Wpis z mikrobloga

W ramach eksperymentu postanowiłem skrobnąć tekst popularnonaukowy o początkach procesów ba czarownice. Zadanie nie okazało się łatwe. Niestety nie ma jednej książki, która w pełni wyczerpie temat i trzeba korzystać z różnych źródeł. Także czasami różni autorzy przeczą sobie nawzajem i niestety ciężko stwierdzić, czyje świadectwo jest bardziej wiarygodne. Kompozycja takiego tekstu też nie jest prostą rzeczą. Dlatego proszę o ograniczone zaufanie do mojego tekstu. Mam jednak nadzieję, że zachęci on kogoś do sięgnięcia po bardziej fachową literaturę.

Motyw czarownicy jest jednym z najpopularniejszych w kulturze, o czym świadczy duża liczba filmów, książek poruszających zagadnienie magii. Pewne zdarzenia historyczne, jak np. proces czarownic w Salem są całkiem dobrze utrwalone w powszechnej świadomości. Obecnie całkowitą liczbę ofiar tego typu procesów ocenia się na 60 tysięcy. Jak kształtował się obraz czarownicy i co się na niego składało? Odpowiedź jest złożona. Czarownicom zarzucano paktowanie z diabłem, udział w sabatach, urządzanie orgii (w tym kopulowanie z demonami) , kanibalizm, niszczenie plonów, powodowanie bezpłodności, dzieciobójstwa. Warto dodać, że oskarżenia o konszachty z demonami wywodziły się od elit intelektualnych – teologów i prawników. Prostszych ludzi interesowały kwestie praktyczne, więc skupiali się na tym, co może im bezpośrednio zaszkodzić, ale nie koniecznie wiązali to z działaniem szatana.

We wczesnym średniowieczu Kościół i władcy odrzucali opisany wyżej obraz czarownicy. Synod w Paderbornie nałożył karę śmierci na łowców czarownic, którzy przyczynili się do śmierci domniemanej czarownicy czy czarownika. Także wg dokumentu “Canon Episcopi” rzeczy takie, jak przenoszenie się w powietrzu były tylko iluzją. Instrukcja ta zalecała wypędzanie osób, które uważały, że parają się magią, jednak sprzeciwiała się karaniu ich śmiercią.

Podejście Kościoła i elit do magii zaczęło się zmieniać na przełomie XIII i XIV wieku. W XIII wieku Kościół zwalczał herezję waldensów i katarów. Ludzie Kościoła zarzucali tym ruchom udział w orgiach, kontakty z szatanem czy kanibalizm. Przykładem takiego postępowania może być proces heretyków w Orleanie z 1022 roku. Podczas niego zarzucono heretykom wymienione wyżej rzeczy. Wiele z tych czynów będzie później zarzucanych czarownicom. Rosła także wiara w potęgę szatana. Popularniejsze stawały się poglądy, że demony są w stanie współżyć z ludźmi, a także wpływać na pogodę lub wywoływać impotencję. Czyniło to magię nie tylko omanem, ale czymś mogącym mieć groźne skutki praktyczne. W 1257 inkwizytorzy skierowali do papieża Aleksandra IV pytanie o ich kompetencje w sprawach dotyczących magii. Ten odpowiedział, że mogą zajmować się czarami, tylko w przypadkach, gdy trąciło to herezją. Popularną praktyką stało się traktowanie każdego typu magii jako herezji, gdyż wymagała ona kontaktu z demonami.

Na rozwój koncepcji czarownictwa mógł mieć też proces templariuszy. W celu przejęcia majątku tego zakonu król Francji Filip Piękny oskarżył zakon o wszelkie bezeceństwa i zaparcie się wiary katolickiej. Jedno z oskarżeń dotyczyło czczenie bożka Bafometa. Inne z kolei mówiło o konieczności całowania przełożonego w pośladki w celu okazania posłuszeństwo. Zbliżony opis przewija się w opisach sabatów, gdzie jednym z tej ceremonii było całowanie demona w nieprzyzwoite miejsca.

