Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mirki, opowiem wam teraz o tym, jak byłem studentem AWFu i jakie to były absurdalne studia. Polecam przeczytać, bo będzie ciekawie.

Może zacznę od początku. Na studia poszedłem, bo nie wiedziałem co chcę w życiu robić. Tak to można nazwać. Przez całe życie uprawiałem sport (dalej go uprawiam). Choć miałem inne talenty i zainteresowania, to zawsze sport był dla mnie najważniejszy. Na pierwszym roku było grubo ponad 300 osób na Wychowaniu Fizycznym. Oprócz tego były jeszcze Turystyka (XD), Fizjoterapia, Sport (wtf co to za studia) i Terapia Zajęciowa. Generalnie atmosfera była okej, ale sporo ludzi przyszło tam z myślą, że czeka ich nieustanna zabawa. Po pierwszym roku Anatomia przesiała jakieś 50 % studentów. Przedmiot był naprawdę ciężki, ale dzięki temu mam dziś sporą wiedzę i wiem jak reagować w przypadku urazów, nie daję się wykiwać u fizjoterapeutów. Potem był drugi rok i Biochemia. Kolejny egzamin z gościem starej daty. Problem był taki, że chłop swego czasu kończył...No zgadnijcie. AWF i potem Uniwersytet Medyczny XD Wykładał też na obu uczelniach w tamtym czasie. Także pierwszy egzamin zdało chyba 5 osób na 150. Finalnie z tego przedmiotu też był niezły przesiew, bo był to pierwszy semestr II roku. Zrobił 3 terminy, zdałem za drugim.

Do II roku wszystko było jako tako, ponieważ jakąś wiedzę zyskiwałem, zaczęły się fakultety (w różnych zakładach na uczelni) i każdy z nas myślał, że po studiach będzie łapał staże, kształcił się też na uczelni w katedrach i zdobywał wiedzę na temat funkcjonowania organizmu człowieka, wysiłku, sportu(Fizjologia,Biochemia,Laboratoria Wysiłku Fizycznego i inne fajne rzeczy). Akademickie Biuro Karier pokazywało, jak to niby można potem pracować w dużych klubach sprotowych, laboratoriach, jako manager, dziennikarz (był też fakultet dziennikarstwa sportowego). No, ale potem do ludzi doszło, że tak, ale część tylko dla doktorantów, druga część to takie lanie wody XD. I zaczęły się typowo nauczycielskie przedmioty. No typowe IKSDE^2.

Na III roku mieliśmy zajęcia, które nazywały się "GRY I ZABAWY" XD I uwaga teraz - To też był przedmiot z jakimś starym gościem, który o wszystko się czepiał XD Polegało to na tym, że 2 osoby przeprowadzały zajęcia dla 2 grup (30 osób) i podczas 45 minut mieli im organizować zabawy. Łatwe? Nie, bo gość patrzył na ustawienia, czas martwy, pełno innych rzeczy i potrafił się drzeć i przerywać zajęcia, że tam 5 osób z boku obróciło się przez lewy bark, a nie prawy, albo że stali 2m od wyznaczonego miejsca XDDDD Wiecie co najbardziej bekowe? Że z grupy 30 chłopa mających przy sobie masę przyborów, zawsze znalazło się 5-6 odwalaczy, którzy doprowadzali do chaosu całkowitego XD I najlepszy wtedy ten stary dziadek, który przerywał zajęcia w takich momentach (ocena niedostateczna) i mówił: "Nie panujesz nad grupą, ja ci pokażę" i nagle gwizdał, pokazywał jakieś gesty niczym gangsterskie stacki w ghetto, wydawał polecenia. Wszyscy oczywiście chodzili jak w zegarku, bo staremu jak odwali, to zaraz jest lipa. No i oczywiście każdy niczym w wojsku krok za krokiem zrobił coś dobrze. Gość czuł się jak jakiś dyrygent, który prowadzi chór Aleksandrowa, albo jak Albus Dumbledoore w Harrym Poterze, kiedy czarował jakieś cuda XDD Machał tymi łapami przy poleceniach, gwizdał i na końcu jak ustawiał wszystkich w rzędzie, to jeszcze brakowało żeby pokazał "taddam". I to była generalnie WIELKA SZTUKA PANOWANIA NAD GRUPĄ XD To były "umiejętności nauczycielskie". Ogólnie gość mega przypominał Oresta Lenczyka z wyglądu, mowy (pozdro dla fanów piłki kopanej). Potrafił interweniować, kiedy podcas jakiejś dennej zabawy 2 osoby biegły niesynchronicznie i urządzał z tego jakiś wielki wykład "ustawiania" dzieci.

