Wpis z mikrobloga


2. Września 1939 roku.

Bitwa pod Jordanowem.

Świt 2. września przyniósł kolejną intensyfikację walk na froncie. Od rana 10 Brygada Kawalerii Zmotoryzowanej gen. Maczka odpiera bohatersko wojska nieprzyjaciela pod Jordanowem. Była to jedna z dwóch brygad pancerno-motorowych, którymi dysponowały siły polskie we wrześniu.

Brygadę Kawalerii wspierał w walkach pod Jordanowem pociąg pancerny Nr 51 (Foto z 1937 r.). Od 2 września znajdował się on w rejonie Jordanowa wspierając wojska walczące z 2. Dywizją Pancerną ogniem artyleryjskim. Ostrzał był korygowany ze stanowiska obserwacyjnego.

Po pewnym czasie pociąg sam znalazł się pod ostrzałem, a dowódca kpt. Leon Cymborski został ranny. Zastąpił go kpt. Rokossowski. Po bitwie pociąg wycofał się do Suchej, a następnie przez Kalwarię Zebrzydowską wrócił do Skawiny, gdzie stacjonował 3 września uzupełniając zapasy.

Po południu Niemcy zniszczyli punkt obserwacyjny oraz wysłaną dla rozpoznania w rejon Chabówki drezynę Renault. Na samej tylko pozycji „Wysoka” polscy żołnierze zniszczyli około 50 czołgów niemieckich ogniem działek ppanc, butelkami z benzyną i wiązkami granatów zaczepnych. W ramach odwetu dzień później Niemcy spalą m.in. wieś Podwilk.

Oddziały polskie skierowały się do Jordanowa w obawie przed oskrzydleniem.

Po odparciu uderzenia niemieckie oddziały kwatermistrzowskie i naprawcze zajęły wieś Wysoka. Nocą mieszkańcy wsi odkręcili zawory w dwóch cysternach z paliwem. Doszło do pożaru. W powietrze wyleciały czołgi uszkodzone w boju poprzedniego dnia i odpoczywający żołnierze 3 Dywizji Górskiej.

Powracający z frontu Niemcy zboczyli z trasy i w październiku 1939 r. rozstrzelali kilkunastu mieszkańców. W odwecie za zdecydowany opór i walkę Niemcy całkowicie spalili wioskę Wysoka.

Wypad na Wschowę.

Przygotowania do zorganizowania polskiego wypadu na Wschowę (Fraustadt) rozpoczęły się w nocy z 1 na 2 września 1939 r. Około godziny 1 dowódca Wielkopolskiej Brygady Kawalerii gen. Roman Abraham rozkazał ściągnąć z Krzywinia do Leszna pluton kolarzy por. Zbigniewa Barańskiego.

O świcie 2 września wystartowały samoloty obserwacyjne por. Wojdy w celu rozpoznania wojsk niemieckich koło Wschowy. W tym samym czasie gen. R. Abraham otrzymywał meldunki od plutonu ułanów ppor. Stryi, który przebywał w lasach koło Wschowy, prowadząc obserwację terenu i przekazując informacje za pomocą radiostacji.

O godzinie 14:30 gen. R. Abraham wydał rozkaz przeprowadzenia wypadu na Wschowę, który brzmiał: odrzucić oddziały nieprzyjaciela i ostrzelać tę miejscowość ogniem artyleryjskim.

2 września około godziny 16 obie grupy wypadowe udały się w kierunku granicy z Niemcami. Piechota została dowieziona autobusami, dlatego znalazła się tam szybciej niż artyleria, używająca transportu konnego. Kapitan E. Lesisz rozkazał dowódcy 2 plutonu ppor. Władysławowi Konwińskiemu zaatakować strażnicę Grenzschutzu, blokującą dojście do wsi Dębowa Łąka (Geyersdorf).