Duży wpływ na radykalne potępienie magii mógł mieć papież Jan XXII. Tron papieski zdobył w wieku 70 lat i obawiał się zamachu, w tym magicznego, na własne życie. Kilka osób z jego otoczenia z tego powodu straciło życie. Wpłynęło to także na wymagania stawiane inkwizycji. W 1320 roku kardynał Wilhelm de Peyre Godin wysłał list do inkwizytorów Carcasonne i Tuluzy list, w którym uprawniał ich do ścigania tych, którzy zawierają pakt z demonami czy wykorzystują sakramenty do praktyk magicznych. Jednym z tych inkwizytorów był słynny Bernard Gui. Inkwizytorzy nie spotkali się jednak z tego typu przypadkami w swoich okręgach. Czasami w literaturze można trafić na stwierdzenie, że w Tuluzie odbył się proces czarownic w 1335, ale jest to fałszywa informacja. Jana XXII interesowały także teoretyczne rozważania na temat magii. W 1320 roku zwrócił się do teologów z pytaniem, jak należy kwalifikować praktyki magiczne. Odpowiedzi uczonych były skomplikowane i czyniono w nich drobiazgowe rozróżnienia. Wskazywały one jednak, że paranie się magią może trącić herezją. Być może na podstawie tych opinii papież w 1326 lub 1327 roku wydał bulle, na mocy której ekskomunikowano osoby paktujące z demonami, a także zrównywano je z heretykami. Z bullą obecnie wiążą się pewne niejasności. Obecnie znamy jej tekst z podręcznikami „Directorium Inquisitorum” napisanego przez dominikanina Mikołaja Eymerika w roku 1376. Także papież Grzegorz XI w liście do wielkiego inkwizytora Francji wyraził przekonanie, że zajmowanie się magią leży w kompetencji inkwizycji, ale ograniczył czas działania inkwizytora w tej sprawie do dwóch lat.

Za pierwszy raz, kiedy przedstawiono wyżej stereotyp czarownicy uchodzi proces Alice Kyteler. Co ciekawe odbył się on w Irlandii, czyli miejscu, gdzie w późniejszym okresie nie będą zdarzały się procesy czarownic. Trzy razy była została wdową, a przed procesem szykowała się do czwartego małżeństwa. Została ona oskarżona przed sądem biskupim o przynależność do heretyckiej organizacji oraz składanie ofiar demonom. Pojawił się także zarzut o kopulację z osobistym demonem. Członków sekty oskarżano także o sporządzanie napojów z bielizny dzieci zmarłych bez chrztu. Napoje miały służyć likwidowaniu niewygodnych osób przykładowo w celu zdobycia spadku. W tym przypadku nie pojawiają się jednak jeszcze późniejsze oskarżenia o udział w sabatach czy latanie na miotle. Kyteler uciekła z Irlandii, ale na stos została skazana jej służąca. Warto zauważyć, że zarzuty jej stawiane są zbliżone do tych, o które oskarżono templariuszy. Biskup, będący w jej oskarżycielem, przebywał wcześniej w Awinionie i mógł słyszeć o ich sprawie. Sam biskup po pewnym czasie został ekskomunikowany przez swojego przełożonego i musiał uciekać do Francji, ale po pewnym czasie pozwolono mu wrócić do Irlandii.

Inny głośny proces o czary z XVI wieku dotyczy hrabiego Artois. Proces ten nadzorował sam król Karol VI Walezjusz. Oskarżył on hrabiego o próbę zamachu, która polegała na wykorzystaniu woskowych kukiełek w celu przeprowadzenia zabójstwa króla i królowej. Hrabia zbiegł do Anglii. Jego działalność bywa wiązana z początkiem wojny stuletniej. W XIV wieku odbyło się jeszcze kilka istotniejszych procesów. Można do nich zaliczyć sprawę kilku mnichów, którzy zmówili się w celu przyzwania demona Bericha. W 1384 roku odbył się proces Nicolo Consligliego, który został skazany na stos za próbę zabójstwa przy użyciu magii sympatycznej i inwokacji do demonów. W 1390 we Włoszech przez inkwizycję zostały spalone dwie wyznawczyni bogini Diany, którą wiązano z praktykami magicznymi. Wzmianka o Dianie jako urojeniu znajdowała się w “Canon Episcopi”. Widoczne jest odchodzenie od wytycznych tego dokumentu.