Przeszedłem to z wielkim trudem i nerwami.I wtedy przyszedł kolejny mistrzowski przedmiot, który nazywał się "Dydaktyka". I wykładowców zapamiętam jako najbardziej zakompleksionych i przewartościowanych osób w całym moim życiu, serio ( ͡° ͜ʖ ͡°) Generalnie była to organizacja zajęć, gdzie pisaliśmy jakieś konspekty na zajęcia wf, plany roczne, sprawozdania i inne bzdury. Na wykładach koleś robił zdjęcia ludziom, a przed egzaminem wyczytywał studentów i kazał się odszukać na 3 fotach ( tylko tyle robił na cały rok) XD Jak cię nie było na minimum dwóch, no to masz chłopie/dziewczyno przewalone i piszesz jakąś wersję hard. Masz 90 % z testu, ale napisałeś BŁĄD KARDYNALNY? Nie zdajesz XD Co to był błąd kardynalny? Że napisałeś "formy" zamiast "ustawienia" (czy coś, nie pamiętam) i takie tam błędy w nazewnictwie. BO TO JEST WAŻNE!!!! Książki, z których kazali się uczyć, były napisane przez nich samych XD Generalnie na ćwiczeniach był wyścig z czasem, bo kazali robić te konspekty i polegało to na tym, że odszukiwałeś jakichś punktów typu II 4.1 uczeń zna i rozumie zasady czegoś tam i przypisywałeś je do poszczególnych lekcji. A że miałeś grubą księgę i szukałeś tego niczym numeru telefonu w książce telefonicznej, to ułożenie takiego konspektu składającego się z 10 tabel nie było łatwe. W dodatku II 4.1 to nie to samo co III 4.1 I tak dalej XD Szło się naprawdę pogubić.

Jeden gość na wykładzie kiedyś pomylił rzędy i szeregi i kazali mu zostać po zajęcia i napisać swoje nazwisko XD Czy gość zdał przedmiot nie pamiętam, ale generalnie mieli ciśnienie. Na wykładach i ćwiczeniach pokazywali artykuły o sobie w prasie/internecie i jakieś pdfy, gdzie byli wymieniani jako autorzy. Jakieś 80-90 % osób odrabiało straty na konsultacjach, bo nie szło się wyrobić z tymi bzudrami i pierdołami, które sobie szanowni wykładowcy wymyślali.

Ostatecznie zdałem ten przedmiot rzutem na taśmę i rzuciłem ten AWF po zrobieniu licencjatu. A w raz ze mną zrobiło tak trochę osób ( ͡° ͜ʖ ͡°) Część została w sporcie i gdzieś tam pracuje, część zaczęła nowe studia. Ja magisterkę zrobiłem na Uniwerku, potem podyplomówkę, trochę szkoleń i pracuję w korpo. Uważam, że straciłem tylko 3 lata swojego życia na tę uczelnie. Ale wiecie co jest najzabawniejsze? XD Że na magisterce, kolega który tam został, opowiadał, że mieli znowu ten przedmiot i babka pokazała listę jej "osiągnięć" wśród których były takie jak "Współautorka podręcznika WF dla dzieci", "Współzałożycielka biegu na orientacje dla 6 klas", "Była trenerka SKSu Strzelec Nowa Wieś", "Autorka podręcznika ćwiczeń z gimnastyki korekcyjnej" i takie inne bzdury. I kazała się im nauczyć tego na pamięć i zrobiła z tego wejściówkę :V Serio. Generalnie tez miałem styczność z tą kobietą i zawsze mówiła o sobie CO TO NIE ONA, że ona na Facebooku założyła grupę wsparcia dla nauczycieli i instruuje tam dziewczyny prowadzące WFY, że u niej na wf mieć piątke to graniczy z cudem, że ona zrobiła reprezentantki szkoły na zawodach w siatkę z dziewczyn, co się piłki bały i tak dalej XD Wszystko napuszona, najeżona z wielkim mniemaniem o sobie.