Około godziny 17 pluton rozsypał się w tyralierę i oskrzydlił budynek strażnicy. W czasie tej akcji niespodziewanie pojawił się patrol niemiecki na motocyklach i doszło do krótkotrwałej wymiany ognia. Niemcy zostali jednak zmuszeni do wycofania się. W strażnicy w ręce polskie trafiły znaczne ilości broni, którą odtransportowano następnie do koszar w Lesznie.

W tym czasie 1 pluton por. Stanisława Rybczyńskiego zaatakował przejście graniczne, a artyleria zajęła pozycje. Kapitan L. Snitko wraz z telefonistami zorganizował stanowisko obserwacyjne w szkole znajdującej się nad samą granicą. Rowy przeciwczołgowe uniemożliwiły dalsze posuwanie się artylerii i samochodów pancernych. W rezultacie działa otworzyły ogień na Geyersdorf ze stanowisk po polskiej stronie granicy, co wzbudziło popłoch wśród niemieckich żołnierzy. Pod wsią pojawiły się także tankietki, które spędziły grupki żołnierzy Grenzschutzu w stronę zabudowań.

Pod osłoną karabinów maszynowych TKS wdarły się do wsi, podczas gdy z innej strony nacierała piechota. Niemcy otworzyli chaotyczny ogień z broni maszynowej i w popłochu wycofali się. Dębową Łąkę opuścili także jej niemieccy mieszkańcy, którzy uciekali w kierunku Wschowy. Po zajęciu około godziny 18 wsi przybył do niej płk W. Wiecierzyński z adiutantem kpt. Zielonką.

W międzyczasie 2 kompania 55 pp szybko posuwała się w kierunku Wschowy. Do Dębowej Łąki został podciągnięty pluton artylerii, który zaczął ostrzeliwać miasto. Na niemieckie koszary we Wschowie wystrzelono ogółem 36 pocisków, w wyniku czego kilku żołnierzy zostało zabitych, a kilkunastu rannych. Wywołało to ponadto sporo zamieszania w mieście. Władze niemieckie zastanawiały się nawet nad ewakuacją ludności cywilnej do Głogowa.

Tymczasem czołówka polskiego wypadu (3 pluton por. Stefana Perkiewicza) dotarła do rogatek Wschowy, tj. 8 kilometrów w głąb terytorium Niemiec. Po otrzymaniu sygnału do odwrotu wycofał się on po zmroku na rozkaz gen. R. Abrahama wraz z pozostałymi siłami na terytorium Polski, do Leszna. Powrócił także pluton ułanów ppor. Stryi.

Podczas odwrotu doszło do zbrojnego incydentu z V kolumną w miasteczku Święciechowa. Miejscowi Niemcy wyszli z transparentami naprzeciw polskiemu oddziałowi, sądząc mylnie, że to wkraczają żołnierze niemieccy. W wyniku zaskoczenia doszło do kilku strzałów, po czym aresztowano aktywniejszych „demonstrantów”.

Westerplatte

Od 2 września Niemcy ograniczyli się do prowadzenia ataków rozpoznawczych, mających na celu wybadanie obrony polskiej.

Jeszcze tego samego dnia przed godz. 18:00 nadleciały bombowce nurkujące Ju 87 Stuka (w sumie w nalocie wzięło udział blisko 60 samolotów tego typu). Po nadleceniu nad teren Westerplatte rozpoczęły one zrzucać bomby.

Trafiona została wartownia nr 5, pod którą śmierć poniosło co najmniej sześciu obrońców.

Ciężko uszkodzone zostały także koszary, gdzie bomby zniszczyły kuchnię i radiostację, zniszczone zostały wszystkie moździerze i przerwana łączność telefoniczna. Nalot trwał łącznie 40 minut.

Bitwa pod Pszczyną.

Po bohaterskiej obronie pozycji w rejonie Pszczyny dzień wcześniej (Niemcy stracili około 30 czołgów i/lub wozów pancernych tracąc przy tym jedno działo 75 mm plutonu artylerii piechoty 20 pp) działania obronne przenoszą się na pozycje zasadnicze.

