Wpis z mikrobloga

Niedawno ukazał się nowy Post od Paula Grahama: http://paulgraham.com/smart.html

Lubię jego Eseje bo zmuszają mnie często do innego myślenia, niż aktualnie mam.

Jeżeli byście mogli wybrać:

1. Być bardzo mądrym, ale nie być w stanie nic nowego wymyślić.

czy może:

2. Być mniej mądrym, ale wpadać ciągle na nowe pomysły?

Bo właśnie moim zdaniem wysoka inteligencja jest paradoksalnie wadą. Ona blokuje przed startowaniem nowych rzeczy. Po co mam zaczynać coś nowego, nowy projekt, skoro i tak mi się nie uda? Po co miałbym zostać muzykiem, skoro tylko 1% muzyków odnosi sukces?

Z drugiej strony widzę ludzi mniej "inteligentnych" którzy startują biznesy i ja wiem, że one się nie udadzą. Moje doświadczenie życiowe i znajomość tych osób podświadomie mi mówią, że ich kawiarenka, restauracja, "świetny" pomysł na aplikacje na androida, bądź grę co najwyżej osiągnie mierny sukces, będzie stratą czasu, bądź w najgorszym przypadku spowoduje zostanie z długami, które będą musieli spłacać przez kilka lat.

Ale to jest tylko ta jedna grupa. I potem mamy pojedyncze jednostki, które startują przedsięwzięcie, za przedsięwzięciem.

Pierwszy pomysł się nie udał? Robimy drugi... i koniec końców taka osoba po 20 latach ma 15 nieudanych biznesów i trzy, które się udały i które ta osoba była w stanie sprzedać z całkiem niezłym profitem.

Czy uważam je za osoby mało inteligentne? Czasem mam wrażenie, że ich decyzje biznesowe są mało przemyślane. Że można by było inaczej poprowadzić rozwój. Że straciły zbyt dużo inwestując w niszę, która nie mogła się udać.

Ale te osoby wpadają na ciągle nowe pomysły i na podstawie zebranego doświadczenia i porażek, dzięki dodatkowemu szczęściu (które po części sami wymusili, gdyż ciągle po części go szukali, mimo tak wielu porażek) udaje im się coś zbudować, co działa i przynosi zysk.

I z drugiej strony mamy osoby (do których wydaje mi się ja też się zaliczam), które nie widzą sensu w startowaniu nowego biznesu, gdyż szanse na powodzenie widzą w nich bardzo małe. Zawsze liczę, ile miałbym godzin na coś przeznaczyć, ile mógłbym potencjalnie zarobić idąc dane ryzyko. I koniec końców okazuje mi się w moim obliczaniu, że bardziej opłaca mi się sprzedawać łopaty, niż gonić za kopaniem złota.[1] [2]

To jest takie liczenie, małe ryzyko, średnie pieniądze.

Drugą taktyką jest szukanie złota i liczenie, że nasz biznes urośnie do dużej skali i staniemy się milionerami.

Po przeczytaniu książki "Why the Rich Are Getting Richer" od Roberta T. Kiyosakiego zdałem sobie sprawę, że dojście do bogactwa jest jedynie możliwe przez posiadanie dużej firmy, bądź staniem się Inwestorem [3]. Ale jednocześnie jest to połączone z dużym ryzykiem.

Natomiast "The Psychology of Money: Timeless lessons on wealth, greed, and happiness" Morgana Housela

Potwierdziła to co pisał Kiyosaki dodatkowo dodając, że sukces monetarny polega na próbowaniu przez długi okres czasu wielu przedsięwzięć, unikając popadnięcia w ruinę (rozwijanie biznesu na boku, posiadając jednocześnie stałą pracę, która pozwala na opłatę rachunków) i unikania bardzo ryzykownych inwestycji (high risk, high reward investments).

Porównując to z człowiekiem prehistorycznym, polowanie na Mamuta wiązało się również z pewnym ryzykiem. Ale to od udanego polowania zależało czy wioska miała pożywienie.

Koniec końców, można wszystko zrobić poprawnie, mieć dobry pomysł, ale mieć pecha i trafić na "złe czasy".

Bądź mieć głupi pomysł i stworzyć biznes warty miliony sprzedając kamienie. [4]

[1] https://medium.com/@transitprotocol/business-modelling-why-selling-shovels-during-a-gold-rush-is-the-surest-way-to-make-money-8fdf41f5bc1b
[2] https://bettermarketing.pub/dont-mine-for-gold-when-you-can-sell-shovels-7ad6bc145542
[3] https://ponirevo.com/moving-into-business-and-investor-quadrants/
[4] https://www.youtube.com/watch?v=wb45ZigmSx8

#nauka #biznes #pieniadze #praca #inwestycje
  • 2