Wpis z mikrobloga

206 051 + 631 = 206 682
Widziałem, że kilku mireczków wspominało o przygotowaniach do Race Through Poland - przyznaję się, że również będę w nim brał udział, a ta jazda była chyba najważniejszym sprawdzianem przez powyższym wydarzeniem.

Celem była Gdynia, zabukowałem pociąg o 11:51, startując o 4.00 miałem niecałe 32 godziny na 630 kilometry, czyli średnia brutto dość komfortowa, nieco poniżej 20km/h.

A zatem ruszam o 4 z Wrocławia, pierwsze pół godziny konsumuje przejazd przez miasto. Wyjazd z Dolnego Śląska wiedzie przez Trzebnicę i Milicz, kolejno starą DK5 oraz DK15, o tej porze puste i relatywnie bezpieczne, choć koło 6 pierwsze TIRy zaczęły się pojawiać. Poranek raczej chłodny, bez owiewów stopy cierpią, ale do przeżycia. W Krotoszynie uciekam z krajówki, kieruję się na Pyzdry, by przekroczyć Wartę. Jedzie się tak nijak, niby druga strefa, ale prędkość przelotowa marna w porównaniu do innych jazd, czy to ultra, czy nie. Przez Wrześnią pierwsze odbicie po gminkę, oczywiście ląduję w piachach i bliżej nieokreślonym żwirze. Potem kierunek Gniezno, by gdzieś przez Janowcem zrobić pierwsze tankowanie po nieco ponad 200km. O dziwo trawienie nieco dziwnie pracuje, przez niską temperaturę często sikam, a zaraz po wspomnianej przerwie decyduję się na dwójkę w lesie, co również kradnie nieco czasu. W międzyczasie pojawia się lekki wiatr w plecy, co pozwala wrzucić koronkę niżej i przyspieszyć przelot przez Wielkopolskę specyficznej urody - Gołańcz, Osiek i Wyrzysk zlewają mi się w jedność w pamięci. Nieco zaczyna już falować teren, pewnie za sprawą niedalekiego sąsiedztwa Kujaw, z którymi mam niewyrównane rachunki z poprzednich dwóch tras nad morze. Również tyłek nie zachowuje się najpoprawniej, wymaga relatywnie ciągłego dosmarowywania naszym ulubionym kremem na odparzenia. Za Łobżenicą pakuję w niezły gruz asfaltowy, sporo dziur i kraterów, które znikają dopiero chwilę przez granicą województwa, w Lipce. W Debrznie czuję już zapach maczka, który mnie uskrzydla, dzięki czemu dolatuję do Człuchowa godnym tempem. Tamże Maczek i Biedronka. Mam już 370km w nogach i powoli zmierzcha (chwilę po 20:20 jest zachód). Zmęczenie zaczyna się objawiać nieco agresywniej, wracam do pierwszej strefy, a wiatr ginie w mroku wieczora. Szybka odbitka do Przechlewa po gminę i lecę DK25 na Biały Bór. Temperatura szybko spada, na szczęście w Biedronce dorwałem reklamówki foliowe, którymi owinąłem stopy znacząco podwyższając ich komfort termiczny. Niestety Pomorze obfituje w sporo bajorek i cieków wodnych, przez które odczuwalna temperatura wokół nich jest jeszcze niższa, niż niby jest naprawdę - 4-5 stopni utrzymuje się przez całą noc. Lekko doskwiera również brak snu, na szczęście ciepłym słowem ratuje @wspodnicynamtb, która w międzyczasie zdążyła dojechać do Bydgoszczy. Każdy postój to narażenie się na wychłodzenie, dlatego staram się już ciurkiem jechać do Bytowa, mimo piekącej dupy i żałosnego tempa na podjazdach, których tu jest sporo. W Bytowie po 2 wreszcie Orlen, rozgrzewam się herbatką, redbullem i zapiexem. Do tego dłuższa wizyta w toalecie na posiedzenie i podmycie. Około 3 ruszam, zostaje około godzinka w zupełnej ciemności. Krajówka pusta i cicha, tylko czasem zwierzątka się pojawiają w krzakach bądź na ulicy. Przed 5 pojawiam się w Kościerzynie, pojawia się też jakiś drobny przelotny deszcz. Prędkość jest już żałosna (20-23km/h), a kadencja siłowa (<80), nie mam siły i chęci kręcić normalnym trybem. Za Egiertowem uciekam po dwie gminki na jakieś okropne dziury przy Marszowskiej Górze. Dobrze, że już jest jasno, jestem pewien, że po ciemku bym tam zrobił krzywdę sobie lub rowerowi. W Łapinie trafiam na wystawę latarni. Żukowo zdobywam koło 8 i ponownie trafiam na Orlen. Mam w nogach 590km, zostało 40 i 4 godziny do pociągu - komfortowa sytuacja, toteż decyduję się sensowne śniadanie na miejscu. Ostatnie kilometry to niekończący się teren zabudowany, jakieś gruzy i płyty ażurowe gdzieś w Bojanie. A, no i w Czeczewie jest spada agresywny 10 minutowy deszcz moczący wszystko. Wjazd, a właściwie zjazd do Gdyni przez Witomino, dość szybko się znajduję pod dworcem, a chwilę później nad morzem. Tam zdjęcie, dłuższa chwila na kontemplację widoków i nawrotka na dworzec do Maczka przed pociągiem - udało się trafić ofertę śniadaniową.