Rankiem 2 września Niemcy uderzyli czołgami (w liczbie około 130) z pozycji położonej we wsi Łąka w kierunku Goczałkowic i wzgórza. Zdobywając te pozycje w Goczałkowicach mieli dogodne położenie do kolejnego ataku z południa na północ na następny fragment polskiej linii obrony. Polacy stawiali opór, ale ulegli z powodu przewagi wroga. Na południe od Pszczyny powstała 2–3 kilometrowa wyrwa w polskiej obronie. Przez wyrwę niemieckie wojska pancerne (w tym około 280 czołgów) uderzyły głównie w kierunku na Ćwiklice i Jankowice. Z powodu przytłaczającej przewagi, wynik walki był przesądzony.

Wojska niemieckie na rynku po zdobyciu Pszczyny

Gdy wojska niemieckie minęły Ćwiklice, płk Misiąg wydał fatalny rozkaz wyjścia odwodów 6 DP – II i III batalionu 16 pp z lasu „Brzeziny” i przemieszczenia się do Ćwiklic. Doszło do masakry – II batalion został dosłownie rozjechany przez czołgi. Poległo 217 żołnierzy.

I dywizjon 6 pułku artylerii lekkiej został rozbity przez atak czołgów, tracąc wszystkie 12 armat, a II dywizjon zdołał wycofać jedynie ich połowę (6 armat). Utracono też jedną baterię 6 dywizjonu artylerii ciężkiej i pluton armat 16 pułku piechoty (wzmocniony wcześniej do 3 dział przez dołączenie pozostałego działa z plutonu armat 20 pp).

W dalszej kolejności, wojska niemieckie skierowały się w kierunku przeprawy na Wiśle w pobliżu wsi Góra.

Według polskich sztabowców, walki o odcinek zasadniczy miały trwać długo. Niestety proporcje sił były na niekorzyść Polaków.

Bitwa pod Częstochową.

Od rana 2 września, cała 7 DP w pełnej gotowości oczekiwała nieprzyjaciela, pozostawiając na przedpolu placówki i oddziały rozpoznawcze. W godzinach dopołudniowych, Niemcy intensywnie rozpoznawali polskie pozycje, jednocześnie prowadząc silny, a zarazem nieskuteczny ostrzał artyleryjski. Na niebie aktywne było lotnictwo zarówno niemieckie jak i polskie (rejon Częstochowy był celem wzmożonej działalności polskich wypraw bombowych). Częstochowy skutecznie strzegła polska artyleria przeciwlotnicza (7 bat. art. plot) wyposażona w działa 40 mm wz. 36 Bofors, która 2 września zestrzeliła 6 niemieckich samolotów i uszkodziła kilkanaście kolejnych.

Około południa 2 września, z rejonu Szarlejki ruszyło pierwsze natarcie na odcinek obrony obsadzany przez 27 pp w rejonie Lisińca. Pod naporem przeciwnika, wysunięte placówki wycofały się na główną linię obrony, gdzie w ogniu polskiej artylerii i broni przeciwpancernej natarcie niemieckie załamało się, a na przedpolu pozostało 5 zniszczonych czołgów, wielu zabitych i rannych.

Niecodziennym wyczynem popisał się także strzelec wyborowy z wysuniętej placówki, który na drodze do Częstochowy w rejonie Czarnego Lasu posługując się karabinem przeciwpancernym zniszczył 3 samochody pancerne. W zniszczonych pojazdach Polacy znaleźli m.in. mapy, dokumenty i… akordeon.

Po wstępnych natarciach i rozpoznaniu polskich pozycji, dowództwo niemieckie stwierdziło, że bez kilkudniowych ciężkich walk, nie uda się zdobyć Częstochowy, wobec czego kontynuowano manewr oskrzydlający, zmierzający do okrążenia 7 DP i zamknięcia jej w mieście. Sztab 7 DP na podstawie rozpoznania trafnie ocenił sytuację i w nocy z 2 na 3 września, postanowił wyprowadzić 7 DP z zaciskających się kleszczy.

