Wpis z mikrobloga

Prolog

10 Leżał już dość długo i nie mógł zasnąć. Swędziały go nogi, co było podwójnie irytujące, bo nie miał nóg i nie mógł się podrapać. Sam je zresztą usunął, więc nie mógł nikogo za to obwiniać. Nie mógł też wyżalić się nikomu, bo wszędzie dookoła było słychać jakim to dobrodziejstwem było modyfikowanie i jak szczęśliwi są ludzie po modach. Czemu jeszcze nie wzniośliłeś swojego ciała – słyszał dookoła odkąd tylko wyszedł z kołyski. Słyszał z ekranów, słyszał z głośników, słyszał od ludzi. Jego wewnętrzny komter też wyrzucał szeregi argumentów za modami i wtedy nie wydawało się mu to czymś dziwnym ani złym.
-Brachu, ale masz czaderskie nogi – usłyszał od kolegi, po zabiegu ucięcia i zmodowania. No i jemu też zdawały się wspaniałe. Poświęcił zresztą dużo czasu, by je odlotowo wymodelować i efekt był naprawdę piękny. Kwantowe kończyny w kolorach zielonym, czerwonym i niebieskim robiły wrażenie. Zielony w kształcie błyskawicy opleciony wokół czerwonej spirali zanurzonej w niebieskim oceanie, połyskującym przy każdym ruchu i sprawiającym wrażenie jakby parował. Odlot. I to u osoby dwunastoletniej. Był wtedy dumny. Nie zastanowił się tylko, że to zbyt duża modyfikacja, aby była odwracalna. Zamówiony robot przyszedł do domu, wczytał plan, zrobił swoje w pięć minut i odszedł. Pierwszy raz za darmo.
Każdą taką modyfikacje można było zaliczyć do odwracalnych lub nieodwracalnych. Odwracalne dawały się usunąć i doprowadzić do poprzedniego stanu. Nieodwracalne można było zmieniać, ale powrotu już nie było. Np. osoba która wycięła swoje serce nie mogła go odzyskać, bo tkanka umierała i w jej miejscu pojawiały się tylko wybrane modyfikacje. Mogły być dowolnie zmieniane, lecz nie był możliwy powrót do stanu pierwotnego. Więc ludzie zwykle unikali tak drastycznych zmian, o ile mieli trochę oleju w głowie. Jednak nie wszyscy i doprowadzało to niekiedy do nieprawdopodobnych sytuacji. Pewien chłopak czuł się niepotrzebny i samotny. Nienawidził swojego ciała i myślał jak to zmienić. W końcu stwierdził, że powinien stać się użyteczny. Zechciał być koszem na śmieci na ulicy. Stworzył więc program modowania w którym z jego ciała pozostawał mózg razem z systemem podtrzymywania życia , obudowany w metalowy kosz. Wszystko to do złudzenia przypominało miejskie kosze uliczne. Modziarskie samobójstwo. Wezwał maszynę i uruchomił program. Ostatnią linijką kodu było polecenie, aby podmienić uliczny kosz na niego samego. I tak się stało. Został uwięziony w tej formie, bo nie chciał mieć żadnych zmysłów i żadnej komunikacji ze światem. Jednak jak się przekonał nie przyniosło mu to szczęścia, a wręcz przeciwnie. Cierpiał jeszcze bardziej, ale już nie miał jak tego odwrócić. Spędził tak siedem długich lat, aż ktoś rozmontowując złom zobaczył dziwną konstrukcje wewnątrz.
Noc ciągnęła się w nieskończoność, gdy tak leżał myśląc o tych nogach. Powracały wspomnienia pierwszej modyfikacji. Pamiętał smutek rodzica dwa, który jak dziś sądził, musiał mieć wtedy już odłączony komter i chyba domyślał się, co go czeka. Ale nic nie powiedział. Tylko patrzył się wtedy na niego tak dziwnie. I może by jakoś potem go zatrzymał, ale spowodował wypadek i poszedł do anihilacji. A nowy rodzic dwa tylko klepał go po ramieniu i mówił – Nogi wymienisz, życie odmienisz – głupkowato się przy tym uśmiechając, jakby patrzył na kawałek tortu. I tak już poszło. Zmodował nos, potem uszy, dołożył skrzydła, co było dość banalne. Ręce z elektrycznymi okręgami, szyja z cierniowym naszyjnikiem i inne. Wszystkie odwracalne i gdy zaczął się z nimi źle czuć pousuwał je lub zastąpił drobnymi, mniej krzykliwymi a bardziej przydatnymi. Ale nóg nie mógł. Zostały spalone. Zostały mu tylko kwantowe. I swędziały. I nie mógł się podrapać. I nie mógł się nawet wyżalić. I widział przez to swędzenie swoje życie z przeszłości. I tak leżał i nie spał.
#101 #prolog #powiesc #cyberpunk