Nie ukrywam, od początku obawiałem się tej jazdy i nie czułem pewnie - tempo przelotowe oraz przygotowanie miałem niższe niż zwykle, niemniej głowa nie dopuściła do większych kryzysów. Do tego, udało się przejechać całość bez użycia powerbanka - na garminie zostało 15% baterii po 30h aktywności, natomiast żonglując dwoma latarkami sprzodu nie rozładowałem żadnej. Nieco martwiąca jest liczba i długość przerw, tym bardziej, że spanka po drodze nie było, co z kolei na plus. No i muszę pomyśleć, czy na pewno chcę na RTP jechać pierwszą dobę bez snu ( ͡° ͜ʖ ͡°) Jestem też nieco oburzony, że na swojej trasie zrobiłem więcej pionu niż @mati1990 na swoim tauzenie ( _) no ale takie są uroki Kaszub.

Dystans: 631km
Średnia netto: 26,1 km/h
Średnia brutto: 20,35 km/h
Czas przerw: 6h 40min

#rowerowyrownik #100km #200km #300km #400km #500km #600km (nr 1) #zaliczgmine (+40)
Dewastators - 206 051 + 631 = 206 682
Widziałem, że kilku mireczków wspominało o prz...

źródło: comment_1651580337FtbT996zBjVEzYWRwgb6kD.jpg

Pobierz
  • 40
Ledwo się maj zaczął, a tu już wylęgła ultrasowska zaraza xD

Jestem też nieco oburzony, że na swojej trasie zrobiłem więcej pionu niż @mati1990 na swoim tauzenie


@Dewastators: Lepiej o tym nie wspominać ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Powiem tak, w mojej karierze zwykłem nie mieć takich potrzeb na trasie, dlatego zdecydowałem się uwzględnić to zdarzenie w relacji ;D


Dobry gospodarz zostawia wszystko w domu xD

Przez cały
Lepiej o tym nie wspominać ( ͡° ͜ʖ ͡°)


@guru8: czemu, poprawię się następnym razem ( ͡º ͜ʖ͡º) tylko noc musi być cieplejsza bo mocno dostałem w kość tym razem, mam jeszcze 25 dni urlopu za 2021 i 2022 całe 26!
@DerMirker: osobiście na wczesne poranki i nocki polecam trzymać się krajówek, wojewódzkich i główniejszych dróg - masz większą szansę na asfalt dobrej jakości, droga wiedzie dokładnie w kierunku, który Cię interesuje (nie musisz kluczyć po wioskach), o poranku umożliwia szybki wylot z aglomeracji. Dodatkowo przy krajówkach masz stacje benzynowe, przy których możesz bezpiecznie w cieple odpocząć. Reasumując, tak, warto brać DK na noc
@Dewastators: najbardziej boję się braku pobocza na DK i bliskie wyprzedzanie przez TIRy, podczas gdy moja uwaga będzie już nieco przytępiona po 500km, dlatego wydawało mi się, że drogi gminne byłyby dobre. Z tego co się jednak orientuję, na północy są one generalnie w gorszej jakości niźli na południu Polski.