że wszędzie daleko, brak dobrej pracy, autobusy rzadko, w zimie szklanka, albo zaspy na drodze, sklep na końcu wsi i te jego poronione ceny itd. W tym wpisie chciałbym się skupić na ludziach, którzy tam mieszkają. Możesz się czytelniku domyślać, że nie darzę ich zbytnią sympatią. Jeśli sam mieszkasz na wsi nie bierz tego do siebie.

Przede wszystkim wadą polskich wsi jest mentalność tych społeczności. Każdy każdego zna i to mogłaby być zaleta gdyby nie szczególik, że każdy każdego obgaduje, wściska nos tam gdzie tylko może, a wszystko to przykryte tym mitycznym Polakiem katolikiem, żyjącym w zgodzie z tradycją i inne pierdy. Wszyscy co niedzielę walą do kościoła i trzęsą się w tych ławkach do Pana Boga, słuchają co ksiunc mówi, a potem wracają do siebie i zaczynają walić po swoich sąsiadach, czym Pierdzicieńscy przyjechali pod kościół, jak ubrani, plotki, ploteczki, a ta Bolcówna to dziecko ma z tym bez ślubu i inne rzeczy spoza własnego podwórka pokroju obrabianie czyjejś doopy. Kiedyś w niedzielę na szybko coś musiałem wkopać w ogrodzie, bo tego dnia zbierałem się do wyjazdu na tydzień i nie miałem kiedy tego zrobić. Widzący to sąsiad zza płotu nie odpowiedział mi dzień dobry, bo pracuję w niedzielę. Ech. Potem się dowiedziałem, że srogo wszystkich obgaduje i zmyśla jakieś kocopoły xDD

Kolejna sprawa to ta mityczna tradycja. Tradycja zachlewania ryja przy każdej okazji. Czy to ślub, chrzciny, pierwsze zasrane gacie dziecka to trzeba obowiązkowo zaprosić całą rodzinę, no bo jak to nie zaprosić cioci Cwelony z Zasrańkowic Dolnych z drugiego końca Polski. Obowiązkowo na stole musi zagościć gorzała, oczywiście do oporu, aż wujek nie wyrzyga się na obrus. Jak nie pijesz to jesteś skończony, bo nie szanujesz tradycji, ani gospodarza xD. Nie szanuję gospodarza, bo nie chcę sobie psuć zdrowia chlejąc do oporu, a na drugi dzień zdychać na kaca. No szacunek do kogoś kosztem swojego, dobre. Oczywiście oni mają szereg argumentów, że trzeba świętować, że to wszystko Bóg tak kazał i inne frazesiki ubawionej gawiedzi. Jeżeli jesteście introwertyczni jak ja to nie polecam wiązać się z ludźmi stamtąd. Niemożliwym dla tego betonu jest by odbyć np. ślub bez wesela. Dla nich to niegodne i to jest brak szacunku dla narzeczonej i dla nich xD. Najgorsze jest to, że nawet jak przekonacie drugą połówkę do spokojnej ceremonii to nic wam to nie da, bo albo się obrażą (i dobrze, spokój święty), albo przeciągną waszą wybrankę na swoją stronę (wariant najgorszy). Związek wtedy staje pod znakiem zapytania. Tacy katolicy, a nie obchodzi ich, że w tej całej szopce najważniejszy jest sam sakrament małżeństwa i właśnie ślub kościelny, dla nich główny sakrament to wesele. Sam wierzę w Boga i to on jest dla mnie ważny, a nie flaszka na stole i dobija mnie to spłycanie wszystkiego do ochlanych mord wujków i cioć, których widuje się raz na 10 lat. Przez ten cały cyrk dobrze rozumiem ludzi, którzy są ateistami i muszą męczyć się z tym betonem, który zaciąga ich siłą do kościoła przed ołtarz. Takie podejście tylko zniechęca, szczególnie jak widzi się tę hipokryzję dookoła. #slub #wesele

Kolejną moją ulubioną rzeczą jest podejście do pracy. Wiara w najbardziej poronione mity kapitalizmu mnie rozbrajają. Wiecie, chodzi mi o teksty typu: "trzeba ciężko pracować by coś osiągnąć" wypowiedziane przez typa, który od kilkudziesięciu lat pracuje w fabryce smrodu i jedyne co osiągnął to problemy z kręgosłupem i całego zalanego żółcią, kiedy widzi somsiada, który przyjeżdża do domu nowym Audi, bo ten podszedł do pracy mądrze i się po prostu rozwijał zamiast tyrać. Wszystko można skrócić do memów z nosaczami. W telewizji leci, albo TVP, albo TVN i z ust każdego tubylca usłyszysz to samo co w jednej z tych dwóch stacji także więc horyzonty myślowe wąskie i z nikim sobie nie pogadasz. Zainteresowania: brak, no chyba, że uznamy picie piwa i oglądanie piłki nożnej za hobby.