O ile w XIV wieku liczba procesów nie była zbyt duża, zaczęło się to zmieniać w wieku XV. Widoczny jest znaczący wzrost liczby spraw o czary, a także wyroków śmierci. W procederze tym uczestniczyli zarówno ludzie Kościoła, jak i świeccy. Jedne z pierwszych masowych procesów odbyły się w Szwajcarii. Podczas tych procesów użyto po raz pierwszy słowa hexerei na określenie parania się magią. Sędzia Claude Tholosan twierdził, że przesłuchał dwieście czarownic. Także mniej więcej w tym samym czasie przeprowadzano procesy na południu Francji. W 1428 roku w regionie Valais uznano, że jeżeli ktoś oskarżony przez przynajmniej dwie osoby o czary powinien zostać aresztowany, poddany torturom, a jeżeli się przyzna, spalony na stosie. Takie podejście zaaprobował biskup Sion. Podobne procesy odbyły się w innych miejscach w tym samym roku. Zeznania torturowanych wskazują na zespolenie dwóch tradycji dotyczących magii. Pojawiają się w nich wątki satanistyczne, ale także powodowanie zwyczajnych szkód dotyczących magii, jak np. niszczenie upraw. Wcześniej łączenie tych dwóch typów czarów nie było oczywiste. W sabatach miał uczestniczyć miał sam szatan, który wygłaszał kazanie. Po francuskiej stronie Alp więcej procesów o czary inicjowała inkwizycja. Głównym zarzutem było przyzywanie demonów. Warto dodać, że na obecnym etapie częściej oskarżani byli mężczyźni. Thomasa Beguet został zabity za przyzwanie demona o imieniu Mernet. Za pierwszym razem demon miał objawić się jako czarny kot, a za drugim jako Murzyn z rogami na stopach. Przyzywane demony domagał się wyrzeczenia chrześcijaństwa, udziału w kanibalistycznych orgiach oraz odbywania z nimi stosunków seksualnych. Jak wspomniano wcześniej, część tych zarzutów była kierowana ku heretykom, takim jak np. waldensi.

W połowie XV wieku odbyły się dwa głośne procesy o czary. Jeden z nich znacząco przyczynił się do rozwoju koncepcji demonologicznych. W 1453 roku benedyktyn Wilhelm Adeline, został oskarżony o przynależenie do synagogi waldeńskiej oraz uczestniczenie w sabatach. Miał wstąpić do tej sekty w celu rozwiązania sporu z rządcą Clairvaux. Objawiał się mu sam diabeł. Sam Wilhelm w swoich kazaniach podważał realność czarów i powoływał się przy tym na “Canon Episcopi”. Zostało to wykorzystane przez zwolenników realności czarów. Twierdzili, oni, że demony kazały specjalnie Wilhelmowi krytykować wiarę w prawdziwość czarów, żeby mogły łatwiej zwodzić ludzkość. Benedyktyn został skazany na dożywotnie więzienie, gdzie zmarł cztery lata później.