Zanim to jednak nastąpiło, późnym popołudniem 2 września na polskie linie obronne pod Kiedrzynem, Lisińcem, Błesznem i Wrzosową ruszył gwałtowny atak czołgów niemieckich i piechoty. Między godziną 17 a 17:30 pod Kiedrzynem bronionym przez żołnierzy 27 pp rozpoczęła się regularna bitwa, trwająca ponad dwie godziny. Z rejonu Białej ku polskim pozycjom sunęły czołgi nieprzyjaciela z 1 Dywizji Pancernej.

Wokół nich rozpętało się prawdziwe piekło. Oprócz broni przeciwpancernej, do walki włączyła się też artyleria lekka strzelając na wprost oraz artyleria ciężka prowadząc ogień pośredni. Te czołgi, które wdarły się w polskie ugrupowanie niszczone były przez karabiny przeciwpancerne i granaty. Za czołgami posuwała się niemiecka piechota, która poniosła duże straty od ognia polskiej artylerii ciężkiej, której nawały ogniowe przygwoździły atakujących Niemców do ziemi. Łącznie załogi schronów, wsparte artylerią, działami i karabinami przeciwpancernymi, zniszczyły ponad 40 niemieckich czołgów i samochodów pancernych.

Z kolei na południowym odcinku obrony, w rejonie Błeszna i Wrzosowej, zacięte walki prowadził 74 gpp. Niemiecki batalion piechoty wyparł jedną z kompanii z zajmowanych stanowisk, jednak zdecydowany kontratak sił polskich odrzucił niemiecką piechotę daleko do tyłu. Polscy żołnierze wzięli do niewoli 30 jeńców oraz zdobyli m.in. kilka karabinów maszynowych.

Do wieczora wszystkie natarcia niemieckie na całej 'reducie częstochowskiej' zostały odparte.

Bitwa wyrska (Bitwa pod Mikołowem)

2 września około 5 nad ranem Niemcy rozpoczęli też ostrzał artyleryjski pozycji Polaków na linii Mikołów, Wyry i Kobiór.

Później dwa niemieckie bataliony wyruszyły w kierunku Tychów. Po drodze napotkały opór polskich jednostek na terenie obecnej dzielnicy Tychów – Żwakowa. Wioskę Niemcy zdobyli o godz. 17. W bitwie wyrskiej dość znaczną rolę odegrał pociąg pancerny Nr 51 „Groźny”, skutecznie ostrzeliwujący pozycje niemieckie.

O godz. 13 dowódca Grupy Operacyjnej „Śląsk” gen. Jan Jagmin-Sadowski dostał wiadomość od generała Bernarda Monda, który walczył pod Pszczyną, że jego 6 Dywizja Piechoty nie wspomoże walk pod Mikołowem z powodu odwrotu do okolic Oświęcimia (w Oświęcimiu, gdzie obecnie mieści się muzeum, do 1939 roku znajdowały się koszary wojskowe, później przebudowane na obóz koncentracyjny) i (według historyków) błędnego rozpoznania sytuacji, po „wstępnym rozbiciu” dywizji, która mogła „się pozbierać” (bo jak ustalono później, dywizja nie została rozbita w takim stopniu, by nie mogła kontynuować walki) i ponownie uderzyć, co zresztą zamierzało Dowództwo Naczelne – wymuszonego przełamaniem linii obronnych przez Niemców pod Pszczyną.

Następnie Sadowski dowiedział się, że Krakowska Brygada Kawalerii walcząca w lasach świerklanieckich wycofała się spod Woźnik do Zawiercia. Wobec tego generał skierował się do Zawiercia. W nocy z 2 na 3 września zarządzono odwrót Wojska Polskiego z Górnego Śląska. W bitwie wyrskiej poległ m.in. ppłk. Władysław Kiełbasa, bohater obrony Mikołowa.

Pochowany został wraz z pięcioma nieznanymi z nazwiska żołnierzami na cmentarzu przy kościele, obecnie bazylice mniejszej pw. św. Wojciecha w Mikołowie.

