Wpis z mikrobloga

Tyle czekania na #beergeekmadness i po powrocie bije się z myślami, czy to zawód spowodowany poziomem, czy jednak stetryczale narzekactwo (autopojazd).
Fajnie, że festiwal rozbity na dwa dni bo zdecydowanie było widać rozrzedzenie birgiczkow.
Kiepsko, że nie było miejsca z wodą pitną i zlewów do wyłania (a nie było to wielce incydentalne) nieudanego/ nie wchodzącego piwa.
Chyba najmniej spójna tematycznie edycja - motyw przewodni umknął całkiem.
Spejson by na bank dostał zawału, ale najlepsze wrażenia/zaskoczenie/najbardziej przypadło mi do gustu bezalkoholowe (o zgrozo) piwo z burakiem, imbirem i pokrzywą!
Odważne było zmierzenie się że stylem grodziskim, ale nic z testowanych nie pyklo, chociaż by przebić dostępne ongiś w płazie grodziskie z kwiatem bzu. Pastry Grodziskie - olaboga co za fikołek sakramencki (ale po to jest bgm! choć figiel ten nieudany).
Jedzenie bez długiego oczekiwania i chaosu, Walenty Kania idealnie wpasowany (czego nie da się powiedzieć jak się rozstawił na imprezie o innym charakterze - Winiarze i przyjaciele).
2X BLG hazy/double są przewalone i zlewają się w jeden mętny soczek (a browar USA zapodal ddh z turbo siarą).
Fajnie było znowu się powłóczyć po Zaklętych, ale jakoś taki niedosyt.
Amen, pijcie to #piwo odpowiedzialnie.