Minęło ledwie kilka lat i to dosłownie kilka. Na I roku było ponad 300 osób. Na III roku dobre kilkadziesiąt. Pytacie ilu zostało nauczycielami? Z tego co wiem, to góra 10-15. I to po magisterce, czyli jeszcze dwa lata po mnie. I w jaki sposób? Przestrzegając jakichś konspektów i innych rzeczy? Nie XD No po znajomości. Kilku trenerów różnych dyscyplin, więc easy, no i kilka lasek. I to wszystko. Generalnie po 2 latach przesiewu i uczenia się wartościowych rzeczy, spotykasz się z taką falą dziwactw. Na palcach jednej ręki policzę osoby, które naprawdę potem poszły w kierunku naukowym. Generalnie cała reszta wykorzystała AWF jako przepustkę do Wojska, Policji lub podbicie sobie kwalifikacji przy pracy jako trenerzy personalni ( ͡° ͜ʖ ͡°) A jeszcze inni siedzą z rodzicami, prowadzą kilka razy w tygodniu jakieś zajęcia z dziećmi (sportowe) i nie wiedząco ze sobą zrobić w życiu. A dodam, że na uczelni była ogromna presja, żeby ktoś został nauczycielem. No coś nie wyszło. Szkoda, że nie mówili o zarobkach, które były marne, bo między innymi dlatego uciekłem.

Tak więc tak to wyglądało. Do dziś chce mi się śmiać z masy rzeczy, które tam były. Nie wszystko jestem w stanie przypomnieć sobie na teraz. Gdybym wtedy miał tę wiedzę na temat funkcjonowania rynku pracy, kosztów życia, w ogóle świata, to dałbym nogę na I roku. A wtedy zakuwałem z jakichś badziewi i bałem się, że jak nie skończę studiów to będę nikim XD

Aaa, no i mieszkałem w akademiku. To tak na marginesie - laski na AWF w większości nie są wcale ładne, laski mieszkające w akademiku to niepomalowane "ziomale" chodzące w dresie i przybijające piony. A w tym akademiku mieszkałem 3 lata.

#anonimowemirkowyznania #studbaza #awf #wf #wychowaniefizyczne #heheszki #takbylo #wspomnienia #niebieskiepaski #rozowepaski #pracbaza

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #61bb3949ddfc93000ae05de0
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: karmelkowa
Wesprzyj projekt
  • 5
@AnonimoweMirkoWyznania: Zamiast pisać jakieś wysrywy o nauce lepiej powiesz jak było na imprezach i w akademiku. Chyba każdy wie, że dziewczyny z AWF lubią latać po klubach mocno, tindery, to najbardziej wyzwolona i seksząca się grupa studentek w porównaniu do innych uczelni typu ekonomik itp
@AnonimoweMirkoWyznania: I to jest ta ciekawa historia o absurdalnych studiach? Że ktoś uwalał egzamin za krytyczny błąd albo kazał wam wykonać tytaniczny wysiłek na poziomie gimnazjum żeby rozróżniać punkt III.13 od IV.13? Jedyny absurd jaki widzę w tej ścianie tekstu to ta wejściówka o własnych osiągnięciach, o której "słyszałeś od kolegi" i której sam nawet nie widziałeś więc nie wiem nawet na ile wiarygodna jest ta historia