Obrona Mławy.

2 września Niemcy rzucili do ataku bombowce nurkujące, które zadały duże straty polskiej piechocie w rowach strzeleckich. Nie uczyniły jednak większej szkody bunkrom. Przeprowadzane ataki, ze wsparciem czołgów, również nie przełamały obrony.

Po południu Niemcy przeprowadzili natarcie na pozycję pod Rzęgnowem siłami korpusu Wodrig. Po 2-godzinnym przygotowaniu artyleryjskim przełamali ją i zaczęli wychodzić na tyły pozycji mławskiej.

Gdy próby zatrzymania Niemców kontratakiem 79 pp nie powiodły się, dowództwo Armii Modlin nakazało zorganizować obronę wschodniego skrzydła 20 DP na odcinku Dębsk, st. Nosarzewo oraz przygotować kontratak odwodowej 8 DP w kierunku północno-wchodnim. Dywizja Pancerna Kempf została przesunięta nocnym marszem na wschodnie skrzydło polskiej obrony.

Obrona Grudziądza 1939

2 września przez cały dzień trwały nad Osą ciężkie walki polskich oddziałów.

Pancerny atak Niemców opanował wieś Nicwałd, kierując się w kierunku na Wielkie Lniska i Pokrzywno. Działania toczyły się także pod Słupem i Grutą.

Wieczornym kontratakiem II bat. 65 pp ze wsparciem artylerii udało się powstrzymać uderzenie wojsk niemieckich i wyprzeć je z Nicwałdu, zażegnując niebezpieczeństwo okrążenia Grudziądza. Jednocześnie ciągle trwał ostrzał artyleryjski miasta, głównie skierowany na koszary wojskowe i prochownię na tzw. Górze Garnizonowej.

Poza tym bombardowano lotnisko, stację kolejową i forty Księżych Gór. W Grudziądzu powstała Straż Obywatelska z Antonim Matuszewskim na czele, która przejęła pilnowanie porządku.

Prowizoryczny most pontonowy w Grudziądzu, 1939 r.

Bory Tucholskie.

W nocy z 1 na 2 września nieświadomy całej sytuacji dowódca 9 dywizji piechoty skierował swoje oddziały w rejon Bysławka w celu połączenia się z 27 dywizją. Dopiero w południe dowiedział się o zmianie rozkazów. W tym czasie formalnie dowodzący obydwoma dywizjami generał Drapella zaniedbał swoje obowiązki i pozostawił własnemu losowi 9. dywizję.

Liczne próby nawiązania łączności przez dowództwo Armii z podległymi dywizjami nie przynosiły skutku. Jedyny samolot, który dotarł do pułkownika Werobeja przywiózł chaotyczny meldunek o beznadziejnych walkach w okrążeniu. W godzinach popołudniowych udało się nawiązać kontakt z dowódcą GO "Czersk" i przekazać rozkaz aby wraz z 9. i 27. dywizją piechoty uderzyły na nieprzyjaciela w rejonie Świekatowa. W tym czasie jednostki z przedmościa Bydgoszczy też miały przeprowadzić atak na Niemców.

Generał Drapella nie przekazał nowych rozkazów do 9. dywizji licząc, że będzie ona wykonywała rozkazy z 1-go września i po ataku na Klonowo połączy się z zachodnim skrzydłem 27. dywizji.

Jednocześnie pułkownik Werobej licząc na pomoc ze strony 27. dywizji powierzył atak dowódcy artylerii, a sam wyruszył w poszukiwaniu generała Drapelli w celu uzgodnienia wspólnych działań. Nie udało mu się jednak z nim spotkać, gdyż w tym czasie 27. dywizja ruszyła w dwóch oddzielnych kolumnach w kierunku na Łowinek oraz na Tuszyny. Napotkano tam nieprzyjaciela, z którym nawiązano zaciętą walkę. Nie udało się jednak przełamać obrony niemieckiej i po zmroku postanowiono ominąć nieprzyjaciela od wchodu przez Gruczno i Trzciewiec.

