Wpis z mikrobloga

Całe życie mam pewne ulubione przedmioty.
Ktoś by napisał że to nic nadzwyczajnego, ot fanaberia, przedmioty... Wujek Marian też miał ulubione przedmioty, pas podtrzymujące gacie na jego opasłym brzuchu i passata, co mu Marcin ze szwagrem z rajchu przywieźli, jak jeszcze babcia żyła.
Tylko że moje przedmioty w niczym nie przypominają tych Wujka Mariana.

Moje przedmioty dzielą się na te sentymentalne np. pióro ze szkoły średniej, podarty playboy z lat 70, stare szkice, a nawet niedziałająca zapalniczka, którą moja żona przywiozła z wakacji w Grecji.
To są takie relikty, lubię je jako symbole przemijania, ich jedyna wartość to moje wspomnienia i chociaż chętnie bym je oprawił, to one sobie żyją z tymi wspomnieniami w pudełeczku z blachy, jest im tym lepiej, im rzadziej do nich zaglądam, gdyż starzeją się dużo lepiej ode mnie tj. wyglądają wciąż tak samo jak kiedy je do pudełka odkładałem, więc częste zaglądactwo tylko by je solidnie zafrasowało.

Mam też inne ulubione przedmioty, już nie sentymentalne, tak w istocie niewiele dla mnie znaczące, jednak- na nieszczęście- one właśnie najmocniej wpływają na moje życie.
Lubię swoją myszkę, konsolę, samochód, spodnie i wiele innych. Lubię te rzeczy bardziej na sposób w jaki lubię dobry obiad, film, lub spacer z rodziną w lesie. Są to takie małe cegiełki wypełniające luki pomiędzy czasem i przestrzenią mojej codzienności. Niby nic takiego, ale bez tej myszki praca mi nie idzie, a samotne spacery od zawsze mnie przygnębiały.

Mam też kilka przyzwyczajeń związanych z tymi przedmiotami, bez sentymentu. Te bym potraktował jako kropki nad i.
Wiecie, to tak jakbym napisał wójek, niby każdy wie o co chodzi, a drapanie w potylicę jest wręcz nieznośnie namacalne, nawet komputer tego nie lubi i już 3 razy poprawiał...
I te moje kropki, są chyba dla mnie jeszcze bardziej nieznośne niż dla otoczenia, uporczywie bowiem przypominają mi, że...
#!$%@? nie mogę normalnie spać, jak nie mam puchowej poduszki i prosiłbym to uszanować.
Dziękuję, pozdrawiam.