Inny głośny proces odbył się w miejscowości Arras należącym do księstwa Burgundii. Oskarżonym stawiano takie zarzuty, jak: należenie do sekty waldensów, czczenie diabła, latanie na sabaty i uprawianie czarów. W tym czasie biskup Arras był nieobecny, a zastępował go biskup-sufragan Jan. O udział w spisku oskarżał on nawet różnych dostojników. Nawet przedstawiciele wyższego duchowieństwa i władcy świeccy nie byli wolni od jego podejrzeń. W procesy także zaangażowany był inkwizytor Pierre de Broussart. Jeden z oskarżonych, mający pełnić funkcję mistrza ceremonii, w swoim zeznaniu przedstawił następujący opis sabatu: najpierw uczestnicy sabatu ustawiali się z płonącymi świecami przez królującym kozłem piekielnym, a następnie go całowali. Następnie miała odbywać się orgia, gdzie szatan w postaci mężczyzny spółkował z kobietami, a jako kobieta z mężczyznami. Podczas tego procesu spalono piętnaście osób, ale oskarżonych było o wiele więcej i część z nich skazano na kary więzienia. Kres procesom położył interwencje parlamentu paryskiego oraz innych biskupów z okolic Arras. W 1491 roku ofiary procesu zostały zrehabilitowane.

Równolegle wraz ze wzrostem liczby procesów rozwijały się teorie demonologiczne. Wspomniano już przykładowo o bulli Jana XXII, która zawierała wzmiankę o pakcie z demonem, ale w pełni koncepcja czarów rozwinęła się w XV wieku. Jedną z osób, która przyczyniła się do rozwoju tego pomysłu był dominikanin John Nider, który napisał dzieło “Formicairus”. Autor przedstawia w nim swoje rozmowy z dwoma sędziami czarownic: inkwizytorem oraz sędzią świeckim. U Nidera łączony jest obraz magii tradycyjnej z wątkiem satanistycznym. Magia ma służyć wywoływaniu chorób. Opisane są także czary miłosne. W książce także pojawiają się informacje o sekcie oddającej cześć szatanowi, a także praktykującej kanibalizm.Nie pojawiają się wzmianki o orgiach czy lataniu na miotle. Warto dodać, że Nider za jedną z czarownic uznał Joannę d’Arc spalona za herezję w 1431 roku. Pojawiają się także pierwsze sugestie, że kobiety bardziej narażone są na paranie się czarami niż mężczyźni.

Inne ważne traktaty dotyczący czarsotwa napisał także dominikanin: Mikołaj Jacquier. Stworzył on dwa istotne teksty dotyczące tematyki czarów: „De calcatione demonum seu malignum spiritum ” („O zdeptaniu demonów czyli złego ducha”) oraz Flagellum hereticorum fascinariorum” („Bicz na czarowników”). W pierwszym z nich dokonuje analizy działanie demonów oraz opisuje sabaty. Opisuje także sprawę kobiet, które rzekomo miały być opętane. Jako wiceinkwizytor uczestniczył w ich przesłuchaniu. Podczas przesłuchania demony miały potwierdzić istnienie sekty czarownic. Informowały także, że w celu uniknięcie wykrycia sekty był wykorzystywany “Canon Episcopi”, w którym wędrówki z demonami zostały uznane za iluzję. W drugiej swojej pracy dominikanin podtrzymywał swoje stanowisko. W tym celu wykorzystywał wspomnianą wyżej sprawę benedyktyna Adelina.

Zdecydowanie najsłynniejszym traktatem poświęconym magii jest “Młot na czarownice”. Zazwyczaj jego autorstwo przypisywane jest parze inkwizytorów: Heinrichowi Kramerowi oraz Jakobowi Sprengerowi, ale udział tego drugiego przy tworzeniu traktatu jest niejasny. Istnieją źródła, które wskazują na jego konflikt z Kramerem. Treść “Młota na czarownice” poprzedzona jest bullą “Summis desiderantes” Innocentego VIII. Bulla nadawała Kramerowi uprawnienia do ścigania czarownic. Oskarżała je o zadawanie się z demonami, niszczenie plonów oraz powodowanie impotencji. Zarówno bulla, jak i traktat nie zawiera informacji o sabatach czy orgiach. Wpływ tej książki jednak na procesy czarownic jest przereklamowany. We Włoszech, po jej opublikowaniu doszło do zmniejszenia liczby procesów o czary. Późniejsi łowcy czarownic korzystali z innych traktatów, w których ze szczegółami opisywano sabat. Najbardziej rzucającym się w oczy elementem “Młota na czarownice” jest mizoginizm. Wg autora kobieta ma być niegodna zaufania, a także łatwowierna, dlatego ulega częściej ulega podszeptom szatana. Apetyt seksualny kobiety ma być nigdy nienasycony, a paranie się magia ma wynikać z ich nienasyconej pożądliwości.