Ciekawe też są kobiety z tamtych rejonów. Kompleks biednej baby ze wsi lub jak kto woli zjawisko #p0lka bije tu po oczach. Aspirowanie i mizdrzenie się do bogatszych facecików to tu chleb powszedni. Ostatnio matce mojej lubej zaświeciły się światełka w oczach jak przyjechał do niej młody przedstawiciel handlowy swoją służbową Skodą w jakiejś tam sprawie. Normalny chłopaczek zapewne po jakimś humanie gdzieś w moim wieku, tylko pewnie ubrany elegancko i z jeszcze błyszczącym samochodem. Ile to się potem nie moja luba nie nasłuchała komplementów w jego kierunku oczywiście wycelowanym w nasz związek, że aż mnie skręciło jak to potem mi opowiadała. Typ, który zarabia zbliżone pieniądze do moich był dla niej jakimś półbogiem. Żenada aż wychodzi bokiem. Zresztą czego się spodziewać po kimś kto na honorowym miejscu trzyma trylogię książek 50 twarzy Greya, a jego ulubionym gatunkiem filmu są te romantyczne pokroju 365 dni czy After... #tesciowa
Rodzinność to też ciekawa sfera, bo niby tu się wszyscy kochają i w ogóle, ale wystarczy wrócić z przyjęcia od rodziny do domu i zaczyna się wyliczanie, że tu takie danie dali i mało, a my to więcej, że oni skąpią na nas i ten sos to w ogóle niedobry był xDDD. Zabierzcie mnie stąd.

Przestrzegam was przed wiochą, a jeśli na niej mieszkacie to pamiętajcie, że z kim przystajesz takim się stajesz. Nie mówię, że wszędzie tak jest, bo znam kilku ludzi, którzy się wyróżniają bardzo pozytywnie na tle reszty i myślę, że nie każda wieś wygląda tak samo. Zastanawiałem się skąd to przekonanie, że Polacy są zawistni i nienawidzą się nawzajem dopóki tam nie pomieszkałem. W mojej rodzinnej miejscowości jest jakaś większa serdeczność, choć napływowej ludności wiejskiej i patologicznej nie brakuje.

Pokój z wami.

#patologiazewsi #zycienawsi #zycienawsitogowno #p0lak #bekazludzi #bekazpodludzi #przegryw #jakzyc
  • 9
  • Odpowiedz
@StalNarzedziowa: przeczytałem i mam wrażenie że na wsi byłeś ostatni raz 20 lat temu, dzisiejsze wszelkiej mazi wsie i #!$%@? to w 70% nowo wybudowane domy świeżych dosyć nowoczesnych małżeństw, bo oczywiście ziemia na takim terenie jest dużo tańsza niż w mieście. Całkowicie bezsensowne bo przeprowadzają się milion km od miasta a i tak codziennie dojeżdżają do tego miasta do pracy/szkoły/na zakupy ect.
  • Odpowiedz
@PietrekBoski: To musiałem źle trafić, bo na wsi mojego różowego dominują głównie ludzie starsi lub 40 letnie boomerstwo, a młodzi ludzie, albo pouciekali, albo zostali i jeżdżą za granicę robić na Niemca, na weekendy zjeżdżają wypić Kustosza, albo remontować dom.
  • Odpowiedz
@StalNarzedziowa: Mieszkam w mieścinie 10k, pół dzieciństwa spędziłem na wsi, średnie i studia robiłem w mieście wojewódzkim, w międzyczasie pracowałem też wakacyjnie w Holandii ;P Nikogo to nie obchodzi, ale jakieś doświadczenia z każdym środowiskiem mam ;P

TL;DR
Każdy człowiek jest inny i zależy mu na czym innym ( ͡° ͜ʖ ͡°)

"Pominę już fakt, że wszędzie daleko, brak dobrej pracy" - dojazd niemal 50km do miasta
  • Odpowiedz
@StalNarzedziowa: Wsie są różne. Opieranie się na jednej, to tak jak ocenianie życia w Toruniu, na podstawie życia w Sosnowcu bo oba są miastami po 200 tysięcy mieszkańców i mają tramwaje. Sam mam doświadczenia z mieszkaniem na dwóch wioskach, w kompletnie różnych miejscach kraju, i trochę innym charakterem.

1. Wieś nr 1. Północno-zachodnia ćwiartka kraju. Rolnicze tereny. Ani ludzie nie mieszkają tradycyjnie, ani zbytnio katolicko, do kościoła chodzi mniejszość, a poza
  • Odpowiedz
@PietrekBoski: wieś wsi nie równa. Mówisz o wsi pod wielką metropolia która przekształciła się w coś w stylu amerykańskich przedmieść. OP natomiast pisał o wsi na głębokim #!$%@? pośrodku niczego.
  • Odpowiedz
@StalNarzedziowa pochodzę z małej wsi i to wszystko prawda. Mnie najbardziej dobijała nuda, w dzieciństwie musiałem się bawić lalkami z sąsiadkami i siostrą, bo byłem jedynym chłopakiem w okolicy, a nie chciałem się ciągle bawić sam...
  • Odpowiedz