9. dywizja piechoty podejmowała również próby przebicia się na południe. Ponosiła liczne straty w starciach z dobrze wyposażoną dywizją zmechanizowaną wspieraną czołgami. Niemcy przeszli nawet do kontrnatarcia na tyły dywizji w rejonie jezior bysławskich i Minikowskiego. Niemcy otaczali dywizję już od zachodu, północy i południa. Oddziały skierowano na wschód w kierunku wsi Bramka.

Werobiej liczył, że wycofa się na Bydgoszcz śladem 27. dywizji. Po drodze - w Błądzimiu - spotkał się jednak z gen. Skotnickim z GO "Czersk" i dowiedział się od niego o zmianach rozkazów. Grupa miała się wycofać jeszcze wolnymi przejścimi na Wiśle, a Brygada Kawalerii miała wykonać manewr zaczepny w okolicy Koronowa w celu osłonięcia wycofującej się 9 dywizji piechoty. Jednak brak uzgodnień pomiędzy tymi jednostkami oraz słabość bojowa Brygady w porównaniu do 3. dywizji pancernej spowodował, że akcje te nie przyniosły spodziewanych skutków.

Brygada stoczyła kilka potyczek z czołowymi oddziałami niemieckimi i przebiła się w dwóch grupach. Oddziały piechoty "Chojnice" z GO "Czersk" przebiły się tylko częściowo w rejonie Świecia. Pozostałe oddziały zostały rozbite. 9 dywizja piechoty zgromadziła swe oddziały w rejonie Bramki, Krupocin oraz Franciszkowa.

Od południa i wschodu wzdłuż Wisły znalazła się 3. dywizja pancerna, na lewym skrzydle znajdowała się 23. d
takitamktos - ! Dziękuję za pozytywny odbiór, którym jestem - nie ukrywam - kompletni...

źródło: comment_xumsc358o3utU7GAyLnEqY96cB5PPjpL.jpg

Pobierz
  • 20
Po bohaterskiej obronie pozycji w rejonie Pszczyny dzień wcześniej (Niemcy stracili około 30 czołgów i/lub wozów pancernych tracąc przy tym jedno działo 75 mm plutonu artylerii piechoty 20 pp) działania obronne przenoszą się na pozycje zasadnicze.


Tu miało być

Po bohaterskiej obronie pozycji w rejonie Pszczyny dzień wcześniej (Niemcy stracili około 30 czołgów i/lub wozów pancernych podczas gdy Polacy tracą jedno działo 75 mm plutonu artylerii piechoty 20 pp) działania obronne przenoszą
@taki_tam_ktos: tyle sie mówi żeby nie używac sformułowania "kampania wrześniowa" tylko np. "obronna", bo to umniejsza dokonania żołnierzy tamtych czasow (kampania trwala do 6 października), a Ty zakladasz jakis tag o historii i napierdzielasz tym pierwszym sformulowaniem
@komentarze: masz sporo racji, ale to była dosłownie kampania wrześniowa, nie ma wstydu w tym, że nasi żołnierze przez miesiąc bronili się przed nawałą z zachodu i północy i południa i wschodu również. Zgodnie z tym, co piszesz, mnie też uczono, aby nigdy nie używać zwrotu Ziemie Odzyskane ze względu na mały związek sporej części tych terenów z Polską ;)
@taki_tam_ktos: historia obrony gor borowskich jest absolutnie niezwykla. Niewielka grupa zolnierzy utracila lacznosc z dowodztwem ktore nakazalo odwrot wobec miazdzacej przewagi wroga. Polacy bohatersko bronili sie wiele dni dluzej niz bylo to zamierzone odpierajac kolejne fale atakow niemieckich. Kilkukrotnie scierali sie tez w walkach wrecz.

Maly wycinek z wiki, to juz o ostatniej fazie obrony:
"Płk Czyżewski nie mając już żadnych odwodów, aby odeprzeć niemiecki atak sformował pośpiesznie pododdział składający się