Wpis z mikrobloga

Mircy, dylemat.

1. Opony zimowe po tym sezonie do wymiany (na alu 215/65/R16).
2. Letnie prawie nowe (Falken Azenis FK510 po jednym sezonie, 235/45/R18).
3. Koła trzymam u rodziców 80 km od miejsca zamieszkania i denerwują mnie te wymiany.
4. Auto głównie do robienia tras, rocznie koło 11-12k km. Gór raczej nie widuje, ale różnie może być. Na miasto jest inne, mniejsze.

Na Oponeo jest spoko promka na nowość od Pirelli (polecane przez DEKRA i TUV). Tylko testów nie mogę znaleźć.

https://www.oponeo.pl/dane-opony/pirelli-cinturato-all-season-sf2-235-45-r18-98-y-xl-seal-inside#338672376

Co byście na moim miejscu zrobili?
A. Na zimę nowe opony na R16 (koszt ok. 1800 zł) i zostawić letnie.
B. Sprzedać letnie, sprzedać felgi R16 (pewnie dostanę w sumie z 2.5-3k) i kupić dobre wielosezonowe (wyjdę na zero). Zakładam budżet do 700 zł za oponę (235/45/R18).

#opony #motoryzacja
  • 5
@cibronka: Jeździłem na wielosezonowych Michelinach w poprzednim aucie bo też się zasugerowałem opiniami i było dobrze dopóki droga w zimę była posypana, na świeżym śniegu już było kiepsko, a o podjazdach to zapomnij. Do nowego auta dostałem zimówki jakiegoś mocno średniego producenta i jeździ się sto razy lepiej. Więcej o wielosezonowych nie pomyślę, a te wymiany dwa razy w roku da się przeżyć ¯\_(ツ)_/¯