Wpis z mikrobloga

#lacunafabularnie #lacunafabularniefantasy #lacunafabularnieczarnolisto
Yrvhan zwany Krakers

Całym portem zatrzęsło, gdy fale uderzyły o najbardziej wysunięte budynki. Ludzie ze strachem popatrzyli w stronę morza, gdzie po środku zaczął tworzyć się wir, od którego odchodziły coraz większe fale. Niektórzy w rosnącej panice zaczęli krzyczeć i rzucać się do ratowania swojego dobytku, inni tylko patrzyli w ponurym milczeniu. Niewysłowiona groza objęła trwogą serca najdzielniejszych, gdy z wiru zaczęła wysuwać się gargantuiczna istota, której nigdy nikt nie widział, ale o której wszyscy słyszeli w opowieściach przekazywanych sobie szeptem w karczmach i na pokładach statków. Łysa głowa, po której ściekała woda odbijała światła piorunów, które grzmiały wysoko ponad nią. Kosmyki długiej brody wysunęły się z morza i rozpierzchły na boki niczym macki ogromnego stworzenia. W oczach największego i najgroźniejszego krasnoluda, jakiego widział świat płonął żywy ogień.
- Oto ja, Kraken, wasz nowy bóg! - krzyknął, a ludzie w porcie zatkali rękami uszy, nie mogąc wytrzymać straszliwego brzmienia jego głosu. Uniósł pięść do góry i zaczął zgniatać zadokowane statki, siejąc zniszczenie.
- Haha, i jeb w miasteczko! - podniósł inny statek by rzucić nim w budynki i poczuł ból w żebrach. Aż go wygięło gdy ból sie powtórzył.
- Niedługo odpływamy, zbieraj dupę - powiedział ktoś przy jego uchu, zbierając się do kolejnego kopnięcia, ale krasnolud otworzył oczy. Leżał w bocznej uliczce, wśród resztek swojej wczorajszej kolacji. Delikatny szum fal nieodległego morza przypomniał mu, gdzie jest.
- Mam nadzieję, że pamiętasz naszą wczorajszą umowę? - elf stał wysoko nad nim z lekko drwiącym uśmiechem - "Ja, Kraken, wypiję więcej niż ten śmieszny szyszkojad albo przez rok będę dla niego pracować!" wołałeś na całą karczmę, dodając jeszcze kilka określeń siebie, coś o największej bestii na tym wybrzeżu, mniejsza z tym.
Krasnolud podniósł się z ziemi i otrzepał. Chwilę mu zajął powrót do właściwej gęstości, ogarnięcie jak się nazywa i co mówi ten śmieszny szyszkojad. Powoli przypominał mu się wczorajszy wieczór, siłowanie się na rękę z jakimś człowiekiem, duże ilości alkoholu, elfa szukającego ludzi do pracy, większe ilości alkoholu, dużo krzyków o tym, jaki jest potężny...
- Byłeś w takim stanie, że wolałem mieć to na papierze - elf wyciągnął spisane słowa umowy z dwoma podpisami - "My, niżej podpisani, bla blabla, rok na statku, blablabla, owocowe środy, zniżki w Elfowiźnie, blabla" i są tu podpisy, proszę bardzo, Lave i Krakers.
- Kraken. - odburknął krasnolud i spojrzał na papier. Rzeczywiście był tam jego podpis, chociaż trochę brzydko zapisany. Elf założył kapitański kapelusz na głowę i odwrócił się, rzucając jeszcze raz okiem na umowę.
- Ja tu widzę "Krakers" - elf mruknął do siebie i wzruszył ramionami. - Nie marnujmy czasu! Chodźmy na statek i wszystkiego się dowiesz.
Dopiero teraz do krasnoluda zaczęło docierać, w co się wpakował. Rok na statku, bez ziemi pod nogami. Przecież nikt tego nie wytrzyma! Jednak potruchtał za elfem, w końcu umowa to umowa. Ale żeby jakiś śmieszny szyszkojad go przepił?

***

Wkrótce stanęli przed statkiem. Mała kupiecka łajba, ale na twarzy kapitana widać było dumę.
- Witam na "Perełce"! - kapitan teatralnie ukłonił się przed krasnoludem i wszedł po trapie na statek - Załoga, mamy tu nowego! Nazywają go Krakers i zna się na czarowaniu, podobno. Popływa trochę z nami.
Kilka głów odwróciło się w jego stronę, mieszanka praktycznie wszystkich ras z każdego zakątka kontynentu. Niektórzy rzucili coś pod nosem, kilku podeszło bliżej żeby się przywitać, jakiś Aranid doskoczył do niego i chwycił go za ręce.
- Łał, magia żywiołów! Runa ognia a tu runa ziemi! Co prawda za bardzo się tu nam nie przydadzą na morzu... - entuzjastyczny młodzieniec przyglądał się różnym tatuażom na jego ciele, stanowczo naruszając jego strefę komfortu - A gdzie masz runę wody i wiatru? Będziemy teraz zawsze mieli wiatr w żaglach i spokojne fale!
- Hehe, głupia sprawa...
  • 1