Działalność Kramera wzbudzała liczne kontrowersje, z tego powodu miał on licznych zwolenników i przeciwników. Zanim jeszcze Kramer zaczął pisać swoje dzieło, próbował przeprowadzić śledztwo przeciw czarownicom w miejscowości Brixen. Przeciwstawił się temu biskup Golser, który doprowadził do wypędzenia Kramera. Wtedy inkwizytor zdecydował się na pisanie swojego traktatu. Podczas pracy nad książką Kramer pozwolił sobie na sfałszowanie opinii fakultetu teologii w Kolonii, żeby zalegitymizować swoje działanie. Sprowadziło to na niego kłopoty w zakonie, ale później został częściowo zrehabilitowany.

Następnie nadeszła reformacja. Protestanci także wierzyli w realność czarów i dotyczy to zarówno luteranów i kalwinistów. Sam Luter twierdził, że stoczył fizyczną walkę z szatanem. W później okresie wśród protestantów najsłynniejszym łowcą czarownic był Benedict Carpzow. Katolicy także mieli swoich demonologów, do których można zaliczyć jezuitę Martin Delrio. Po obu stronach zdarzali się także gorący krytycy procesów o czary, jak na przykład Reginald Scott, Jan Wierus czy Cornelius Loos. Największy odsetek procesów o czary przypada na pierwszą połowę XVII wieku, ale już o wiele wcześniej kształtowała się koncepcja czarostwa.

#nauka #historia #sredniowiecze #ateizm #katolicyzm
BRTM - W ramach eksperymentu postanowiłem skrobnąć tekst popularnonaukowy o początkac...

źródło: comment_1648906503yO2KScSwDYteiV7akKKQ51.jpg

Pobierz
  • 3
  • Odpowiedz
@BRTM: Literatura:

Korzystałem głównie z:

Kurt Baschwitz - Czarownice - dzieje procesów o czary

Brian Levack - polowanie na czarownice w Europie wczesnonowożytnej

Tomasz A. Gałuszka - Magia jako factum haereticale. Wokół bulli Jana XXII Super illius specula

W mniejszym stopniu wykorzystywałem:

Robert Thurston - Polowania na czarownice

Richard Kieckhefer - Magia w średniowieczu

Norman Cohn - Europe's Inner Demons: The Demonization of Christians in Medieval Christendom
  • Odpowiedz
@BRTM: Tekst dobry zarówno merytorycznie jak i językowo. Jeśli coś zmienić, to dodałbym nieco o ewolucji obrazu czarownicy (skąd np. wzięła się koncepcja lotu czarownic - to bardzo ciekawe i złożone zagadnienie!), a także o roli soboru w Bazylei w dyfuzji wierzeń dotyczących czarownic z regionów nadalpejskich po całej Europie. Ciekawie to zagadnienie opisuje Goodare w "The European Witch-Hunt" (btw, jednej z najlepszych syntez zagadnienia wczesnonowożytnych procesów o czary, jaką czytałem)
  • Odpowiedz
@Agathokles: Dzięki. Tekst, jak najbardziej zamierzam rozwijać. Problem w tym, że czym człowiek więcej czyta o temacie czarów, tym więcej nowych informacji chce zawrzeć. Kiedyś trzeba powiedzieć sobie dość. Zastanawiałem się jeszcze nad wzmianką o Konradzie z Madburga czy Bernardzie z Sieny, ale zostawię to sobie na następne wersje tekstu. Sięgnę też po bardziej ambitną bibliografię.
  • Odpowiedz